[AKTUALIZACJA] W czwartek rząd ogłosił nowe obostrzenia.
Do ostatniej chwili będą rozstrzygać się losy nowych obostrzeń. Fakt, że będą, jest już niestety niemal pewny.
W środę wieczorem obradował Rządowy Zespół Zarządzania Kryzysowego, a jednym z wypowiadających się był prof. Andrzej Horban, konsultant krajowy ds. chorób zakaźnych. I miał krótką radę: trzeba działać, bo czas się nam kończy. Delikatne reakcje już nie przynoszą skutków.
Jak wynika z informacji money.pl, wprowadzenie nowych obostrzeń jest uzależnione od czwartkowych wyników zakażeń. Jeżeli padnie kolejny rekord - obostrzenia są niemal pewne. Jeżeli niemal tydzień obowiązywania maseczek na ulicach wszystkich powiatów w Polsce nie przyniesie żadnych zwiastunów poprawy - obostrzenia są niemal pewne.
O 10.30 Ministerstwo Zdrowia roześle komunikaty dotyczące wykrytych zakażeń. Chwilę później (ok. 11.30) zbierze się ponownie Rządowy Zespół Zarządzania Kryzysowego (w skrócie RZZK). I będzie miał jeden cel: zdecydować, które obostrzenia wchodzą już na pewno. Te poznamy na popołudniowej konferencji.
Taki harmonogram działań w czwartek rano potwierdził rzecznik rządu Piotr Müller.
Czytaj także: Pensje lekarzy. Tyle chcieliby zarabiać
A lista pomysłów jest całkiem długa. Część - o których było głośno w mediach przez ostatnie dni - z opcji rozważanych wypadła. Co jest pewne? Zostają strefy żółte (w całym kraju) i nowe czerwone. Z tego systemu rząd nie chce rezygnować. W ten sposób chce też różnicować stopień obostrzeń.
Jak wynika z informacji money.pl, w rządzie nie ma zwolenników zamykania cmentarzy na 1 dzień listopada. W tym przypadku rządzący liczą, że na ich korzyść zadziała kalendarz. 1 dzień listopada to niedziela. A to sprawia, że nie będzie weekendowych wyjazdów. Na korzyść ma też działać jesienna pogoda - wyraźnie zniechęcająca do długich spotkań przy grobach najbliższych.
Z listy potencjalnych obostrzeń wypadł również pomysł zamykania targowisk.
Szkoły podstawowe nie będą zamknięte
Jak wynika z naszych informacji, rząd jest też wciąż przekonany, że całkowitego zamknięcia szkół nie da się wprowadzić. W ten sposób potwierdzają się wcześniejsze doniesienia medialne, że ewentualna nauka zdalna mogłaby dotyczyć wyłącznie starszych roczników. Podstawówka zostaje na miejscu, większość uczniów chodzi do szkoły.
Dlaczego młodsze dzieci nie zostaną w domach? Bo to oznacza rodziców masowo wybierających zwolnienia, by opiekować się swoimi pociechami. To problem dla pracodawców i oczywisty problem dla budżetu. Za rodziców pilnujących dzieci w domach trzeba płacić.
Decyzja dotycząca pozostałych roczników ma właśnie zapaść na czwartkowym posiedzeniu. Co powstrzymuje rząd? Doświadczenia innych krajów. Większość państw Unii Europejskiej nie zdecydowała się jeszcze na taki ruch. Stało się to w tej chwili np. w Czechach i na Słowacji.
Francja i Wielka Brytania, które notują więcej zakażeń każdego dnia, nie podjęła takiej decyzji. Premier Wielkiej Brytanii mówi z kolei, że taki krok byłby "niewłaściwym sposobem walki".
Na nocnym posiedzeniu RZZK nie pojawiły się też pomysły zamykania sklepów monopolowych. To rozwiązanie, które wprowadzają na przykład niektóre niemieckie miasta - w tym Berlin (alkohol można kupić na stacjach benzynowych). Ta opcja jednak podczas rozmów nie była podnoszona. A to oznacza, że szansa na akurat takie obostrzenie jest bardzo mała.
"Godziny dla seniorów" to nie wszystko
Co się zatem pojawi? Na stół wróciły pomysły dotyczące ograniczeń w sklepach i restauracjach. W przypadku sklepów możliwość jest w zasadzie jedna: limit klientów. Jeszcze kilka tygodni temu w rządzie każdy wykluczał taką możliwość. Dziś pomysł ma o wiele więcej zwolenników.
Czytaj także: Lekarz o przeciążeniu systemu, hejcie i antymaseczkowcach. "Teraz strach jest jeszcze większy"
W przypadku restauracji możliwości są w zasadzie dwie: albo jeszcze bardziej skrócone godziny funkcjonowania, albo jeszcze mocniejsze limity klientów. Nie było za to sugestii, by wrócić do sytuacji z marca i kwietnia, gdy knajpy mogły jedynie wydawać jedzenie. Tego jednak nie da się wykluczyć. Pewne jest, że ten obszar działalności trafił znów pod lupę.
Wesela pod lupą
Zmiany znów czekają weselników. Pierwsze doniesienia mówiły o całkowitym zakazie organizowania wesel i imprez rodzinnych na terenie całego kraju, ale tak rygorystyczne rozwiązanie nie spotkało się z jednoznacznym poparciem. Bliżej jest do kolejnego zredukowania liczby gości.
Główny Inspektor Sanitarny prof. Jarosław Pinkas od dawna postuluje, by było to maksymalnie 30 gości. Biorąc jednak pod uwagę doświadczenia międzynarodowe, jest to wyjątkowo "hojna" propozycja.
Nasi południowi sąsiedzi - Czesi i Słowacy zdecydowali się na zakaz organizowania wesel, chrzcin, przyjęć i styp. Wiele wskazuje jednak na to, że polski rząd taką opcję chce zostawić sobie na sam koniec i sytuację, gdyby inne zmiany nie przyniosły żadnych efektów.
Czytaj także: Nieszczęśliwy wypadek? Zgłoś uraz online w PZU, a odszkodowanie otrzymasz nawet tego samego dnia
Niestety, ostatecznie lista obostrzeń i siła reżimu sanitarnego mogą się zmienić. To tylko koncepcje, które wczoraj miały najwięcej zwolenników i jednocześnie były omawiane.
Decyzje w tej sprawie od zawsze zapadają niemal w ostatniej chwili. Ostatnie słowo zawsze należy za to do premiera Mateusza Morawieckiego - to on daje sygnał do informowania o zmianach.
- Nie ma w tej chwili bardziej pewnych rozwiązań i mniej pewnych. Wszystkie, które pojawiły się podczas rozmów, są tak samo możliwe. Pewne jest to, że decyzje będą zapadać już w czwartek - mówi nasz informator.