Podczas gdy ekonomiści coraz częściej odmieniają przez przypadki hasło "globalne spowolnienie gospodarcze", amerykańscy inwestorzy nic sobie z tego nie robią. Apetyt na ryzyko ciągle mają duży i pakują mnóstwo pieniędzy w giełdę, nieruchomości czy obligacje.
Efektem jest wzrost notowań akcji i innych aktywów finansowych. Co więcej, osięgnęły już rekordowe poziomy. Od kryzysu sprzed dekady w niektórych przypadkach mamy do czynienia ze zwyżką rzędu kilkuset procent.
Indeks S&P500, grupujący akcje pół tysiąca największych spółek z USA, od początku tego roku poszedł w górę o prawie 20 proc. W pięć lat zwiększył wartość o połowę, a bilans dekady to blisko 230 proc. na plusie.
Należy podkreślić, że dotyczy to tylko USA. Takich statystyk nie ma na innych rynkach. W zupełnie innej sytuacji jest Europa, m.in. za sprawą różnej polityki banków centralnych. Motorem ostatnich wzrostów za Oceanem jest zapowiedź obniżek stóp procentowych. Eksperci otwarcie mówią o pompowaniu bańki.
- Rynek potrzebuje niższych stóp do pompowania obecnej bańki, która ma miejsce na rynku akcji - komentuje sytuację Michał Stajniak, analityk Domu Maklerskiego XTB. Porównuje rynki finansowe do wiecznie głodnego potwora, którego trzeba karmić.
Dlaczego obniżka stóp procentowych podbija notowania giełdowe? Niższe oprocentowanie w bankach to mniejszy koszt finansowania np. inwestycji, co jest korzystne z punktu widzenia nieruchomości czy spółek giełdowych. Rośnie również ich atrakcyjność na tle innych aktywów.
Hasło bańka jest w tym kontekście nieprzypadkowe. Szczególnie w obliczu różnego rodzaju zagrożeń, m.in. geopolitycznych. Mowa o wojnie handlowej między USA i Chinami. Do tego dochodzi groźba konfliktu z Iranem i niepewna sytuacja w Turcji. Eskalacja napięć może sprawić, że w mgnieniu oka nastroje się pogorszą i notowania polecą w dół.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl