Po sobotniej konferencji ulgę może czuć branża handlowa - galerie zostaną ponownie otwarte od 28 listopada. Decyzja o poluzowaniu lockdownu jest szansą na przetrwanie i utrzymanie tysięcy miejsc pracy w branży handlu i usług.
Przedsiębiorcy piszą do premiera
Powodów do radości nie ma jednak branża turystyczna, w której o luzowaniu na razie nie ma mowy. Działalność hoteli pozostanie zawieszona do 27 grudnia, z wyjątkiem gości przebywających w podróży służbowej, sportowców oraz medyków. Organizacje zrzeszające przedsiębiorców apelują o pomoc, wspierają ich samorządowcy z wypoczynkowych miejscowości. Oliwy do ognia dolała decyzja dotycząca ferii zimowych.
Przypomnijmy. W sobotę premier ogłosił, że w tym roku szkolnym ferie odbędą się w jednym terminie w całym kraju, od 4 do 17 stycznia. Dodatkowo, jak czytamy na rządowej stronie gov.pl: "dzieci i młodzież pozostaną w domach, ze względu na zakaz organizacji wyjazdów na ferie zimowe".
"Oznacza to, że jedyna szansa dla hoteli na pobudzenie choć minimalnego popytu na usługi została im właśnie brutalnie odebrana" - powiedział PAP sekretarz generalny Izby Gospodarczej Hotelarstwa Polskiego (IGHP) Marcin Mączyński.
Według przedstawiciela Izby, czas na deklaracje pomocy ze strony rządu już się skończył, a hotele oczekują realnej, konkretnej i natychmiastowej pomocy państwa. Izba apeluje o pilne spotkanie z przedstawicielami rządu w sprawie wsparcia branży.
List do premiera napisali przedstawiciele branży turystycznej. Proszą w nim do Mateusza Morawieckiego o pilne przedstawienie rozwiązań osłonowych. W liście czytamy, że branża jest w dramatycznej sytuacji, a praktyczne zamknięcie sezonu zimowego wprowadza panikę na rynku.
Przedsiębiorcy zwracają uwagę, że decyzja rządu pozostawi bez przychodu dziesiątki tysięcy osób, nie tylko organizatorów zimowych wyjazdów, ale też m. in. 11500 wykwalifikowanych polskich instruktorów narciarskich, którym przerwa świąteczna i ferie zimowe zapewniają największą część zarobków.
Przedsiębiorców wspierają samorządowcy z górskich miejscowości, które żyją z turystyki. Burmistrz Zakopanego Leszek Dorula chce w poniedziałek spotkać się z radą miasta i włodarzami ościennych gmin, aby wypracować wspólne stanowisko i apel do rządu o zmianę decyzji dotyczącej skumulowania ferii zimowych.
Również burmistrz Szczyrku Antoni Byrdy zapowiada, że będzie walczył o zmianę decyzji rządu. "Odbieram dziś wiele słów oburzenia od właścicieli wyciągów narciarskich, właścicieli hoteli, pensjonatów i kwater w domach prywatnych, szkół i serwisów narciarskich, pojedynczych instruktorów narciarstwa i snowboardu. Wszyscy stanęliśmy w obliczu klęski finansowej" – powiedział Byrdy.
Wiele firm nie przetrwa
Rządowy plan zakłada zamknięcie branży gastronomicznej i fitness co najmniej do 27 grudnia. "Wiele firm nie przetrwa tak długiego okresu zamrożenia ich działalności – zwłaszcza, że uruchomienie wielu programów antykryzysowych planowane jest dopiero na styczeń, ze względu na to, że są one notyfikowane w Komisji Europejskiej" - zwraca uwagę Federacja Przedsiębiorców Polskich (FPP).
W opinii FPP, podobnie jak w przypadku handlu, zapewnienie dystansu społecznego oraz przestrzegania pozostałych rygorystycznych zasad bezpieczeństwa w ich działalności jest możliwe i nie ma konieczności do uciekania się do tak radykalnych rozwiązań, jak zamrożenie całej branży.
FPP apeluje więc o szybkie wypracowanie nowych wytycznych sanitarnych dla branż gastronomicznej i fitness, które umożliwią ponowne ich otwarcie. Federacja przypomina też, że dotąd wiele placówek musiało być całkowicie zamkniętych, co w samej branży przekładało się na straty rzędu 200 mln zł dziennie, a w skali całej gospodarki prawie 700 mln zł na dobę.
Z danych GUS wynika, że w listopadzie pogorszyła się koniunktura we wszystkich głównych obszarach gospodarki. Jednak najgorsze nastroje panują w gastronomii i hotelarstwie. Tam blisko 20 proc. firm uważa, że przy obecnych restrykcjach może nie przetrwać dłużej niż miesiąc. Deklarują zwolnienie w tym miesiącu niemal co piątego pracownika.