- Ma być taniej, bezpieczniej, uczciwiej. Tak jak dzieje się to w krajach cywilizowanych. Państwo musi okiełznać pragnienie zysku dużych korporacji, ale też przestępców-lichwiarzy, którzy wykorzystują to, że ludzie nie są świadomi zapisów małym druczkiem – wyjaśniał w czwartek na konferencji prasowej minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.
W poniedziałek do konsultacji międzyresortowych trafi projekt ustawy, która m.in. obniża wysokość marż przy pożyczkach na krótki czas. Czyli de facto tego, na czym firmy pożyczkowe głównie zarabiają.
Limit kosztów pozaodsetkowych, czyli wspominanych marż i ubezpieczeń, ma wynosić maksymalnie 45 proc. Teraz jest to 55 proc. W przypadku pożyczek na pół roku ten limit wyniesie jeszcze mniej – 32 proc., a na miesiąc – 22 proc. Jeśli jakaś firma pożyczkowa przekroczy ustawowy limit, to popełni przestępstwo.
Ustawa ma przede wszystkim zlikwidować szarą strefę. Chodzi o nieuczciwe firmy, które tak konstruują umowy, że np. pożyczając 15 tys. zł, jednocześnie zabierają dłużnikowi dom, mimo że ten oddawał pieniądze. Inna patologia to omijanie ustawy o kredycie konsumenckim i np. mnożenie kosztów pożyczki poprzez naliczanie odsetek od odsetek. Jednak ustawa dotyczy wszystkich uczestników rynku, czyli również uczciwie działających firm.
- Rentowność tego biznesu jest niska. Marże nie są duże. Obawiam się, że ingerencje ustawowe w model biznesowy mogą doprowadzić do tego, że prowadzenie firm pożyczkowych w Polsce przestanie się opłacać - mówi money.pl Jarosław Ryba, prezes Polskiego Związku Instytucji Pożyczkowych.
Jak dodaje, problem pojawi się, gdy wzrosną stopy procentowe lub pogorszy się spłacalność klientów.
- Propozycje Ministerstwa Sprawiedliwości są groźne i powodują niepewność na rynku. Szczególnie, że posłowie mogą jeszcze zaostrzyć przepisy - stwierdza Ryba.
W Polsce jest ok. 450 firm pożyczkowych. Pierwsze pojawiły się jeszcze w latach '90. Pionierem jest Provident, który działa w kraju od 20 lat. Portfel pożyczek wynosi tam prawie 1,7 mld zł. Drugi na podium jest Vivus (300 mln zł portfela pożyczkowego), a trzecie miejsce należy do Wonga.com.
Najlepiej zorganizowaną działalność firmy prowadzą w sektorze on-line. Za pożyczkami internetowymi najczęściej stoją międzynarodowe, fintechowe przedsiębiorstwa, które w takim modelu działają na całym świecie.
Klientami firm pożyczkowych są na ogół osoby młode, posiadające zdolność kredytową, a pożyczki udzielane są wyłącznie przez rachunki bankowe. To około połowa rynku. Jest też segment tradycyjny, czyli pożyczki udzielane i odbierane w placówkach lub domach klientów.
W 2017 r. cały sektor zarobił 160 mln zł. Za ten wynik odpowiada tak naprawdę dziesięć największych firm. 80 proc. ma nieznaczny zysk albo stratę. I właśnie im nowe regulacje mogą najbardziej zaszkodzić. Jednak zniknięcie firm z rynku to czarna, ale wciąż odległa perspektywa. W pierwszej kolejności zmieni się oferta.
- Szczególnie martwi nas obniżenie limitu przy najkrótszych i najmniejszych pożyczkach, ponieważ koszty stałe udzielenia każdego finansowania są podobne, niezależnie od jego wartości. Przez to z rynku mogłoby zniknąć pożyczki np. do 1,5 tys. zł - mówi Ryba.
Podstawowym kosztem pożyczki jest oprocentowanie liczone w skali roku. Do tego dochodzi prowizja, koszt ubezpiecznia i opłata przygotowawcza. Razem daje nam to rzeczywistą roczną stopę oprocentowania (RRSO), czyli całkowity koszt pożyczki.
Dajmy na to, że pożyczamy 2 tys. zł na 30 dni. Przy oprocentowaniu 10 proc. w skali roku, koszt tej pożyczki wyniesie nas 400 zł (czyli na koniec będziemy musieli oddać 2 tys. 400 zł). Odsetki wyniosą zaledwie ok. 16 zł, a prowizja aż 380 zł. Po zmianach w prawie koszty pozaodsetkowe wyniosą zaledwie 88 zł.
- Natomiast sprzedając klientom pożyczki o wartościach wyższych niż potrzebują narażamy się na zarzut misselingu (sprzedaż produktu niedostosowanego do potrzeb klienta – przyp. red.), a dla klienta jest to koszt nominalnie większy niż przy małej pożyczce – wyjaśnia ekspert.
Dlatego branża proponuje kompromis, aby w projekcie znalazł się zapis, że obniżone limity dotyczą pożyczek od kwoty 5 tys. zł. Eksperci zwracają uwagę na jeszcze jeden paradoks. Chodzi o limit 25 proc. na koszty pozaodsetkowe przy cywilnych umowach pożyczek. Już dziś sądy traktują takie koszty jak ukryte odsetki i nakazują ograniczenie ich do 10 proc. Propozycja Ministerstwo Sprawiedliwości mogłyby zatem sprawić, że takie pożyczki stałyby się droższe, a chyba nie o to chodziło w projekcie.
Masz newsa? Wyślij go do nas przez dziejesie.wp.pl