Eurostat policzył nierówności dochodowe w poszczególnych krajach Starego Kontynentu. Może nie jest jeszcze tak, że dysproporcje są tu bardzo niskie, ale postęp jest wyraźny i równamy do "najrówniejszych".
By poziom nierówności w zarobkach ukazać w jednej liczbie, urzędy statystyczne liczą proporcję minimum zarobków 20 proc. najlepiej zarabiających ludzi, do maksimum zarobków 20 proc. tych z najniższymi pensjami. I tak, w Polsce w 2018 roku najlepiej zarabiająca grupa miała miesięcznie co najmniej 4,25-krotność zarobków grupy najmniej uposażonej - podaje Eurostat. Dużo to czy mało?
Zobacz też: Ekspert rynku pracy. "Wątpię abyśmy dorównali niemieckim płacom"
Wszystko zależy od porównania z innymi krajami. Jako oaza równości traktowane są kraje skandynawskie, gdzie bogatym się dużo zabiera, a biednym daje. I co ciekawe, jesteśmy już tak "wyrównani" jak Duńczycy, a niewiele nam brakuje do Szwedów. Większa równościowa przepaść dzieli nas od Norwegów, czy Finów, gdzie ci najbogatsi zarabiają mniej niż czterokrotność zarobków najbiedniejszych.
Ale trzeba przyznać, że ostatnio zrobiliśmy duży krok w kierunku społeczeństwa egalitarnego. Dysproporcja między zarobkami wysokimi i małymi zmalała do 4,25-krotności w 2018 roku z 4,6-krotności w 2017 roku. Dziesięć lat wcześniej było to aż 5,1-krotność. Wniosek? Niskie płace rosną w dużo wyższym tempie niż te wysokie.
Co więcej, wraz z obserwowanym wzrostem wynagrodzeń, mamy też największe tempo wyrównywania płac w Europie, ex aequo z Portugalią. Relacja zarobków najwyższych do najniższych spadła w naszych krajach w ciągu dziesięciu lat o 0,9-krotność. Co to realnie znaczy? To tak jakby pensja najbiedniejszego wzrosła o prawie jedną trzecią, a bogatszego w ogóle.
Z racji tego, że poziom nierówności w Portugalii jest dużo wyższy niż u nas - obecnie taki, jak u nas dziesięć lat temu - a z wysokich poziomów łatwiej spadać niż z niskich, możemy sobie śmiało przypisać miano lidera wyrównywania płac w ostatniej dekadzie.
Najmniejsze dysproporcje płacowe są w Czechach i na Słowenii, a największej w Serbii i Turcji. Gdy się spojrzy na poziom bezrobocia w obu krajach, to widać, dlaczego tak jest.
Czytaj też: Przybywa milionerów, ale zwiększa się ubóstwo
W Czechach bezrobocie jest najniższe w Europie i oscyluje wokół 2 proc. W Turcji - najwyższe. Pracodawca, który nie musi płacić więcej tym niżej zarabiającym, po prostu tego zwykle nie zrobi. Jedyne co jest go w stanie zmusić, to problem ze znalezieniem pracowników za proponowaną niską stawkę. Ewentualnie ustawa o płacy minimalnej.
Płaca minimalna rośnie w ostatnich latach w Polsce szybko, ale nie wolniej niż średnie wynagrodzenia. Ewidentnie przyczyną zasypywania przepaści w zarobkach wysokich i niskich jest więc brak rąk do pracy. A chętnych do zatrudniania przybywa, więc pracodawcy muszą ze sobą konkurować o siłę roboczą. Dla pracownika to najlepszy układ, bo tylko podbija stawki.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl