Nie pomogło nawet wyznanie wiary premiera Mateusza Morawieckiego, że wraża magistrala nie powstanie. Wykonany przez Gazprom ostatni spaw na drugiej rurze NS 2ostatecznie zakończy najbardziej kontrowersyjną inwestycję ostatnich dekad.
Na tym jednak koniec dobrych wieści dla Rosjan. Sąd w Duesseldorfie uznał bowiem, że gazociąg Nord Stream 2 nie jest wyłączony spod przepisów obowiązujących na unijnym rynku gazu. Rosyjski dziennik "Wiedomosti" ocenia, że z powodu tej decyzji nowy gazociąg straci część zysków, a Gazprom będzie musiał przesyłać gaz przez Ukrainę.
Przedstawiciel spółki przypomniał, że w Trybunale Sprawiedliwości UE trwa rozpatrywanie skargi na poprawki do znowelizowanej unijnej dyrektywy gazowej.
Analityk banku Raiffeisen Andriej Poliszczuk ocenia w rozmowie z gazetą, że decyzja niemieckiego sądu nie tworzy dla Gazpromu ryzyka w postaci zmniejszenia dostaw do UE. Rosyjski monopolista może bowiem dostarczyć brakujące ilości gazu innymi rurociągami.
Przypomnijmy, że już wcześniej dyrektywie "wymknął się NS 1", funkcjonujący od 2012 r. Ale także nie całkiem, ponieważ bałtycka magistrala ma przedłużenie lądowe już na terenie UE.