Agrounia wytacza ciężkie działa przeciw rządowi, zapowiadając blokady w całym kraju. Na ich czele staje 33-letni rolnik spod Sieradza - Michał Kołodziejczak. Jeszcze kilka lat temu nie słyszał o nim nikt, dzisiaj jego związek staje się siłą zdolną do protestów, które niepokoją władzę.
Nic dziwnego, że jest porównywany z Andrzejem Lepperem, niegdysiejszym liderem Samoobrony. Późniejszy wicepremier też pod koniec lat 90. regularnie blokował drogi. I też mówił o ratowaniu zagrożonego polskiego rolnictwa.
Sam Kołodziejczak za takie porównania się nie obraża. Woli mówić, że czuje się kontynuatorem "ruchu ludowego", ale też Solidarności Walczącej, organizacji opozycyjnej kierowanej niegdyś przez Kornela Morawieckiego.
Michał Kołodziejczak. Buntownik czy polityk?
- Przed swoją śmiercią Kornel Morawiecki nieraz mówił mi, że decyzji swojego syna, premiera, nie rozumie. Mówił też, że wspiera moje działania - opowiada money.pl Kołodziejczak. Lider Agrounii nazywa zmarłego w 2019 r. Morawieckiego seniora "prawdziwym buntownikiem". - A jego syn żadnym buntownikiem nie jest, to potulny miś, który chce na protestujących wysyłać policję. Gdzie w nim ideały Solidarności Walczącej? - pyta Kołodziejczak.
Czytaj też: Protest rolników. Kołodziejczak w money.pl odpowiada Morawieckiemu: To wypowiedzenie wojny
Agrounia, jak zapewnia jej lider, na razie skupia się na działalności związkowej. - Na walce o polską wieś, o polskich pracowników - mówi jej lider. Ale Kołodziejczak od razu zaznacza, że chce, by jego siła znalazła się nie tylko w parlamencie, ale i w rządzie. - Nam zależy, żeby załatwiać konkretne sprawy, a konkretne sprawy załatwia się właśnie w rządzie - mówi w rozmowie z money.pl.
Jakie ma na to szanse? Łukasz Pawłowski, prezes Ogólnopolskiej Grupy Badawczej uważa, że "Kołodziejczak może w polityce sporo namieszać".
Między Kaczyńskim a Tuskiem
- 40 proc. wyborców nie ufa władzy ani opozycji. On tu może wbić klin. Weźmy wyborców na wsi. Od PSL-u już odeszli, na Tuska wielu z nich po prostu nigdy nie zagłosuje. Kołodziejczak jest dla nich ciekawą propozycją - uważa Pawłowski.
Jak jednak dodaje ekspert, również poza wsią rośnie popularność Agrounii. - Jest elektorat lewicowy, ale nie ten światopoglądowy. To pracownicy marketów, agencji ochrony, fabryk... Miliony potencjalnych wyborców - opowiada Pawłowski, szacując, że jeśli Kołodziejczak wystartuje w wyborach, może zdobyć 5-6 proc. głosów.
Kołodziejczak już zresztą pierwsze próby zaistnienia w polityce ma za sobą. W 2014 r. został radnym swojej gminy, i to wybranym z listy PiS. Z partii jednak został wyrzucony za organizowanie protestów. A te były zwykle tyleż widowiskowe, co kontrowersyjne. Raz Kołodziejczak przemawiał na przykład ze świńskim łbem w rękach. Miał to być symbol, jak to rząd "odcina łeb polskiemu rolnictwu".
Podczas protestów Agrounii nieraz na ulice wyrzucano jedzenie. Gdy związek protestował przeciwko "piątce dla zwierząt", pod dom Jarosława Kaczyńskiego wyrzucono warzywa, jajka, mięso oraz martwą świnię.
Mało kto organizuje tak ostre protesty antyrządowe, a mimo to Kołodziejczak podkreśla, że "nie jest totalną opozycją". Podczas niedawnej, ostrej rozmowy z dziennikarką TVP powiedział nawet, że i o jej prawa zamierza walczyć. Politycy mają z nim problem. Również ci z opozycji, bo nie bardzo wiedzą, jak się do niego ustosunkować.
- Podchodzę do niego z życzliwością, jak do każdego człowieka. Ale niech się nie staje nowym Lepperem, bo Lepper przecież fatalnie skończył - mówi Marek Sawicki z PSL.
- Widziałem, jak ludzie podchodzą do niego i chcą mu przybić piątkę. Na pewno jest na fali. Ale polityka widziała już wiele gwiazd jednego sezonu - opowiada nam z kolei jeden z polityków opozycji.