Sejm odrzucił w czwartek uchwałę Senatu, odrzucającą w całości nowelizację ustawy o OZE, która wprowadza m.in. nowy system rozliczeń dla prosumentów - net billing.
Jak pisaliśmy, według nowych zasad wyprodukowaną energię będzie trzeba zużywać od razu, natomiast nadwyżkę odsprzedawać po cenie rynkowej. Kłopot w tym, że w dzień jej cena jest o ponad połowę niższa niż w nocy i wieczorem, kiedy będzie trzeba ją z powrotem dokupić, bo panele bez słońca energii nie produkują. To oznacza, że zwrot inwestycji w panele znacznie się wydłuży.
Czytaj też: Fotowoltaika zamiast lokat w banku. Można płacić mniej za prąd, ale z inwestycją trzeba się spieszyć
Net billing będzie obowiązywać od 1 kwietnia 2022 r. Ustawa zakłada, że wszyscy którzy staną się prosumentami wcześniej, będą rozliczani na dotychczasowych, korzystniejszych zasadach - czyli w systemie opustów - przez 15 lat.
Net billing. Jak to działa?
Regulacje o net billingu przewidują, że prosumenci mają sprzedawać nadwyżki energii wprowadzane do sieci, zaś za pobraną energię będą płacić tak jak inni odbiorcy. Mają też ponosić opłaty dystrybucyjne, z 15 proc. rabatem na opłatach zmiennych dystrybucyjnych dla energii wprowadzanej do sieci oraz zmagazynowanej tam przez osoby i podmioty niebędące przedsiębiorcami.
Rozliczanie w systemie net billingu będzie się odbywać w okresie 12 miesięcy. Prosument ma dysponować depozytem - ewidencją środków prowadzoną miesięcznie i z niego mógłby płacić za zużytą energię. Wartość energii zapisywana będzie w depozycie, miałaby być liczona na razie według średniej ceny miesięcznej.
Od energii wprowadzonej do sieci prosument nie będzie płacić VAT ani PIT. Jednak pobierając energię z sieci płacił będzie częściowo opłaty dystrybucyjne, opłatę OZE i kogeneracyjną oraz akcyzę i VAT.
Dziś prosumenci produkujący energię w instalacjach do 10 kWp rozliczają się w stosunku 1 do 0,8. Za jedną jednostkę energii wprowadzoną do sieci mogą pobrać darmo 0,8. Przy większych instalacjach (powyżej 10 kWp) ten stosunek wynosi 1 do 0,7. To system net meteringu wykorzystujący mechanizm opustów. Rozliczanie następuje w okresach półrocznych. Prosumenci nie płacą części opłat dystrybucyjnych za użytkowanie sieci.
Boom na fotowoltaikę
Z powodu nadchodzących zmian, w ostatnich miesiącach Polacy masowo zainteresowali się instalacją fotowoltaiki - tak, by przez najbliższe 15 lat móc korzystać z korzystniejszego systemu rozliczeń. Dlatego w firmach zaczyna brakować wolnych terminów na montaż instalacji, a na rynku - dostępnych części i mikroprocesorów.
Moda na fotowoltaikę w ostatnich latach rozkwitła. Jak pisaliśmy, w 2017 roku na takie panele na dachach bloków zdecydowała się np. Spółdzielnia Wrocław-Południe. Efekt? Jeszcze w 2017 r. spółdzielnia płaciła za zużycie prądu w częściach wspólnych budynków, na których później zainstalowano panele, 425 tys. zł. Już w 2018 r. rachunek spadł do 120 tys. zł. W roku 2019, wraz z dołożeniem kolejnych instalacji, zmniejszył się do 83 tys. zł.
Czytaj też: Ceny instalacji fotowoltaicznych ostro w górę. Trwa wyścig, by zdążyć przed rządowymi zmianami