W dyskusji publicznej powrócił temat politycznych nominacji w zarządach spółek Skarbu Państwa. Powodem stały się najnowsze doniesienia Onetu, według których lokalni działacze PO, PSL i Lewicy zyskali na zmianach w jednym z państwowych podmiotów - Totalizatorze Sportowym.
Należąca w pełni do Skarbu Państwa spółka przeprowadziła w ostatnich miesiącach kadrową rewolucję, wyrzucając wszystkich regionalnych dyrektorów, a w ich miejsce powołując osoby z jasnymi politycznymi powiązaniami - wynika z informacji Onetu. Nowi dyrektorzy pojawili się w 13 regionach. W większości są to działacze partyjni i osoby związane z obecnym obozem obecnej władzy. Kłopoty z polityką personalną koalicji pokazują też sprawy Ideas NCBR i Sieci Łukasiewicz.
Odpartyjnienie państwowych spółek. Polska 2050 szykuje ruch
Z jednej strony takie działania nie są nowością, z drugiej partie tworzące obecną większość krytykowały nominacje PiS, zwłaszcza te dotyczące osób w ich ocenie niekompetentnych, których jedynym przymiotem miała być partyjna lojalność.
Przypomnijmy: w przedwyborczych "stu konkretach" Koalicja Obywatelska obiecała, że wyłoni władze spółek "w transparentnych konkursach, w których decydować będą kompetencje, a nie znajomości rodzinne i partyjne."
Tymczasem, jak dowiedział się money.pl, Polska 2050 chce wykorzystać te dyskusję, aby ruszyć do przodu ze swoim projektem dotyczącym kwestii nominacji w spółkach.
Jasno widać dziś potrzebę społeczną dotyczącą konieczności odpolitycznienia spółek Skarbu Państwa, a nie rekonstrukcji projektu koalicji PO-PSL. Wobec tego przyspieszamy z pracami w tej sprawie. Projekt ustawy będziemy procedować na najbliższym październikowym posiedzeniu Sejmu. Trzeba wreszcie rozwiązać tę sprawę, bo na powrót totalnego kolesiostwa nikt z Polakami się nie umawiał - mówi money.pl Rafał Komarewicz z Polski 2050, szefujący podkomisji zajmującej się projektem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Projekt zgłoszony w marcu zakłada m.in. wykluczenie z rad nadzorczych spółek Skarbu Państwa członków partii politycznych oraz osób pełniących funkcje publiczne w ciągu ostatnich pięciu lat.
Nominacjami do spółek miałoby się zajmować nowe ciało: Komitet Dobrego Zarządzania, powoływany na pięcioletnią kadencję. Jednocześnie projekt zakłada zakaz finansowania partii politycznych przez członków władz spółek (za czasu rządów PiS po uzyskaniu intratnej funkcji często takie osoby wpłacały pokaźne środki na rzecz partii) i jawny rejestr wynagrodzeń osób pełniących funkcje w organach władz spółek z udziałem Skarbu Państwa.
Projekt trafił do laski marszałkowskiej i do tej pory niewiele się z nim działo. Pozostałe ugrupowania niezbyt przychylnie patrzą na opisane wyżej pomysły. Podnoszone były nawet wątpliwości konstytucyjne.
Jak pokazuje opinia sejmowych legislatorów, do której dotarł money.pl, takie wątpliwości są uzasadnione wobec jawnego rejestru wynagrodzeń.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Po pierwsze, ze względu na sam fakt wprowadzenia zasady jawności wynagrodzenia określonych osób fizycznych. Po drugie, z uwagi na szeroki zakres danych ujętych w Rejestrze, gdzie obok imienia i nazwiska osoby wchodzącej w skład organu nadzorczego lub organu zarządzającego oraz jej numeru PESEL ma być zawarta informacja o wynagrodzeniu wypłaconym w poszczególnych miesiącach. Po trzecie, ze względu na publiczny dostęp do wskazanych danych. Po czwarte, ze względu na szeroki zakres podmiotowy obowiązku ujęcia w Rejestrze danych na temat wynagrodzeń, obejmujący członków organów nadzorczych lub zarządzających wszystkich spółek z udziałem Skarbu Państwa lub państwowej osoby prawnej bez względu na wielkość tego udziału - wskazano w opinii, co pokazuje, że to rozwiązanie przynajmniej w proponowanej wersji, odpada.
Rafał Komarewicz zapowiedział w rozmowie z money.pl, że zostanie ono zmienione. Jednocześnie, jak podkreśla, ponieważ opinia nie kwestionuje innych pomysłów zawartych w projekcie, to nie będzie już można wobec nich podnosić argumentu, że są niezgodne z konstytucją. Polska 2050 ma nadzieję, że otworzy się polityczne okienko, dzięki czemu sprawa wejdzie na koalicyjną agendę. - Liczymy na koalicyjny odzew w sprawie ustawy. Nie wiemy, jakie są szanse na jej uchwalenie, ale warto spróbować - mówi nam Jan Szyszko z Polski 2050.
Wśród osób z obozu rządowego widać dystans do pomysłów partii Szymona Hołowni. - Jak są spółki strategiczne, to trudno oczekiwać, żeby nie trafiły do nich osoby zaufane, co nie znaczy, że będą niekompetentne - słyszymy od rozmówcy, nie wyklucza jednak, że jeśli z nominacji zacznie się robić problem polityczny, to może nastąpić reakcja. - Jeśli problem będzie eskalował, to może jakiś prezes zostanie odwołany, żeby pokazać, że porządek musi być, co będzie sygnałem ostrzegawczym dla pozostałych - dodaje.
Parlamentarzyści z KO tymczasem nie przekreślają jeszcze szans projektu Polski 2050. - Możemy nad nim pracować. Być może będzie wymagać jakichś korekt, ale na pewno nie chcemy go blokować, choćby dlatego, że to projekt naszego koalicjanta - przyznaje poseł Koalicji Obywatelskiej. Dużo bardziej sceptycznie na sprawę patrzą ludowcy. - To nie jest temat na politycznej agendzie - kwituje nasz rozmówca z PSL.
Ogólnie rzecz biorąc, ofensywne działania Polski 2050 budzą irytację w Koalicji Obywatelskiej.
- Hołowni i jego ludziom przydałoby się trochę pokory - twierdzi poseł ugrupowania. - Przypominam, że oni wyszli z projektem tej ustawy po tym, jak wyszło na jaw, że związany z Polską 2050 człowiek został jednym z nowych członków rady nadzorczej Orlenu. Dziś próbują ją reaktywować, opierając się na sytuacji w Totalizatorze Sportowym. A przecież to nie jest nawet strategiczna spółka, to nie Orlen czy KGHM - zauważa rozmówca z KO. Jego zdaniem różnica między obecnym rządem a rządem PiS, jeśli chodzi o skalę nepotyzmu, jest jak "różnica między pontonem a lotniskowcem". - Nas co najwyżej można się czepiać o pewną opieszałość w czyszczeniu spółek z nominatów PiS. Ale to efekt przeprowadzenia konkursów - zapewnia.
Rząd przekonuje, że odpartyjnianie państwowych podmiotów traktuje poważnie. Na dowód we wtorek swoje stanowisko w tej sprawie opublikowało MAP.
Z kolei nasz informator z KO z kręgów rządowych podaje inny przykład, mający świadczyć o hipokryzji koalicjantów z Polski 2050. - Przemysław Termiński, były senator koalicji, obecnie związany z partią Hołowni, uzyskał pozytywną rekomendację rady ds. spółek i ma wejść do rady nadzorczej KGHM. Czy to jest ok? - pyta nasz rozmówca.
Jak sprawdziliśmy, rzeczywiście Termiński uzyskał pozytywną opinię 24 września. Członkowie Polski 2050 nie kojarzą tej sytuacji, ale z miejsca ją bagatelizują. - We wrześniu przez tę radę przeszło około 100 nazwisk. I doszukali się jednej osoby, która jest jakoś z nami związana. Jak już, to argument za tym, że kto jak kto, ale my to spółek nie obsadzamy - przekonuje osoba z partii Szymona Hołowni.
Rozmówca z KO bagatelizuje z kolei opisywaną przez PulsLegnicy.pl sprawę nominacji ludzi związanych z wiceszefem MAP Robertem Kropiwnickim. Przekonuje, że to działanie motywowane politycznie i reakcja środowisk PiS na to, że chwilę temu "sczyszczono" ich ludzi w spółkach. - U nas nawet nie ma takiej skali jak za PiS. Sprawdzamy to jeszcze, ale naszym zdaniem nie ma też przypadków, by radni czy ich rodziny zostali zatrudnieni w KGHM.
W PL 2050 słychać, że "poza pewnymi wyjątkami" - partia jest poza polityczną układanką w spółkach. - Na początku faktycznie było kilka przypadków osób od nas, które trafiły do spółek. Ale potem już nie i my, odmawiając miejsc w spółkach naszym ludziom, wkurzylliśmy wielu działaczy, a gdy dziś czytają o tym, co się dzieje w mediach, to wkurzają się trzy razy bardziej, a my ponosimy polityczne koszty - podkreśla rozmówca z partii Szymona Hołowni.
Grzegorz Osiecki i Tomasz Żółciak, dziennikarze money.pl