W Wirtualnej Polsce w wakacje ruszamy z akcją #pokażparagon. Wysyłajcie nam swoje "paragony grozy" lub "paragony łagodności". Piszcie do nas przez dziejesie.wp.pl
Na kontaktową skrzynkę #dziejesiewp dostaliśmy interesujące zdjęcie. Schabowy z ziemniakami i surówką za 10,90 zł. Z kolei zwolennicy mielonego za obiad muszą zapłacić 2 zł więcej. Patrząc na ofertę jednego barów w Mielnie, można mieć wrażenie, że cofnęliśmy się w czasie co najmniej o kilka lat.
- Wie pani, pytanie czy to my mamy niskie ceny, czy inne bary mają po prostu za wysokie? Wydaje mi się, że to tutaj leży problem - ocenia Sonia Majcher, menadżerka baru Pokusa w Mielnie.
W czasie gdy ceny w restauracjach wskakują na coraz wyższy poziom, w barze Pokusa klienci zapłacą tylko niewiele więcej, niż jeszcze przed wybuchem pandemii.
Bar jest niewielkim punktem gastronomicznym na mapie Mielna. W menu znajdziemy dość tradycyjną polską kuchnię. Oprócz wspomnianego już schabowego i mielonego, ceny za jednodaniowy obiad na osobę kończą się na 15 zł.
Wyjątkiem jest placek po węgiersku - ten wyceniony został na 15,90 zł. Oprócz tego można zamówić udka i filet z kurczaka, gołąbka, bitkę drobiową lub pieczeń - wszystko w zestawie z ziemniakami, a oprócz gołąbka i z surówką.
Natomiast droższy, dwudaniowy obiad wciąż kosztuje mniej niż tradycyjny obiad w polskich restauracjach. Ceny za zupy wahają się od 6,50 do 9,90 zł. W zależności od upodobań, sowity obiad w barze Pokusa może uszczuplić nasze portfele nawet za mniej niż 20 zł.
- Takie ceny są możliwe, tylko wtedy trzeba się po prostu więcej napracować. Mamy taką politykę miejsca, że nie zrównamy cen z tymi, które są w innych restauracjach - dodaje Majcher.
Jak słyszymy od Soni Majcher, w ostatnim roku ceny faktycznie wzrosły - dania zdrożały średnio o około złotówkę - natomiast wciąż jest to jeden z najtańszych punktów na mapie Mielna.
- Zwracamy uwagę na naszych dostawców. Szukamy jak najtańszych, ale oczywiście jakość też ma być dobra. Można znaleźć taniej, tylko trzeba po prostu poszukać - ocenia rozmówczyni.
Sylwia Majcher zauważa, że nadmorska gastronomia żyje właściwie tylko z kilku miesięcy. Jej zdaniem w innych restauracjach ceny są wysokie, bo właściciele chcą zarobić jak najwięcej, w jak najkrótszym czasie.