Do naszej redakcji zgłaszają się czytelnicy, którym pracodawca obniżył wynagrodzenie o 20 proc. - Tłumaczą to przepisami tarczy antykryzysowej - słyszymy od pani Marty.
Problem w tym, że w jej firmie obniżki się pojawiły, ale nie poszło za tym zmniejszenie czasu pracy. - Dalej zasuwamy 40 godzin tygodniowo, tyle że za mniejsze pieniądze - mówi. I pyta, czy to zgodne z prawem.
Okazuje się, że nie do końca. Przepisy co prawda nie regulują tego wprost.
W zapisach tarczy antykryzysowej znajdziemy tylko informację, że pracodawca "może obniżyć wymiar czasu pracy o 20 procent, nie więcej niż do 0,5 etatu, z zastrzeżeniem, że wynagrodzenie nie może być niższe niż minimalne wynagrodzenie za pracę".
Nie ma tu mowy o relacji wprost pensji do czasu pracy. Ale eksperci zwracają uwagę, że obniżka pensji powinna automatycznie oznaczać obniżkę czasu pracy.
Obniżka pensji = obniżka etatu
- Jeżeli ktoś pracował dotychczas 40 godzin tygodniowo i było to 100 proc. czasu pracy, to obniżenie przez pracodawcę czasu pracy o 20 procent oznacza, że tydzień pracy będzie wynosić obecnie 32 godziny - mówi money.pl Adam Ziębicki, prawnik w kancelarii Chałas i Wspólnicy.
Ekspert zwraca jednak uwagę, że obniżka pensji "dotyczy jedynie pracowników objętych układem zbiorowym lub porozumieniem z organizacjami, związkami lub przedstawicielami pracowników".
A co, jeśli w firmie związków zawodowych nie ma? - Wtedy porozumienie może być zawarte z przedstawicielami pracowników wybranymi uprzednio przez pracowników dla innych celów - mówi Ziębicki.
Za zgodą pracownika albo z okresem wypowiedzenia
Kluczowa jest tu więc zgoda pracowników na obniżenie pensji. - Pracodawca nie może jednostronnie z dnia na dzień obniżyć pensji i etatu - twierdzi prof. Monika Gładoch, ekspert prawa pracy z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego.
Można to zrobić jedynie tzw. wypowiedzeniem zmieniającym. Należy jednak zachować wówczas okres tego wypowiedzenia.
W praktyce oznacza to, że niższa pensja będzie mogła obowiązywać dopiero po zakończeniu okresu wypowiedzenia. Ten, w zależności od stażu pracy w firmie, może wynosić nawet 3 miesiące. Gdyby więc pracodawca wręczył je 8 kwietnia, to niższa pensja mogłaby obowiązywać dopiero od sierpnia (maj, czerwiec i lipiec to okres wypowiedzenia, jeszcze na starych warunkach).
Na obniżkę pensji i czasu pracy pracownik zawsze musi się zgodzić. Czy to za pośrednictwem związków, czy indywidualnie. W tym ostatnim przypadku pracodawca musi podpisać aneks do umowy, zawarty za porozumieniem stron.
- Co innego, jeśli w porozumieniu ze związkami jest zawarte obniżenie wynagrodzenia przy zachowaniu pełnego wymiaru czasu pracy. To zależy od ustaleń w poszczególnych firmach - mówi prof. Gładoch.
Teoria a praktyka
- Wszystko pięknie, ale to tylko teoria - mówi pani Marta. Zresztą nie tylko w jej przypadku prawo znacząco rozmija się z praktyką.
Ona podpisała aneks za porozumieniem stron. Bo nie miała innego wyboru. - W zasadzie to miałam wybór. Stracić pracę - mówi. Choć jak dodaje, wprost takiej informacji od szefa nie usłyszała.
I tak to działa w wielu przypadkach. Pracownik otrzymuje propozycję nie do odrzucenia - podpisujesz obniżkę pensji za porozumieniem stron albo otrzymujesz wypowiedzenie. Innej drogi nie ma.
- Trudno to nawet nazywać groźbami czy szantażem. W wielu firmach po prostu taka jest alternatywa - mówi prof. Monika Gładoch.
Dla wielu firm obniżka pensji oznacza jedyną możliwość przetrwania kryzysu. Następnym krokiem są właśnie zwolnienia.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Obejrzyj i dowiedz się, jak chronić się przed koronawirusem