500+ już dla każdego - a więc i pierwszego - dziecka, trzynasta emerytura w wysokości 1,1 tys. zł, zerowy podatek PIT dla osób do 26. roku życia, obniżenie kosztów pracy i podwojenie siatki autobusowych połączeń.
Na sobotniej konwencji rządząca partia złożyła kilka bardzo atrakcyjnych dla wyborców, ale kosztownych dla budżetu obietnic.
- Trzeba się liczyć, że dynamika wzrostowa w finansach państwa osłabnie. Te zapowiedzi jednak tego nie uwzględniają. Widać ewidentne przekupstwo, a wybór priorytetów powinien być inny. Wydatki na służbę zdrowia pominięto. Jednorazowa emerytura to też słaby pomysł - ocenia w rozmowie z money.pl prof. Ryszard Bugaj.
Zdaniem naszego rozmówcy, emeryt emerytowi nie jest równy. Inaczej wygląda ich sytuacja, kiedy są samotni i dostają najniższą emeryturę, a inaczej kiedy ciągle pracują i mają inne zabezpieczenia.
- PiS wychodzi z fałszywego założenia, że wszyscy emeryci żyją z emerytury. Tymczasem są tacy, którzy dostają świadczenia powyżej 5 tys. zł, dodatkowo pracują i mają nieruchomości - mówi ekonomista.
Czysta propaganda
- Ten tysiąc złotych dla wszystkich to czysto propagandowy zamysł obliczony na efekt wyborczy. Biedny emeryt funkcjonuje w powszechnej świadomości, ale nie jest to zawsze prawda - twierdzi ekonomista. Dlatego, jego zdaniem, takie rozdawnictwo przedwyborcze jest niebezpieczne. Z jednej strony kosztowne dla państwa, a z drugiej nie rozwiązuje żadnego problemu.
Tymczasem, jak wynika z szacunków money.pl - tylko kilka punktów z długiej listy obietnic może kosztować nawet 35 miliardów złotych.
Premier Morawiecki podczas konwencji powiedział, że rocznie te obietnice kosztować będą 30 mld zł. Mogą to być jednak zaniżone szacunki, bo tylko 13-tka dla emerytów kosztować będzie ponad 8 mld zł, a w ocenie prof. Orłowskiego nawet około 10 mld zł.
- Martwi mnie, że nie tylko PiS to robi. Wiosna wycenia swoje obietnice podobnie jak rządzący, ale kiedy na patrzę, to bliżej im do 150 mld niż deklarowanych 35 mld zł. Tam wciąż jest zbyt wiele rzeczy niedopowiedzianych - wyjaśnia Bugaj.
Pieniądze są ale...
Choć PO z Koalicją Europejską jeszcze jasno się nie określiła w tej sprawie, to zdaniem ekonomisty wszystkie ugrupowania mogą pójść tą drogą.
- Nie należę do tych ekonomistów, którzy mówią, że nie ma pieniędzy. Nie znaczy to jednak, że ten worek nie ma dna. Poszerzenie zakresu 500+ (może kosztować nawet 20 mld zł rocznie - red.), też nie jest dobrym pomysłem. Byłem zwolennikiem tego programu, ale w jego obecnej wersji - mówi Bugaj.
- Pieniądze na jego rozbudowę lepiej przeznaczyć na świadczenia bezpośrednio skierowane dla dzieci - dodaje. Ekonomista krytykuje również zerowy podatek PIT dla osób do 26. roku życia. Jego zdaniem, to kolejny pomysł podporządkowany jedynie zwycięstwu.
- To nie jest duża grupa, w tym wieku wielu ludzi jeszcze studiuje, uczy się. Zatem nie jest to kosztowne, a można powiedzieć w kampanii, że pomaga się młodym. Rzecz jednak w tym, że to niczego nie zmieni w ich sytuacji na rynku pracy. Podsumowując, powiedziałbym, że te obietnice to kiełbasa wyborcza bez żadnych osłon - mówi Bugaj.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl