Z redakcją za pośrednictwem serwisu dziejesie skontaktowała się pani Agnieszka z Poznania, która w tamtejszym salonie chciała kupić Audi Q2. Używamy czasu przeszłego, bo po tym czego się dowiedziała, musi mocno zweryfikować swoje plany.
- To nie była moja pierwsza wizyta. Planuję zakup od maja i wtedy dowiedziałam się, że na samochód będę musiała poczekać 3 miesiące. Rozważałam jeszcze inne marki, a jak już się zdecydowałam w tym tygodniu, to usłyszałam, że teraz to może być rok - opowiada pani Agnieszka.
Jak sprawdziliśmy w kilku salonach tej marki w Polsce, taki właśnie termin można usłyszeć w odniesieniu do wielu modeli Audi. Tymczasem na parkingach u dilerów zostało zaledwie kilka samochodów wspomnianego modelu Q2. Trudno zatem oczekiwać, że jego wyposażenie, kolor, silnik czy skrzynia biegów będą takie, jak sobie wymarzyliśmy.
Czy rzeczywiście z dostępnością nowych samochodów jest obecnie tak źle?
Może być gorzej
- Ten rok, który niczym wyrok usłyszała czytelniczka, będzie osiągalny przy założeniu, że pod koniec oczekiwania ten okres się nie wydłuży. To niestety zdarza się coraz częściej. Producenci zapewniają w rozmowach, że przyczyną jest głównie brak mikrochipów. Nie mówią o tym oficjalnie, ale brakuje też stali, blachy i innych surowców do produkcji. Sytuacja może się jeszcze pogorszyć - mówi Tomasz Siwiński, redaktor naczelny branżowego magazynu Fleet.
Jak dodaje, polscy klienci są w tym ogólnoświatowym kryzysie szczególnie poszkodowani.
- W pierwszej kolejności producenci nasycają rynki wysokomarżowe. O tym też nie mówi się oficjalnie, ale z drogi do Polski wycofywane są samochody, bo producenci wolą je sprzedać z dużo wyższą marżą na zachodzie Europy - mówi Siwiński.
Carsmile regularnie sprawdza dostępność nowych samochodów na rynku. Z najnowszej analizy opublikowanej 2 sierpnia wynika, że średni czas oczekiwania na auto prosto z fabryki wydłużył się od kwietnia nawet o kolejne 2 miesiące. W przypadku niektórych marek i modeli czas oczekiwania wydłużył się o 8 miesięcy.
Z raportu wynika też, że powszechne jest też wydłużenie terminów już wcześniej ustalanych. Zamiast np. w czerwcu auto dociera do klienta w sierpniu lub planuje się jego sprowadzenie nawet na wrzesień. Raport potwierdza, że skrajny czas oczekiwania to 12 miesięcy, a średni 5 miesięcy.
Globalna wioska
Problem dotyczy wszystkich marek. Popularnych: Toyoty, Skody, KIA czy Hyundaia i premium jak BMW czy Mercedesa - czytamy w raporcie, gdzie analitycy w roli winnego obsadzają mikrochipy.
W przeciętnym aucie jest ich od 50 do 150. Brak jednego powoduje, że auto nie opuści fabryki. Dlatego dochodzi teraz do kuriozalnych sytuacji. Pod fabrykami stoją praktycznie w całości wykonane samochody, które czekają tylko na kilka elementów elektroniki.
Są też modele aut po prostu niedostępne. Wśród nich jest popularny na naszym rynku Ford Mondeo z tradycyjnym silnikiem, można go zamówić tylko w wersji hybrydowej. Nie ma też w salonach np. nowej Skody Fabii, Hyundai Ioniq. Niedostępna jest też KIA Sorento.
- Problemy z dostępnością samochodów dotyczą praktycznie wszystkich marek, chociaż bardzo dobitnym przykładem wśród aut premium jest Mercedes. Fabryka w ostatnim miesiącu anulowała ponad trzy tysiące zamówień. Były to samochody, na które klienci bardzo długo czekali, a teraz otrzymali informację, że będą mogli zamówić auto ponownie w 2022 roku - mówi Maciej Chrobak, kierownik działu rozwoju rynku samochodów premium w Superauto.pl.
Jak dodaje, wiele zależy od konkretnego modelu i komponentów. Wszyscy zainteresowani zakupem Audi Q7 muszą uzbroić się w cierpliwość. Samochody te zaczną być produkowane dopiero w przyszłym roku.
- Nie jest to dla nas łatwa sytuacja. Czekamy na samochody, ale ich nie dostajemy. Problem wynika z tego, co dzieje się na świecie. Łańcuchy dostaw się zaburzyły i za chwilę inni mogą mieć podobny kłopot, jak nasza branża. Dziś my, jutro ktoś inny, tak to jest w globalnej wiosce - mówi money.pl Paweł Tuzimek ze Związku Dealerów Samochodów.
Tanio już było
W takich warunkach ograniczonego dostępu do nowych aut należy liczyć się z podwyżkami.
- Podwyżki są oczywistością. Cała branża mówi, że tanio już było. Zadziała tu prawo popytu i podaży. Dotyczy to też braku surowców, które drożeją, bo ich brakuje. Już widać to w danych. Ceny aut w Polsce w porównaniu do pierwszego kwartału 2020 r. wzrosły już o 10 proc., a będzie jeszcze drożej - mówi Siwiński.
Polski Związek Przemysłu Motoryzacyjnego (PZPM), który należy do ACEA, organizacji zrzeszającej europejskich producentów pojazdów i 21 organizacji branży motoryzacyjnej w UE, również świadom jest problemu.
Na te auta polują złodzieje. Policja ujawnia
Organizacja znakomicie zorientowana w tym, co się dzieje w Europie w branży, nie ma wątpliwości, że tak źle dawno nie było.
Będzie lepiej?
- Biznes związany ze sprzętem komputerowym, AGD, RTV od lat bierze większą część produkcji mikrochipów. Dlatego ich producenci wolą się narazić nam niż branży, od której są uzależnieni. Dlatego jesteśmy na samym końcu kolejki po podzespoły - mówi Jakub Faryś, prezes PZPM.
Jak zaznacza, to nie jest problem konkretnych marek. Bardziej chodzi tu o konkretne modele z określonym wyposażeniem.
- Znam przypadek klienta, który czekał na samochód 8 miesięcy i niedawno dowiedział się, że go nie dostanie, bo tak wyposażone auto wypadło z produkcji. Mamy nadzieję, że problem zostanie zażegnany w połowie 2022 r. Chyba, że pojawią się kolejne odsłony pandemii - mówi Faryś.