Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Adam Janczewski
Adam Janczewski
|

Nowy polski hit turystyczny. W sercu Puszczy jak na Krupówkach

213
Podziel się:

Choć to wciąż Podlasie, zdecydowanie nie wygląda jak Polska B. Coraz lepsza infrastruktura turystyczna - przybywa knajp, miejsc noclegowych, no i turystów. W długi czerwcowy weekend przez Białowieżę przewija się ich masa - rowerami, autami, z kijkami, na motocyklach.

Nowy polski hit turystyczny. W sercu Puszczy jak na Krupówkach
Puszcza Białowieska, wejście w główne w Białowieży. (money.pl, Adam Janczewski)

Do Białowieży dojechać można dwiema drogami - z Hajnówki i Narewki. Na obu trasach, biegnących przez Puszczę Białowieską, kolumny kolorowo ubranych rowerzystów zwiastują, że Białowieża znów jest turystycznym hitem. Już na miejscu lokalni przedsiębiorcy potwierdzają - obłożenie kwater na długi weekend jest stuprocentowe.

W samej Białowieży w dzień jest w miarę spokojnie. Przyjezdni rozchodzą i rozjeżdżają się po Puszczy Białowieskiej. Na przeszło sześciuset kilometrach kwadratowych leśnych terenów (powierzchnia większa od Warszawy), każdy znajdzie swoje miejsce i swój szlak. Nie trzeba się przeciskać.

W porze obiadowej i wieczorem wszyscy wracają do Białowieży. Zdarza się, że na wolny stolik w knajpie trzeba poczekać nawet godzinę.

Zobacz także: Dom w samym centrum miasta. Widoku nie sprzeda żaden deweloper

Bywa tak między innymi w Gospodzie Pod Żubrem - w centralnym punkcie, bo przy samej bramie do siedziby Białowieskiego Parku Narodowego. Współwłaściciel tego rodzinnego biznesu Andrzej Dowbysz przyznaje, że turyści w tym roku wyjątkowo cierpliwie i beztrosko znoszą stanie w kolejkach.

- Wszyscy są spragnieni rozrywki. Mówimy, że na stolik trzeba poczekać nawet godzinę, ale to ludziom nie przeszkadza. Stoją, piją piwo, rozmawiają ze sobą przyjaźnie. Później nawet razem siadają do stolika - opowiada z uśmiechem restaurator.

Do cierpliwości zachęcają też ceny w białowieskich lokalach, które mogą pozytywnie zaskoczyć. Około 20 złotych za porcję babki ziemniaczanej czy pierogów. Regionalne piwa od 10 do 14 złotych za kufel. Jest też lokalny specjał z trawą żubrową. Restauratorzy po pandemicznym kryzysie deklarują, że nie podnieśli cen.

- Zastanawialiśmy się co zrobić z cenami. Zdecydowaliśmy się zostawić je na poziomie sprzed pandemii. Lepiej żeby stała kolejka i przyszło więcej osób. Poza tym w trudnej sytuacji byliśmy nie tylko my, ale też wielu z tych, którzy do nas przyjeżdżają - mówi solidarnie Andrzej Dowbysz.

Pandemia nie do odrobienia

Hotelarze, restauratorzy, przewodnicy w Białowieży zakasali rękawy i pracują pełną parą. Cieszą się z najazdu turystów, ale uważają, że strat po pandemii nie da się odrobić.

- Przyjdzie lato i nawet jeśli będzie mnóstwo turystów, my tego nie przerobimy. To musi się rozkładać czasowo. Ostatniego roku nie da się odrobić, ale mam nadzieję, że przynajmniej będziemy już normalnie zarabiać - mówi przedsiębiorca i właściciel kwatery, kawiarni oraz wypożyczalni rowerów Sławomir Droń. Zwraca też uwagę, że zainteresowanie wypoczynkiem w Białowieży jest teraz gigantyczne.

- Hotele dalej mogą przyjmować tylko połowę gości, ale obłożenie w hotelach i kwaterach jest stuprocentowe. Już miesiąc temu ciężko było o wolny pokój - zauważa Sławomir Droń i ma całkowitą rację. Na najpopularniejszych serwisach do rezerwacji noclegów nie ma szans na znalezienie w weekend wolnego pokoju w Białowieży.

Droń szacuje, że w wiosce, która liczy około dwóch tysięcy mieszkańców, nocuje teraz kilka tysięcy turystów. Do tego trzeba doliczyć tych, którzy dojeżdżają z innych miejscowości z rejonu puszczy albo robią objazdówkę po Podlasiu. To dla lokalnych przedsiębiorców ogromny biznesowy potencjał.

Turyści zostawiają krocie

Sławomir Droń wraz z grupą lokalnych przedsiębiorców oszacował, że przeciętny turysta zostawia w Białowieży między 250 a 800 złotych dziennie. Rachunek jest dość prosty. Nocleg to minimum 70 złotych. Jeżeli ktoś chce spać w apartamentach, to nawet 300. Wypożyczenie roweru - około 50 złotych za dzień, elektryczny rower kosztuje dwa razy tyle. Obiad w przeciętnej knajpce to wydatek około 40 zł - w drogim hotelu - około 200 zł. Do tego wycieczki po puszczy, bilety wstępu czy pamiątki.

W tym ostatnim specjalizuje się pan Jarosław, który w centralnym punkcie wioski ma swoją budę z rękodziełem. Siedzi tam przez cały dzień, struga i sprzedaje - przede wszystkim drewniane żubry.

Rzeźbiarz - emeryt z rozrzewnieniem wspomina lata świetności, kiedy robił rękodzieło do Cepelii - To wszystko szło do Holandii, Danii, Norwegii, Belgii. A teraz tylko co do emerytury dorobić - wzdycha artysta, ale też przyznaje, że ostatnie dni w interesie są dobre.

- Ludzi jest jak na Krupówkach. Była ta choroba, to było pusto, a teraz się zaczęło. Trochę trzeba zarobić - towar jest, podatki płacę - tłumaczy pan Jarosław i narzeka na, delikatne mówiąc, średni gust turystów.

- Pan zobaczy, to wszystko z Chin - mówi wskazując na pluszowe i plastikowe żubry. - Tu nikt nic nie robi. Ja cztery godziny jednego żubra strugam, a sprzedaję za 50 złotych - żali się emeryt. Uważa, że szczególnie zły gust w wyborze pamiątek mają Polacy.

Coraz więcej Polaków

Ze względu na pandemię i ograniczenia w przemieszaniu się do Białowieży wyjątkowo nieprzyjeżdżają zagraniczni turyści. Lukę tę wypełniają Polacy, którzy z kolei zamiast podróżować za granicę, wybierają urlop w kraju.

- Kiedyś mieliśmy tyle samo angielskich i polskich menu. Teraz mamy tylko dwa po angielsku, na wszelki wypadek - przyznaje restaurator Andrzej Dowbysz.

Podobne spostrzeżenia ma Sławomir Droń. - Wiosna to był czas turystów zza granicy, wtedy praktycznie cały czas rozmawialiśmy po angielsku. Na przykład przyjeżdżało wielu birdwatcherów. Teraz turystów zza granicy prawie nie mamy. Przyjeżdżają Polacy. I to też dobrze, bo rodacy odkrywają to miejsce - przekonuje przedsiębiorca.

Widać to też po rejestracjach aut zaparkowanych w Białowieży: Warszawa, Warszawa, Wrocław, Poznań, Warszawa, Gdańsk - można by tak ciągnąć długo tę wyliczankę.

- Dużo ludzi przyjeżdża teraz też ze Śląska, co mnie zdziwiło, bo Śląsk to był zawsze nad morzem - zauważa Andrzej Dowbysz.

Przedsiębiorcy podkreślają, że dużo dała zdecydowanie lepsza infrastruktura drogowa – m.in. ekspresówka z Warszawy do Białegostoku.

Jak na Krupówkach, ale puszczy nie zadepczą

To co jest zbawieniem Białowieży, może okazać się też jej przekleństwem. Wielu mieszkańców obawia się, że turyści zadepczą puszczę i sielski klimat podlaskiej wsi. Mimo coraz większego napływu turystów, jest jednak nadzieja, że tak się nie stanie. Przede wszystkim w Białowieży nie ma życia nocnego.

- Niektórzy liczą, że będzie tu disco, kasyno, ruletka. Zdarzają się tacy turyści, którzy nie wiedzą po co tu trafili i czym tę Białowieżę jeść. Oczekiwali atrakcji, których tu nie ma. Oni tu już nie wrócą i dobrze, bo po co marnować swój czas. Ale są i tacy, którzy są zachwyceni i wracają kilka razy w roku - wyjaśnia Sławomir Droń.

Skuteczną zaporą przed zbyt dużym napływem turystów jest także przyroda, która nie pozwala na nadmierne rozrastanie się osady.

- Tu nie będzie drugiego Zakopanego dlatego, że są strefy ochronne i Białowieża nie ma gdzie się rozrastać. Dzięki temu nie walną nam tu nigdzie Gołębiewskiego - cieszy się miejscowy przedsiębiorca.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(213)
WYRÓŻNIONE
Jest Radość
3 lata temu
Pincety zadepczą wszystko. Wydziarane Madki razem z konkubentami bezwzględnie i z premedytacją realizują plan nakreślony przez nowe elyty.
Knock, knock
3 lata temu
Nie pozwólcie aby Białowieża stała się tak tandetnym miejscem jak Zakopane.
MARO
3 lata temu
Zakopane na Południu jest tym samym co Sopot czy Międzyzdroje na Północy, czyli miejscem dla snobów. Byłem więc mam prawo się wypowiedzieć, ale więcej mnie tam nie zobaczą, nie jestem sknerą ale krową do dojenia też nie jestem, ceny z kosmosu, wszechobecna tandeta. Miśki na Krupówkach mają brudne futra, są natarczywe, napastliwe, złośliwe, aroganckie i jedzie od nich wódą już od samego rana. Natomiast Górale to chyba jest jedno z zaginionych plemion wywodzących się tak zwanego ''narodu wybranego'', tak samo uwielbiają kasę, zrobią dla niej wszystko, nawet zamęczą konie, nazywają je dudkami, a nas ceprami.
NAJNOWSZE KOMENTARZE (213)
Mike
3 lata temu
Najlepszy ten z grillem ha ha ha
BorSuk
3 lata temu
20 zł za piwo - to za lokalne Carskie pół roku temu rozlane do beczek. A ten od rowerów to niech się biznesem zajmie, a nie ekologią - biznes mu lepiej wychodzi. Brońmy Białowieżę przed Krupówkami jak przed Szwedami w Potopie (tak prawdę mówiąc przyczyną byli Polacy pokroju PISu). Puszcza For Ever!!!
adam
3 lata temu
Strefę ochronną można zmienić. Tak jaka w Karpaczu, pod Babią Górą i w Puszczy Noteckiej. Musi się tylko znaleźć hojny inwestor i chciwy burmistrz/sołtys/prezydent/radny. Kasa czyni cuda.
forest
3 lata temu
Wszędzie ten lud wlezie. Potem dziki, lisy, niedźwiedzie i lisy uciekają do miasta.
sknera
3 lata temu
"piwa od 10 do 14 złotych za kufel." no faktycznie tanio!
...
Następna strona