NIK publikuje pierwsze ustalenia i wnioski, jakie płyną z kontroli wysypiska w Zgierzu. Ekspertyzę na zlecenie Izby przeprowadził Instytut Ochrony Środowiska - Państwowy Instytut Badawczy, który jednoznacznie stwierdza, że składowiska odpadów poprodukcyjnych (niebezpiecznych i innych niż niebezpieczne) z dawnych zakładów „Boruta” stanowią zagrożenie dla środowiska.
"Odcieki zanieczyszczają płytko występujący poziom wód gruntowych i wraz z nimi mogą zanieczyścić wody Bzury. Dzieje się tak z powodu braku izolacji składowiska ze strony północnej - brak jest z tej strony uszczelnienia skarpy" - czytamy w komunikacie Najwyższej Izby Kontroli.
- W próbkach wody, pobranych do analizy, znaleziono duże ilości siarczanów, chlorków, fenoli, metali ciężkich. Duże zagrożenie stanowi też metan, który powstaje podczas rozkładu odpadów oraz wysoka temperatura - mówi Krzysztof Kwiatkowski, prezes NIK. - To wszystko prowadzi do samoistnie powstających pożarów, których dymy są toksyczne.
Na składowisku znajdują się odpady poprodukcyjne przechowywane w beczkach, przykryte warstwą popiołów, piasku lub gruzu i warstwą odpadów komunalnych.
Na składowisku przechowywano też eternit, początkowo zabezpieczony folią, która jednak "z czasem uległa zniszczeniu, a eternit częściowo pokruszeniu, co stwarza ryzyko unoszenia przez wiatr cząstek rakotwórczego azbestu".
Jest jednak jedna dobra wiadomość. Z ekspertyzy wynika, że składowisko nie zagraża ujęciom podziemnym, które zaopatrują w wodę mieszkańców Zgierza i północno-zachodniej części Łodzi.
Na początku lipca NIK wszczął pilną inspekcję zgierskiego składowiska odpadów. Na terenie byłych zakładów przemysłowych zakopano 200 tys. beczek z niebezpiecznymi substancjami, które zagrażają mieszkańcom 60 tys. Zgierza. Zdaniem ekologów teren powinien zostać poddany rekultywacji, ale nie ma kto jej przeprowadzić, bo Zakłady Boruta zostały zlikwidowane w 1999 r. Powołana do tego spółka Eko-Boruta nie pali się do działań.
- Sytuacja na terenie byłych zakładów chemicznych Boruta w Zgierzu wygląda bardzo źle. Nie do przyjęcia jest fakt, że nie prowadzono żadnych działań zabezpieczających i rekultywacyjnych. Nie wiemy nawet dokładnie co tam jest składowane i ile tego jest - powiedział Prezes NIK Krzysztof Kwiatkowski.
Po obu stronach składowiska leżą dwa inne nielegalne składowiska. Na jednym w 2017 r. wybuch pożar, który strażacy gasili dwa dni. Z kolei walka z ogniem na drugim, które płonęło w 2018 r. trwała tydzień.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl