W kwietniu pojawiły się przecieki ws. raportu NIK dotyczącego kontroli wyborów kopertowych. Według doniesień medialnych w publikacji odpowiedzialnością za "niewybory" obarczono premiera Mateusza Morawieckiego i szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Michała Dworczyka.
- Mamy w tej chwili w KPRM równolegle prowadzonych kilka kontroli; w związku z tym zakładam, że NIK przykłada dużą wagę do tego, żeby prześwietlać wszystkie działania administracji. I dobrze, nie mamy nic do ukrycia - komentuje w rozmowie z Super Expressem Michał Dworczyk.
Szef KPRM nie chciał się jednak odnieść do medialnych doniesień. Jak czytamy na łamach dziennika, komentarza w sprawie odpowiedzialności za wybory kopertowe nie możemy jeszcze oczekiwać.
- Poruszamy się w sferze przecieków i plotek, a ja nie zamierzam się do nich odnosić. Na pewno zrobię to po tym, jak oficjalny dokument zostanie opublikowany. To są bardzo ważne kwestie i trzeba o nich rozmawiać (...) Według mojej najlepszej wiedzy nie złamaliśmy prawa - powiedział Dworczyk.
Publikacja raportu NIK zaplanowana jest na 18 maja. Według streszczenia raportu NIK, które opublikowano na łamach Onet.pl, pracownicy KPRM mieli ostrzegać Mateusza Morawieckiego i Michała Dworczyka przed konsekwencjami przeprowadzenia wyborów kopertowych.
Dworczyk został również zapytany o doniesienia o problem z doliczeniem się 700 tys. dawek szczepionek.
- Każda partia szczepionki jest dokładnie śledzona. Na sytuację, o której rozmawiamy składa się kilka elementów. Po pierwsze zapewne chodzi o szczepionki, które zostały już dostarczone do punktów i jeszcze nie wykonano nimi szczepień, bo dostawy są realizowane raz lub dwa razy w tygodniu i część szczepionek czeka na wykorzystanie kilka dni - tłumaczył szef KPRM.
Dworczyk dodał, że niektóre z punktów mają opóźnienia w raportowaniu, bo są "zawalone pracą" i "nawet trudno jest mieć o to do nich pretensję".