Zdaniem Naczelnej Izby Kontroli w związku z wprowadzonymi od 1 września 2017 roku zamianami warunki nauczania pogorszyły się w ponad jednej trzeciej szkół – pisze "Dziennik Gazeta Prawna".
Są problemy z ułożeniem planów lekcji, zwiększyła się rozpiętość godzin lekcji (np. początek o 7.10, koniec lekcji 18.15), a zmniejszyła się liczba nauczycieli przedmiotowych, sal gimnastycznych i pracowni. Do tego zagęszczenie w klasach wzrosło o jedną trzecią - wylicza NIK.
Ciemne chmury zbierają się nad Anną Zalewską, bowiem zarzutów wobec reformy, czy jak ją nazywają nauczyciele "deformy", jest znacznie więcej.
NIK zarzuca MEN, że nie dysponuje rzetelnymi informacjami o przekształceniu lub likwidacji gimnazjów. Brak jest rzetelnych danych dotyczących liczby nauczycieli biorących udział w szkoleniach z nowej podstawy programowej.
Ustalenia kontroli wskazują również, że nauczyciele w dużej mierze zostali zmuszeni do podjęcia pracy na wielu etatach. Ich liczba wzrosła w ubiegłym roku o ponad 40 proc. w porównaniu do 2016 r.
Problemem są również finanse. Zdaniem NIK skutki reformy były odwrotne do zamierzonych. Średni wydatek na kształcenie ucznia, zamiast zmaleć, wzrósł. Zamiast oszczędności samorządów z tytułu dowożenia uczniów do szkoły, mamy większe koszty. NIK przyjrzał się również subwencjom. Ich udział w wydatkach na szkolnictwo się zmniejszył.
MEN zarzuty te odrzuca. Wskazuje na dodatkowe wydatki na szkolnictwo i – jego zdaniem – rzetelne dane. Odmiennie widzi również kwestie finansowe – wskazuje "Dziennik Gazeta Prawna".
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl