Pierwsi pracownicy trafią do Pracowniczych Planów Kapitałowych 1 lipca. Comiesięczny przelew z pensją będzie niższy niż czerwcowy, gdyż od naszej wypłaty netto zabierane będzie przynajmniej 1,5 proc. pensji brutto. Te środki trafią na indywidualny rachunek w ramach PPK. Jak mówi Paweł Borys, prezes PFR, to wcale nie oznacza, że zaczniemy zarabiać gorzej.
- Program PPK nie wpływa na nasze wynagrodzenia – twierdzi Borys i wyjaśnia, że w „wymiarze formalnym nie nastąpią żadne zmiany w naszych umowach o pracę”. Co więcej, w jego przekonaniu wdrożenie PPK ma oznaczać faktyczną podwyżkę.
- Pracodawca dołoży się do PPK – to od 1,5 do 4 proc. naszej pensji. Będzie to quasi-wynagrodzenie. W ten sposób pracodawca dołoży się do naszych prywatnych oszczędności, a do tego dojdzie dopłata z Funduszu Pracy. W ten sposób nie ma żadnego spadku. Nastąpi wzrost – tłumaczy szef PFR i dodawał, że choć pracownik odczuje mniej środków na koncie co miesiąc, to sytuacji niczym nie będzie różnić się od przelewania tych pieniędzy choćby na rachunek oszczędnościowy.
- Musimy wyjaśnić, że pieniądze z wynagrodzenia nie wpłyną na nasze konto, ale na nasz rachunek w PPK – podkreśla Borys. Dodaje też, że PPK mają nauczyć Polaków inwestować efektywnie, gdyż dziś ponad połowa oszczędności w sektorze bankowym znajduje się na nieoprocentowanych ROR-ach.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl