Mieszkanka Wiesbaden na zachodzie Niemiec znalazła ostatnio w swojej skrzynce pocztowej kartkę świąteczną z 2014 roku.
Do przesyłki dołączony był list, w którym niemiecka poczta (Deutsche Post), wyjaśniała sześcioletnie opóźnienie. W liście napisano, że przesyłka została znaleziona uszkodzona "poza firmą".
Zobacz też: Pracują, zarabiają, mieszkają z rodzicami. "Pokolenie gniazdowników" trzyma się mocno
Takie wyjaśnienie nie wystarczyło kobiecie, która zgłosiła sprawę do redakcji lokalnej gazety w nadziei na rozwiązanie zagadki.
Okazało się, że jej kartka świąteczna to jedna spośród ponad 15 tys. przesyłek znalezionych w mieszkaniu 61-letniego mieszkańca Wiesbaden. Na jego trop wpadły pocztowe służby bezpieczeństwa, które prowadziły wewnętrzne śledztwo. Dochodzenie w tej sprawie prowadzi obecnie prokuratura.
Mężczyzna pracował jako kierowca dla podwykonawcy Deutsche Post. Policja i prokuratura zakładają, że zabierał on listy w celu wyciągnięcia z nich wartościowych przedmiotów, przede wszystkim pieniędzy.
W mieszkania mężczyzny znaleziono listy, jednak - zdaniem prokuratury - nie można wykluczyć, że problem dotyczy także innych przesyłek, na przykład paczek.
Nie jest to pierwszy tego typu przypadek. W grudniu w Hesji, niemieckim landzie na zachodzie kraju, zniknęło od 2 tys. do 3 tys. listów z pieniędzmi wysłanymi za pośrednictwem firmy kurierskiej DHL. Sprawa wyszła na jaw po tym, jak skargę złożyła klientka, której list polecony dotarł do adresata, ale bez dołączonych 80 euro.