- Wszystko zaczęło się w Krośnie, jakieś 1,5 roku temu - opowiada money.pl Hawrylczak. Był na drobnych zakupach, ale się zagapił - i wyszedł ze sklepu z koszykiem, bez zapłacenia. Po chwili się zreflektował - i poszedł do kasy. Ale zaskoczyło go, że ochroniarz nie zareagował.
- Co robił w tym czasie? Po prostu rozmawiał z ekspedientką - opowiada. Przedsiębiorca zaczął dzwonić po znajomych - część z nich prowadzi swoje sklepy, część - punkty franczyzowe.
- Okazało się, że kradzieże w sklepach to norma, a firmy tracą przez to horrendalne kwoty - opowiada. Postanowił więc, że założy firmę Złodziej na Zamówienie.
Jak zapewnia Hawrylczak, nazwa nie jest jedynie trickiem marketingowym. Pracują dla niego faktycznie złodzieje, choć oczywiście tylko ci "nawróceni". Jego pracownicy znają się na swoim byłym "rzemiośle" i potrafią wskazać sklepom, jak się bronić. A najlepiej złapać złodzieja na gorącym uczynku, przekonuje Hawrylczak.
Przekupić ochroniarza
W jaki sposób można to zrobić? Firma proponuje tu usługę polegającą na wysłaniu złodzieja do marketu czy sklepu. Podejmuje on trzy próby kradzieży jakiegoś towaru. - Jeżeli któraś z prób zostanie zauważona przez ochronę sklepu, nasz kontroler zaproponuje ochroniarzowi łapówkę w zamian za opuszczenie sklepu bez wzywania policji - dodaje szef firmy.
Zaznacza, że trzy próby kradzieży bazują na różnych technikach - więc dla ochrony będzie to solidny test.
Czasem jednak to nie "prawdziwi" złodzieje dokonują kradzieży, a po prostu pracownicy. Firma Hawrylczaka proponuje więc zatrudnienie w sklepie podstawionego pracownika. Taka osoba może sprawdzić, czy ktoś nie wynosi towaru, czy nie stosuje innych podejrzanych praktyk. Czasem taki podstawiony pracownik trafia do sklepu na kilka tygodni - i sprawdza uczciwość sprzedawców.
A ich kreatywność potrafi być bardzo duża. - W markecie w Zielonej Górze osoby sprzedawały towar nowy jako uszkodzony. Opuszczał on legalnie sklep, ale po mocno zaniżonych kwotach. A kupujący rozliczał się procentowo z zaoszczędzonych, a właściwie przywłaszczonych pieniędzy ze sprzedawcą - opowiada. W Poznaniu pracownicy Hawrylczaka natomiast odkryli, że pracownicy nocnej zmiany marketu po prostu wywożą towar do swojego magazynu.
- Po przeprowadzonym zleceniu "skradziony" towar zawsze zostanie niezwłocznie zwrócony kierownikowi sklepu wraz z protokołem uwzględniającym, co i w jakiej kwocie zostało "ukradzione" - dodaje Hawrylczak.
200 zleceń miesięcznie
Firma nie podaje swoich stawek za wprowadzenie złodzieja do firmy. Zastrzega tylko, że są one zawsze indywidualnie negocjowane. Nie zdradza też, ile osób zatrudnia. Hawrylczak mówi jednak, że część jego "złodziei" pracuje na etatach. Firma ma siedzibę we Wrocławiu, ale działa na terenie całej Polski.
Dodaje też, że zleceń jest coraz więcej. - W grudniu było akurat ich mniej, taki okres. Ale zdarzają się miesiące, kiedy mamy 100-200 "akcji" - wyjaśnia. Wachlarz klientów jest ponoć bardzo szeroki. Czasem swoich ochroniarzy chcą "przetestować" wielkie sieci handlowe, a czasem - niewielkie sklepy.
Hawrylczak przyznaje, że nieraz po takich zleceniach ochroniarze tracą pracę, a czasem kontrakty tracą całe firmy. Jednak podkreśla, że nie tylko o kontrolę i eliminację niefrasobliwych pracowników tu chodzi.
- Często sieci handlowe płacą pośrednikom gigantyczne pieniądze na ochronę. Ale już firmy ochroniarskie płacą swoim pracownikom grosze. Nasze działania mają zwrócić też na to uwagę – że za dobrą pracę firmy ochroniarskie powinny też odpowiednio płacić swoim ludziom - mówi.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pldziejesie.wp.pldziejesie.wp.pl