Po ostatnim piśmie ministra finansów skierowanym do członków PKW wątpliwości przybyło, zamiast ubyć. Co więcej, podczas gdy minister finansów liczy na jasną wykładnię uchwały PKW, to w koalicji słychać głosy, by przeciągnąć sprawę co najmniej do czerwca, gdy już będzie po wyborach prezydenckich.
Choć 15 stycznia formalnie zaczęła się kampania prezydencka, ciągle trwa batalia o rozliczenie poprzedniej - parlamentarnej. Chodzi oczywiście o to, czy po orzeczeniu kwestionowanej Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego (IKNiSP) - nakazującej przyjąć sprawozdanie wyborcze komitetu PiS, a tym samym wypłacenie mu pieniędzy w postaci dotacji i subwencji - minister powinien te pieniądze wypłacić.
Zdaniem Ministerstwa Finansów uchwała PKW w tej sprawie jest niejednoznaczna, bo z jednej strony informuje ministra o konieczności wypłaty pieniędzy, a z drugiej wyraża wątpliwości, czy IKNiSP jest legalnym sądem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pismo za pismem
MF nie odpuszcza i w odpowiedzi na pismo przewodniczącego PKW Sylwestra Marciniaka (Marciniak domagał się wskazania podstawy prawnej, na mocy której minister Andrzej Domański chciał otrzymać wykładnię uchwały PKW) - wysłało swoje pismo.
- Skierowałem pismo do PKW, w którym wskazałem przepisy Konstytucji, Kodeksu wyborczego i innych ustaw, które świadczą o tym, że obowiązek wyjaśniania wątpliwości dotyczących rozstrzygnięć władzy publicznej jest oczywistą częścią naszego porządku prawnego oraz działań administracji publicznej, w tym także PKW. Natomiast nie zapominajmy o tym że podstawą faktyczną mojego wniosku jest oczywista sprzeczność wewnętrzna obejmująca § 1 i § 2 uchwały, której skutkiem jest obiektywny brak możliwości jej wykonania. To było powodem, dla którego zwróciłem się z prośbą o wyjaśnienie wątpliwości prawnych dotyczących uchwały podjętej przez członków PKW - wyjaśnia nam Andrzej Domański, minister finansów.
"Trzeba ten brazylijski serial zakończyć"
Teoretycznie sprawa ma być rozstrzygnięta na czwartkowym posiedzeniu PKW.
Trzeba ten brazylijski serial zakończyć, mamy wybory za pasem, rusza kalendarz wyborczy. Chowanie głowy w piasek w sprawie rozliczenia PiS grozi tym, że pojawią się zarzuty w protestach wyborczych, że naruszono zasady równości, bo finanse mają też znaczenie - mówi Sylwester Marciniak, przewodniczący PKW.
Wątpliwości przybywa
Tyle w teorii, bo jeszcze dzień przed posiedzeniem PKW słyszeliśmy narastające wątpliwości wśród członków tego gremium oraz osób zbliżonych do Komisji dotyczące tego, co dalej.
- Kodeks wyborczy nie przewiduje instytucji "wykładni uchwały PKW". Na posiedzeniu musimy się wpierw zastanowić, czy w ogóle przeprowadzić wykładnię tej uchwały, a jeśli tak, to potem trzeba pomyśleć, jak ją przeprowadzić. Co do zasady, to przewodniczący nadzoruje wykonanie uchwał PKW - słyszymy od jednego z rozmówców.
Jego zdaniem na czwartkowym posiedzeniu PKW w punkcie dotyczącym uchwały w sprawie PiS zapewne najpierw będzie dyskusja (zwłaszcza że pismo od ministra finansów adresowane jest do każdego członka PKW z osobna), a później będą zgłaszane wnioski formalne i merytoryczne.
Trudno przewidzieć, jaki będzie finał. To pójdzie na żywioł - ocenia rozmówca z PKW.
Inny zwraca uwagę, że członkowie PKW - nawet tzw. jastrzębie - mogą nie chcieć zaostrzać jeszcze bardziej sytuacji i pójść w kierunku wypłacenia pieniędzy dla PiS. - Zwłaszcza po tym, gdy zauważyli, że od czasu przyjęcia tej słynnej uchwały 30 grudnia, pojawiły się kolejne problemy. Związane z tym, kto miałby orzekać w sprawie ważności wyborów prezydenckich albo co z rozpatrywaniem skarg w trakcie kampanii i protestów wyborczych - słyszymy.
Jak podkreślał w środę w Programie I Polskiego Radia członek PKW Paweł Gieras, sprawa jest nietypowa, a przepisy Kodeksu wyborczego - niedoskonałe. Jego zdaniem wprost z przepisów wyborczych nie wynika podstawa prawna do dokonywania wykładni.
- Jeśli są jakieś wątpliwości wynikające z decyzji PKW, to można, nie dokonując wykładni, wyjaśnić ministrowi, jaki był powód takiego rozstrzygnięcia. PKW może bardziej szczegółowo wyjaśnić istotę tego problemu i przypomnieć, że istnieją daleko idące wątpliwości co do statusu izby, ale sama komisja nie będąc sądem, nie może tego rozstrzygnąć. To sytuacja trudna i nietypowa. Optymalnym rozwiązaniem byłoby poddanie tej sprawy ocenie przez inny sąd - podkreślał Gieras.
Jego zdaniem w grę wchodzą dwa rozwiązania całej sprawy. Jedna to proponowane przez RPO wydanie przez ministra finansów decyzji odmawiającej wypłaty, na co przysługiwałaby PiS skarga do sądu administracyjnego.
- Inne rozwiązanie to złożenie środków na depozyt sądowy. Wówczas to sąd decydowałby, czy jest w stanie przyjąć pieniądze do depozytu - powiedział członek PKW. A tym samym to sąd, podejmując tę decyzję, miałby ocenić, czy Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN mogła decydować w tej sprawie.
Obie propozycje oznaczają jednak, że minister miałby wyjść poza rolę przypisaną mu w ustawie. Kodeks wyborczy przewiduje bowiem, że działa na podstawie informacji udzielonej przez PKW. Nie ma mowy o wydawaniu decyzji przy tej okazji.
Klincz w PKW
Może się jednak okazać, że członkowie PKW zblokują się już przy pierwszej kwestii do rozstrzygnięcia, tj. czy w ogóle spróbować odpowiedzieć na oczekiwanie Andrzeja Domańskiego i dokonać wykładni uchwały. A nawet jeśli dojdzie do kolejnego punktu, czyli przygotowania interpretacji uchwały, to może się pojawić problem, kto powinien tego dokonać. - Pytanie, czy ci, którzy podczas głosowania nad tą uchwałą się wstrzymali lub byli przeciw, powinni teraz brać udział w jej interpretowaniu włącznie z tymi, którzy de facto ją uchwalili, głosując "za" - zastanawia się kolejny rozmówca.
Wątpliwości budzą też argumenty, z którymi w swoim piśmie do PKW wychodzi minister finansów. Jak choćby to, że powołuje się on na ogólnikowe przepisy Konstytucji jak "zaufanie do państwa i pewności prawa", które co do zasady dotyczą relacji państwo-obywatel, a nie relacji pomiędzy instytucjami państwowymi.
Z kolei art. 150 § 6 stwierdza, że przekazanie dotacji dla komitetu wyborczego minister finansów dokonuje na podstawie informacji PKW, a nie uchwały. Formalnie informację PKW do niego wysłała, stało się to po przyjęciu spornej uchwały (w informacji zawarto dokładną kwotę do wypłaty).
Pewne wydaje się jedno - PKW nie podejmie nowej uchwały, uchylającej tę aktualną. - Nie ma czegoś takiego jak reasumpcja uchwały PKW - tłumaczy jeden z członków Komisji.
Polityczne przepychanki
Prawne przepychanki między MF a PKW to jedno, a polityczna rzeczywistość to drugie.
W koalicji rządzącej najczęściej słychać głosy, że Andrzej Domański nie powinien wypłacać pieniędzy PiS-owi. Zaordynował to zresztą sam premier w swoim słynnym już wpisie na platformie X: "pieniędzy nie ma i nie będzie".
Z tą linią zgadza się pytany przez nas polityk Lewicy. - Domański nie powinien płacić z prostego powodu - nie respektujemy żadnych neosędziów, także tych zasiadających w Izbie Kontroli Nadzwyczajnej - mówi. Jednak jego zdaniem tragedii nie będzie, nawet jeśli PiS ostatecznie pieniądze otrzyma. Pytanie tylko kiedy.
Aktualnie żaden bank nie da PiS-owi kredytu. Jak byśmy się tak z nimi poprzepychali do czerwca, to wtedy te środki już do niczego im nie będą potrzebne, bo kolejna ogólnopolska kampania dopiero w 2027 roku - mówi nasz rozmówca.
Z kolei w PiS z jednej strony zamierzają wykorzystać wszystkie możliwe środki odwoławcze, włącznie z zaskarżeniem działań rządu do europejskich trybunałów czy indywidualnymi pozwami przeciwko poszczególnym członkom PKW.
Z drugiej strony od sztabowca Karola Nawrockiego słyszymy, że na tych pieniądzach im nieszczególnie zależy. - Jak nam nie wypłacą, uruchomimy kolejną zbiórkę. Tym razem nie na "bieżące funkcjonowanie partii", tylko konkretny cel - kampanię naszego kandydata. Gdy wyborcy widzą jasny cel zbiórki, chętniej wpłacają pieniądze, zwłaszcza jeśli władza będzie grać nieczysto - twierdzi rozmówca money.pl.
Tomasz Żółciak i Grzegorz Osiecki, dziennikarze money.pl