Dla nich lockcdown od października wciąż trwa. Zamknięte aquaparki zwalniają pracowników i ograniczają koszty. Mimo tego każdy dzień zamknięcia oznacza dla nich straty związane z utrzymaniem nieużytkowanych wielkich obiektów.
Choć rząd odmroził baseny to luzowanie nie obejmowało parków wodnych. Dla nich furtką było jedynie uruchomienie saun.
- Nasze straty od początku pandemicznego zamknięcia oceniamy na w sumie ok. 1,5 mln zł - mówi "Wyborczej" Karolina Chalecka, koordynator ds. marketingu z Parku Wodnego Trzy Fale w Słupsku.
Im udało się utrzymać całą 50-osobową załogę, ale nie ukrywają, że sytuacja jest trudna. Zwłaszcza teraz kiedy Pomorze znów zostało objęte lockdownem w związku z sytuacją pandemiczną.
- Bardzo bolesne jest dla nas, że od soboty znów zamknięte zostały sauny. U nas odwiedziło je przez te dwa tygodnie marca wielu gości, wobec zamknięcia restauracji czy innych miejsc spotkań to sauny w pewnym sensie zyskały taką integrującą rolę - podkreśla przedstawicielka Trzech Fal.
Z kolei Żaneta Janowicz, prezes Centrum Parku Chojnice przyznaje, że każdy miesiąc zamknięcia to straty rzędu 200-300 tys. zł.
Dla sopockiego aquaparku sposób, w jaki rząd walczy z pandemią, pozbawiony jest logiki. - Ciężko zrozumieć politykę związaną z obostrzeniami, czemu baseny mogły być w ostatnich tygodniach otwarte, a aquaparki przy zachowaniu wszystkich rygorów sanitarnych nie? - pyta na łamach "Wyborczej" Piotr Stefański, Dyrektor Marketingu i Sprzedaży Aquapark Sopot.
- W pierwszym lockdownie wypuściliśmy wodę z naszych basenów, przeprowadziliśmy konieczne prace remontowe. Teraz jej nie spuszczamy, jest ciągle filtrowana, a to oczywiście koszty. Nie mamy jednak złudzeń, że na Wielkanoc nie zostaniemy otwarci - dodaje.