Jeśli chodzi o tegoroczny budżet, resort finansów komfortu nie miał już przed powodzią. Składały się na to trzy czynniki.
Po pierwsze, dochody budżetu nie idą zgodnie z prognozami, dotyczy do zwłaszcza VAT. A prognozy były bardzo ambitne, bo zakładały, że wpływy z podatku będą wyższe o 30 proc. od tych z zeszłego roku, tymczasem do sierpnia były wyższe, ale o 20 proc. Żeby wykonać plan, do końca roku powinno wpłynąć 123,5 mld zł. Dla porównania: w czterech ostatnich miesiącach zeszłego roku wpłynęło 83 mld zł.
Czyli budżet powinno zasilić prawie o 50 proc. więcej VAT niż w końcówce zeszłego roku. Dlatego realna jest luka w dochodach z tego podatku pod koniec roku. Czy dwu, czy jednocyfrowa - trudno jeszcze przewidzieć.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Drugi powód to resort zdrowia i wydatki na NFZ. Szefowa tego resortu Izabela Leszczyna zapowiedziała ostatnio, że będzie prosiła ministra zdrowia Andrzeja Domańskiego o kolejne 3 mld zł na zapłacenie za nadwykonania w szpitalach. Te pieniądze są konieczne, żeby zapewnić płynność finansową placówkom i by ewentualne braki nie odbiły się na świadczeniach dla pacjentów.
Po trzecie, resort finansów musi jeszcze w tym roku wyasygnować 10 mld zł "finansowej kroplówki", której wypłatę w ostatnim kwartale obiecał samorządowcom. Inaczej - twierdzą włodarze - wiele gmin w Polsce, w oczekiwaniu na przyszłoroczną reformę dochodów samorządowych, nie będzie w stanie spiąć budżetów.
To dlatego jeszcze przed powodzią w resorcie finansów, mimo finalizowania prac nad projektem przyszłorocznego budżetu, równolegle coraz poważniej brano pod uwagę korekty jeszcze w tegorocznym budżecie. - Gospodarka nie idzie tak, jak zakładaliśmy wcześniej. Mamy wysoki deficyt, a jednocześnie nie możemy oszczędzać na inwestycjach. Nie dowieziemy też tegorocznego planu w dochodach z VAT - wskazywał wówczas nasz rozmówca z rządu.
Powódź może jeszcze wiele zmienić
Powódź zmieniła sytuację. Bo minister finansów już zadeklarował, że szykuje 2 mld zł na likwidowanie skutków powodzi, a przede wszystkim doraźną pomoc dla powodzian. Kwota ta może jeszcze się zwiększyć, choć jak wcześniej pisaliśmy, nawet jeśli osiągnie poziom 3 mld zł, to w trybie przyjętym przez MF (art. 26 Ustawy okołobudżetowej, umożliwiający uruchomienie specjalnej rezerwy) samo to jeszcze nie będzie rodziło potrzeby nowelizacji ustawy budżetowej.
W poniedziałek na antenie Radia Zet minister Andrzej Domański zasugerował też, że mogą się jeszcze zmienić limity pomocy finansowej dla powodzian wypłacanej z myślą o remontach i odbudowie budynków i mieszkań (do 100 tys. i do 200 tys. zł). - Czekamy, jakie jeszcze będą potrzeby na ten rok - mówi nasz rozmówca związany z resortem finansów.
Pytanie, ile jeszcze będzie trzeba wyłożyć na ten cel. Zależy to od ostatecznej sumy szkód oraz od tego, jak szybko i ile będzie można uruchomić pieniędzy z innych źródeł, np. unijnych z Funduszu Spójności. W przypadku eurofunduszy resort Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz sygnalizuje, że to kwestia najbliższych kilku tygodni.
Nasi rozmówcy z resortu Andrzeja Domańskiego przekonują, że decyzja o zmianach w tegorocznym budżecie jeszcze nie zapadła, a zdecyduje o tym stopień wykonania wydatków budżetowych.
Możliwe oszczędności
Do sierpnia z budżetu wydano blisko pół biliona złotych tj. około 58 proc. wydatków zaplanowanych na cały rok. Wiadomo już, że będą pewne oszczędności np. dotacja dla ZUS zapewne będzie mniejsza o kilka miliardów złotych. Najważniejsze pytanie dotyczy jednak innych pozycji, zwłaszcza wydatków MON. Z reguły budżet obronny nie był wykonywany w całości, co przy dużych jego rozmiarach powodowało, że oszczędności były spore.
Do tego nie wiadomo, czy jakieś zaskórniaki nie pojawią się też w innych miejscach.
Decyzji jeszcze nie ma, bo chcemy mieć dokładniejsze informacje jak idą wykonania - podkreśla nasz rozmówca.
W poprzednich latach tzw. niewykonania budżetu sięgały nawet 1 proc. PKB, czyli w obecnych warunkach sięgnęłyby ok. 40 mld zł. To sprawiło, że np. jeszcze w poprzedniej kadencji rząd, raportując Brukseli swoje plany budżetowe na kolejny rok w ramach Aktualizacji Planu Konwergencji, od razu podawał deficyt pomniejszony o przewidywane niewykonanie w 100 proc. wydatków budżetowych.
Nowelizacja budżetu w trakcie roku była kiedyś uznawana za ostateczność. Przez lata resort finansów bał się, że będzie to świadectwo dla rynków finansowych, że rząd nie radzi sobie z finansami publicznymi.
To podejście zmieniło się w czasach rządu PiS, gdy zaczęła być traktowana niemal jako rutynowa operacja. W trakcie dwóch kadencji rządów tej partii zmiana ustawy budżetowej odbyła się kilka razy. Ostatni raz roku temu, gdy zapisano w nim dodatkowe pieniądze dla samorządów i dodatkowe pieniądze dla budżetówki. Wcześniej budżet był nowelizowany w 2021 i w 2020 roku z powodu pandemii, a także w 2017 r.
Grzegorz Osiecki i Tomasz Żółciak, dziennikarze money.pl