A jak wiadomo, zrównoważony budżet, w którym dochody będą równe wydatkom można już wyrzucić do śmietnika. Pandemia spowodowała, że w kasie państwa nie tylko pojawi się deficyt, ale wręcz będzie on największy na przestrzeni ostatnich lat.
Według szacunków resortu finansów dziura budżetowa powinna wynieść w tym roku około 100 miliardów złotych. Mówił o tym kilka dni temu wiceminister Piotr Patkowski.
- Z tych 100 mld zł około 50-60 mld zł to będą skutki finansowe wynikające bezpośrednio z COVID-u, a 40 mld zł to będą środki przeznaczone nie na bezpośrednie zwalczanie COViD-u, ale na wydatki inwestycyjne, pobudzające gospodarkę - mówił wówczas.
Choć resort zapewnia, że z nowelizacją nie trzeba się spieszyć, to jednak projekt ustawy w końcu trafił pod obrady rządu. A słyszeliśmy o tym w zasadzie od początku pandemii.
Rząd już wczesną wiosną zapowiadał, że nowelizacja będzie konieczna. Mimo upływu ponad 4 miesięcy od chociażby zamknięcia szkół, nowelizacji budżetu wciąż się nie doczekaliśmy. Rząd przez ostatnich kilka tygodni w ogóle nie organizował posiedzeń, bo - jak podkreślali przedstawiciele obozu rządzącego - nie było takiej potrzeby. Ministrowie w kampanii wyborczej rozjechali się za to po Polsce, by zachęcać do głosowania w wyborach na Andrzeja Dudę.
Teraz ministrowie wracają do codziennej pracy, więc i potrzeba nowelizacji budżetu wróciła na tapet. Wiele wskazuje na to, że ustawa zostanie przyjęta jeszcze w tym kwartale. Tak przynajmniej chciałby rząd, o czym informowaliśmy w money.pl.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl