Pyta mnie Pan Marek Z. z Krakowa o co chodzi z tą "tarczą antykryzysową dla przedsiębiorców i pracowników” i dlaczego z ust wielu ekspertów, a przede wszystkich samych zainteresowanych, czyli i przedsiębiorców i pracowników, właśnie słychać, że kierunek może jest i dobry, ale bardziej przypomina gaszenie wielkiego pożaru lasu dziecięcym pistoletem na wodę przygotowanym na śmingus dyngus niż realną pomoc w tej bezprecedensowej sytuacji.
Otóż Panie Marku, problem leży właśnie, z jednej strony, w standardowym działaniu w niestandardowej, zupełnie bezprecedensowej, sytuacji, a z drugiej, w marketingu działań zamiast działań realnych.
Doskonałym tego przykładem jest zachowanie NBP i Rady Polityki Pieniężnej. Otóż RPP (którą nota bene - jak powtarzam od początku jej istnienia - trzeba jak najszybciej zlikwidować, bo jest zupełnie niepotrzebna w tym kształcie, a teraz, jak się okazuje, może być jeszcze szkodliwa) postanowiła obniżyć stopy procentowe, ponieważ "coś się dzieje".
Po co i dlaczego? Otóż inflacja już w styczniu, jeszcze przed epoką koronawirusa, jak wiadomo, "wymknęła się spod kontroli NBP" (czytaj: NBP popełniło elementarny błąd w szacunkach i prognozach), ale jak nas zapewniano "przejściowo". Doprawdy?
A ile ten okres przejściowy będzie trwał? Obniżka stóp procentowych rozwarła nożyce już do ponad trzech punktów procentowych (stopy versus inflacja), a najbliższe miesiące mogą te nożyce rozewrzeć do nieprzewidywalnej wielkości. Jakie to będzie miało konsekwencje dla i tak łatwego do zdestabilizowania zbiorową paniką systemu bankowego? Nie wiem. Jakie będzie miało konsekwencje dla transferów finansowych, poziomu lokat w bankach? Nie wiem.
Wiem natomiast, że znacznie pogłębiło, spodziewany w sytuacjach nadzwyczajnych, spadek polskiej waluty wobec walut rezerwowych ze wszystkimi tego konsekwencjami. Komu i w czym to pomoże w tej sytuacji? Wiem, może pomóc NBP w zwiększeniu zysku – jak zażartował jeden ze znajomych ekonomistów – bo ten rezerwy trzyma właśnie w nich i pewnie ma pozycje długie na walutach. Ale, że o to chodzi? Nie wierzę! Czemu zatem miała służyć ta obniżka stóp procentowych? Nie mam pojęcia. Ot, standardowe działanie w dalece niestandardowej sytuacji.
A teraz o marketingu działań zamiast działań realnych. Pan Prezydent i Pan Premier ogłosili: 212 mld złotych na tarczę antykryzysową - to robi wrażenie, to ok. 10 proc. polskiego PKB. To pierwsze wrażenie. Ale już drugie spojrzenie zmusza do stwierdzenia: zaraz, zaraz, ale przecież tutaj wrzucono normalne, nawet nie ponadstandardowe, działania państwa, normalne wydatki na inwestycje publiczne, a nawet szacunki możliwych skutków monetarnych i fiskalnych. To żarty? Niestety nie!
Jedynym istotnym w tej chwili pojęciem ekonomicznym jest PŁYNNOŚĆ FINANSOWA PRZEDSIĘBIORSTW, utrzymanie jej za wszelką cenę. Tymczasem na wspomożenie płynności z tych gigantycznych 212 mld złotych przeznaczona jest niespełna jedna szósta.
Tak, nieco powyżej 30 mld złotych. A i to jest nie jest pewne, bo jest wiele barier i przeszkód formalnych nie do przebrnięcia. W sytuacji, kiedy w tysiącach firm turystycznych, gastronomicznych, usługowych, organizacji kongresów i wystaw, i wielu wielu innych, dochody z dnia na dzień spadły do ZERA, autorzy tarczy antykryzysowej proponują wystąpienie o odroczenie na trzy miesiące składek na ZUS.
Wniosek, pełne cztery strony drobnym drukiem, kilkadziesiąt pozycji do wypełnienia, dane finansowe i księgowe za trzy lata wstecz, tylko osławionego "czynnego żalu" brakuje. Generalnie: życzę powodzenia.
W sytuacji, kiedy setki tysięcy ludzi, a może miliony, siedzi w domach na kwarantannie - dobrowolnej, zdroworozsądkowej, bądź przymusowej, bo zostali pozbawieni miejsca pracy, możliwości jej świadczenia - autorzy tarczy antykryzysowej każą ich pracodawcom szacować ubytek przychodów i wnosić o ODROCZENIE na miesiąc, dwa, trzy.
Szaleństwo? Nie wiem, ale z pewnością totalny brak wyobraźni. Działania niestandardowe, bezprecedensowe, a nie kalka działań antykryzysowych sprzed 12 lat, kiedy mieliśmy do czynienia z klasycznym kryzysem finansowym, a nie gospodarczym, potrzebne są tu i teraz. Zaraz.
Trzeba naprawdę zacząć "zrzucać pieniądze z helikoptera" - jak robił to w USA "helikopterowy Ben", czyli Ben Bernanke, szef Rezerwy Federalnej – tylko tym razem nie do instytucji finansowych, a do realnych przedsiębiorstw, realnej gospodarki. Tylko to uratuje te firmy, pozwoli zachować miejsca pracy.
Czas płynie nieubłaganie. Za dwa tygodnie, miesiąc, rozpocznie się fala cichych bankructw, takich, o których nie będzie wiedział ani sąd (nie pracuje), ani urząd skarbowy (pracuje w trybie "epidemia"), będą wiedzieli pracownicy, którzy nie otrzymają poborów – bo firm nie będzie.
Prawdziwy topielec, wbrew potocznym opiniom, tonie po cichu, nie krzyczy "ratunku". Ten, który krzyczy, ma jeszcze szanse. Więc, dopóki jeszcze możemy, krzyczymy: Panie Prezydencie, Panie Premierze, dość demagogii, dość dyskusji o konieczności bądź nie przełożenia wyborów prezydenckich – to teraz naprawdę nie ma żadnego znaczenia (i tak ich nie będzie w tym terminie), dość działania marketingowego, wyimaginowanej tarczy antykryzysowej.
Żądamy realnych działań, utrzymania PŁYNNOŚCI FINANSOWEJ PRZEDSIĘBIORSTW, bo tylko to daje szansę, zaledwie szansę, na zapobieżenie potężnej recesji, którą bardzo boleśnie odczujemy wszyscy. WIĘCEJ WYOBRAŹNI.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl