Mieszkańcy Kolombo, stolicy Sri Lanki, dotknięci pogłębiającym się kryzysem gospodarczym, mówią, że jedzą o połowę mniej niż kiedyś, ponieważ ceny żywności podwoiły się w niecały rok. Właściciele kawiarni, piekarni i salonów musieli zwolnić pracowników. Stanęli przed perspektywą całkowitego zamknięcia swoich biznesów, bo wielogodzinne przerwy w dostawie prądu i kurczące się pensje odstraszyły klientów. Kraj przeżywa najgorszy kryzys od dziesięcioleci – informuje Al Jazeera. Co się stało?
Załamanie gospodarki na Sri Lance. Zaczęło się od problemów z długiem
Główną przyczyną tak dotkliwego załamania jest problem ze spłatą długu zagranicznego i kryzys walutowy. Na początku roku kwota zagranicznego zadłużenia Sri Lanki sięgnęła 7,3 mld dol. Rząd nie był w stanie go obsłużyć. W efekcie nie mógł zapłacić za import surowców i innych niezbędnych produktów. Zaczęło brakować paliwa, co z kolei spowodowało trwające nawet kilkanaście godzin przerwy w dostawie prądu i doprowadziło do wstrzymania transportu w niektórych częściach kraju – relacjonuje Al Jazeera.
Inflacja w marcu poszybowała. Ceny żywności wzrosły o 30,2 proc. Wartość rupii lankijskiej w stosunku do dolara spadła o 30 proc. Stała się ona najgorzej radzącą sobie walutą na świecie.
Rząd próbuje ratować sytuację. Zwrócił się o pomoc do Międzynarodowego Funduszu Walutowego, szuka też wsparcia finansowego w Indiach, które w lutym przyznały Sri Lance linię kredytową w wysokości 500 mln dol., by mogła sfinansować import paliwa. To nie wystarczyło. W kolejnym miesiącu Indie zatwierdziły drugą linię kredytową o wartości miliarda dolarów, aby pomóc w złagodzeniu braków artykułów pierwszej potrzeby – informuje Al Jazeera.
Masowe protesty i ostra reakcja rządzących
Braki, przerwy w dostawie prądu i wysokie ceny żywności wywołały w kraju masowe protesty i polityczne trzęsienie ziemi. Na początku kwietnia do dymisji podali się wszyscy członkowie rządu, oprócz prezydenta i premiera. Tymczasem obywatele winą za fatalny stan gospodarki obarczają właśnie prezydenta. "Gota (prezydent Gotabaya Rajapaksa – przyp. red.) do domu", "Mamy dość", "Kraj należy do wszystkich, a nie do jednej rodziny" – można było przeczytać na transparentach w czasie protestów zorganizowanych w kwietniu w stolicy Sri Lanki.
W całym kraju wprowadzono wtedy stan wyjątkowy i godzinę policyjną. Władze tymczasowo zablokowały też dostęp do mediów społecznościowych, w tym Facebooka, Twittera i popularnych komunikatorów. W ciągu pierwszych 12 godzin obowiązywania godziny policyjnej policjanci aresztowali setki osób.
W miarę pogłębiania się kryzysu każdy, kto może opuścić Sri Lankę, zamierza to zrobić – relacjonuje Al Jazeera.