Na jednej z facebookowych grup z Żoliborza pojawiło się w piątek ogłoszenie manicurzystki, która mimo nowych obostrzeń zaprasza swoje klientki do domu.
"Sąsiadki, zapraszam na mani i pedi hybrydowe w domowym zaciszu. Zapewniam sterylne narzędzia i profesjonalne produkty" - czytamy we wpisie. Tuż pod nim szybko pojawiły się pytanie o ceny i komentarze pań, które mimo lockdownu chcą zadbać o swoje paznokcie.
Tymczasem koronawirus jest w natarciu. Blisko 1/3 testów przeprowadzanych teraz w naszym kraju jest pozytywna. To obecnie najwyższy współczynnik na świecie. Dlatego igranie z pandemią jest, mówiąc delikatnie, niepoważne.
By powstrzymać szalejące statystyki zachorowań, rząd zdecydował się wprowadzić w sobotę lockdown na terenie całego kraju. Nowe obostrzenia zamykają ponownie punkty usługowe, takie jak salony kosmetyczne i fryzjerskie.
Szczegółowe obostrzenia dla handlu, usług, apel ws. ograniczeń w przemieszczaniu się przekazali premier Mateusz Morawiecki i minister Niedzielski w czwartek przed południem. Zaznaczyli, że nie są wykluczone kolejne kroki, jeśli te nie przyniosą spadku zakażeń.
Są już pierwsze reakcje branży fryzjerskiej i kosmetycznej, która zachęca klientów, by przenosili swoje wizyty na pierwsze dni po odmrożeniu. W apelu nie ma ani słowa zachęty do działania mimo obostrzeń.
- Zdrowie jest najważniejsze, dlatego przyjmujemy decyzję rządu z szacunkiem. Będziemy wyczekiwać na uśmiechy naszych klientów już 9-go kwietnia - mówi money.pl Michał Łenczyński, dyrektor zarządzający Akademii Sztuki Piękności oraz jeden z liderów branży beauty.
- Zachęcamy klientów, aby już teraz przenieśli swoje wizyty na pierwsze dni po odmrożeniu. Zadatkując rezerwację, nie tylko zajmujemy swoje miejsce w kolejce, ale także wspieramy salon w trudniejszej chwili - dodaje.