Czy zarzuty koalicji wobec Adama Glapińskiego są dęte?
I tak, i nie. Koalicja zarzuca prof. Glapińskiemu osiem obszarów, w których mogło dojść do złamania prawa. Wniosek zawiera zarzuty pod jego adresem dot. m.in. pośredniego finansowania deficytu budżetowego przez skup obligacji, interwencji FX bez należytego upoważnienia od zarządu NBP oraz uchybienia innych obowiązków, w tym upolitycznienia banku. Posłowie wskazują na szereg nieprawidłowości, które powinna zbadań Komisja Odpowiedzialności Konstytucyjnej. To ona bowiem będzie ów wniosek opiniować.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Co w nim widzimy? Największe kontrowersje wzbudza skup obligacji dokonany w latach 2020-21. W największym skrócie NBP miał pomóc rządowi skupić dług, który ten wyemitował, żeby wspomóc zmrożoną lockdownami gospodarkę. "Pieniądze poszły na ratowanie miejsc pracy" - lubią mówić politycy prawicy.
Okazuje się, że w większość pieniędzy poszła na ratowanie samego budżetu ekipy Mateusza Morawieckiego, bo "covidowych" obligacji (13 proc. emitowanych przez PFR w ramach tarczy) w portfelu polskiego banku jest mniej niż skarbowych (57 proc.). Większość zakupionych obligacji nie była związana z pandemią. Mogło też dochodzić do łamania procedur. Nie jest więc kwestionowany sam skup aktywów ("przecież wtedy tak robili wszyscy" - często pada taki argument), a sposób i jakość podejmowanych działań.
Co ważne, jeśli jednak RPP poprzedniej kadencji dwoma uchwałami autoryzowała prowadzoną przez zarząd NBP procedurę skupu obligacji, to udowodnienie, że bank bezpośrednio współfinansował budżet kraju (co jest prawnie zakazane), będzie niezwykle trudne.
Co do upolitycznienia banku, to nie jest to raczej sprawa dla Trybunału Stanu. Dochowanie formalności prawnych przy interwencjach walutowych należy za to sprawdzić przed Komisją. Tak samo jak ograniczenie możliwości podejmowania działań przez Radę Polityki Pieniężnej przez brak dostępu do dokumentacji. Money.pl szeroko opisywał te przypadki i Komisja również powinna je sprawdzić. Władza oskarża prof. Glapińskiego także o wprowadzenie Ministerstwa Finansów w błąd podczas sierpniowej estymacji wpłaty zysku banku do budżetu państwa (więcej szczegółów znajdziecie TUTAJ). Rzeczywiście, nic nie wskazywało na to, że bank osiągnie wtedy 6 mld zł zysku. Ciężko będzie jednak udowodnić intencjonalną chęć okłamania urzędnika w tej sprawie.
Czy prof. Glapiński ustąpi ze stanowiska?
Politycy liczą, że prof. Glapiński w obliczu postawienia przed Trybunał Stanu sam zrezygnuje z pełnienia swojej funkcji. Są to jednak płonne nadzieje. Z sobotniej wypowiedzi wiceprezes NBP Marty Kightley wynika, że prezes NBP Adam Glapiński "nie odsunie się" od obowiązków na czas całej procedury. Będzie on też bronił swojego dobrego imienia.
Czy więc cała procedura postawienia szefa NBP przed TS jest bez sensu?
Prace Komisji Odpowiedzialności Konstytucyjnej mogą trwać miesiącami. Politycy mówią, że nawet rok. Deadline'u ustawowego w tej sprawie nie ma. Cały "polityczny teatr" z tym związany może być więc odgrzewany w miarę potrzeb rządu. Późniejsze proces przed Trybunałem Stanu może z kolei ciągnąć się latami. W banku i tak się nic w najbliższych kwartałach nie zmieni. W razie zawieszenia prof. Glapińskiego (co również wywoła zawirowania prawne przez wyrok Trybunału Konstytucyjnego), w jego buty wskoczy najbardziej zaufana prawa ręka prezesa w banku Marta Kightley. Od samego początku broni ona swojego szefa jak lwica. Pod jej władztwem PiS-owscy nominaci nie stracą więc nagle pracy, a bank sam się nie oczyści. Co więcej, pamiętajmy, że do połowy 2025 r. na stanowisku prezydenta stoi Andrzej Duda, który nie powoła nowego, niepisowskiego prezesa na to stanowisko.
Czy więc postawienie prof. Glapińskiego jest tylko politycznym cyrkiem i w gruncie rzeczy procesem bez sensu? Nic z tych rzeczy. Wszędzie tam, gdzie prof. Glapińskiemu stawiane są zarzuty łamania prawa, regulaminu w relacjach z RPP czy członkiem zarządu Pawłem Muchą, wymagane są dowody z zeznań i dokumentacja nieprawidłowości. O ile Komisja potwierdzi te zarzuty, tak naprawdę Trybunał Konstytucyjny wcale nie będzie potrzebny. Wystarczy prokurator i prawomocny skazujący wyrok sądu. Wtedy z mocy ustawy prof. Glapiński będzie musiał zostać odsunięty od kierowania bankiem.
Jaka jest największa wartość wniosku o Trybunał Stanu?
Jest to wypranie brudów w NBP na zewnątrz. Do tej pory opinia publiczna nie ma zielonego pojęcia o większości uchwał podejmowanych przez zarząd banku. A z maila Pawła Muchy, skonfliktowanego z prof. Glapińskim członka zarządu, do którego dotarł money.pl, wynika, że powstały analizy prawne mówiące o tym, że mogło dojść na łonie banku do łamania prawa w tym zakresie.
Komisja więc, przesłuchując świadków, może dojść do wniosków i zdobyć dowody przestępstw, o których jeszcze nie mamy nawet pojęcia. I to jest największa wartość tego całego procesu. Do tej pory działania NBP nie miały wiele wspólnego z transparentnością. Teraz będzie musiało się to zmienić.
Damian Szymański, wiceszef i dziennikarz money.pl