W Ministerstwie Sprawiedliwości trwają obecnie rozmowy nad nowym sposobem ściągania pieniędzy z niechętnych do płacenia alimenciarzy. Wtorkowy "Dziennik Gazeta Prawna" ujawnia plany resortu - komornik będzie miał możliwość zatrzymania części pieniędzy ze sprzedaży nieruchomości dłużnika.
- W tej chwili toczą się dyskusje o wysokości kwoty, która ma się składać na swego rodzaju "kapitał żelazny", z którego można by czerpać, gdyby dłużnik dalej nie wywiązywał się z obowiązku alimentacyjnego, a pozostałe rodzaje egzekucji były nieskuteczne - mówi w rozmowie z "DGP" przedstawiciel Ministerstwa Sprawiedliwości.
Jak czytamy na łamach dziennika, to może być 24-krotność minimalnego lub średniego wynagrodzenia - to stanowiłoby kolejno 72, a nawet 140 tys. zł. Wartość byłaby stała bez względu na wysokość alimentów.
Zdaniem mec. Katarzyny Deresz, która komentowała na łamach "DGP" nowy sposób na ściąganie pieniędzy z dłużników, nie jest to jednak tak oczywiste. Bowiem, jak mówi, dłużnicy alimentacyjni już na samym początku sprawy alimentacyjnej upłynniają swój majątek.
- Powodzenie tych przepisów opiera się na optymistycznym założeniu, że w ogóle dojdzie do sprzedaży nieruchomości - komentuje ekspertka w rozmowie z dziennikiem.
Podobnego zdania jest Robert Damski, komornik przy Sądzie Rejonowym w Lipnie. Jak tłumaczy w rozmowie z "DGP", dłużnicy alimentacyjni rzadko są oficjalnymi właścicielami nieruchomości, zatem obecnie egzekucja z nieruchomości jest rzadko stosowana.
Z drugiej strony jednak, jego zdaniem, propozycja Ministerstwa Sprawiedliwości może być w niektórych sytuacjach jedyną szansą dla dziecka na odzyskanie pieniędzy. - Jeśli już w alimentach dochodzi do egzekucji z nieruchomości, to najczęściej oznacza, że wszystkie inne sposoby wyegzekwowania należności na dzieci zostały wyczerpane - ocenia Damski.
W ubiegłym roku komornicy ściągnęli rekordowe 9 mld 249 mln zł ze świadczeń alimentacyjnych. Jak podało na początku br. Ministerstwo Sprawiedliwości, to najwięcej od 5 lat.