Sanepid ma zdusić bunt przedsiębiorców. Do właścicieli otwartych lokali inspekcja przychodzi codziennie i każdego dnia wystawia karę - czytamy w "Gazecie Wyborczej". W rozmowie z dziennikiem Agata Wojtowicz z Tatrzańskiej Izby Gospodarczej poinformowała, że inspektorzy sanitarni spisują protokół i informują, że serwowanie napoi oraz dań na miejscu to łamanie prawa.
Czytaj też: Podatek od smartfona. Rząd ma spory problem
Problem w tym, że sanepid może nakładać kary do 30 tys. zł codziennie. U jednego z zakopiańskich restauratorów inspektorzy przychodzili przez 8 dni z rzędu. Jeśli za każdy dzień dostanie najwyższą karę, daje to 240 tys. zł do zapłaty.
Dziennik informuje, że nie tylko sanepid, ale także policja dostała w poufnej korespondencji rekomendacje, by wzmóc kontrole. Wszystko przez to, że bunt przedsiębiorców i akcja #otwieraMY przybiera na sile.
Na działania rządu w rozmowie z money.pl narzekają hotelarze i restauratorzy. Podkreślają, że są w stanie działać w najwyższym reżimie sanitarnym, ale rząd jest głuchy na te zapewnienia. A przedsiębiorcy przez to są całkowicie pozbawieni dochodu.
Jak mówi nam Jan Wróblewski, współzałożyciel Zdrojowa Invest&Hotels, zamknięte branże są kozłem ofiarnym obecnej sytuacji. Twierdzi, że rząd nie zamyka zakładów pracy czy fabryk, choć tam łatwiej o zarażenie niż w hotelu, bo się to po prostu nie opłaca, bez tych zakładów kryzys gospodarczy byłby znacznie większy.
Jak dodaje, rozumie frustracje restauratorów, hotelarzy i właścicieli stoków narciarskich, którzy przyparci do muru otwierają swoje biznesy, bo "nikt o nich nie dba, a decyzje wobec nich są bezduszne".
Czytaj także: Frontex wycofuje się z Węgier, bo te złamały prawo
Wtóruje mu Jan Latajka, właściciel restauracji Jaśkowa Dolina. - Nie chcę używać zbyt ostrych słów, w takiej sytuacji jeszcze nigdy nie byłem. Ogarnia mnie wręcz jakaś agresja - mówi.
Restaurator oburza się na władze. Twierdzi, że skoro władze są takie solidarne, to powinny zrezygnować z wynagrodzeń i uposażeń. - Niech każdy dostanie 5 tys. zł bezzwrotnej pożyczki i 2 tys. zł postojowego. Niech tak żyją przez pół roku – denerwuje się przedsiębiorca.
- Nie oczekuję żadnej pomocy, żadnej tarczy. Tylko niech rząd pozwoli nam pracować, zarabiać. Niech nie nasyła na nas sanepidu, policji czy innych służb - dodaje Latajka.
Przypomnijmy, rząd zdecydował o wydłużeniu narodowej kwarantanny co najmniej do 14 lutego, ale można spodziewać się, że nie jest to graniczna data. Otwarte od 1 lutego zostaną sklepy w galeriach handlowych oraz muzea i galerie sztuki. Przestaną wtedy też obowiązywać godziny dla seniorów. Reszta bez zmian.