Strefa Clarion Clipperton (Clarion-Clipperton Fracture Zone) to niezwykle ważny ekonomicznie punkt na Oceanie Spokojnym. Pod dnem w tym miejscu kryją się bowiem wyjątkowo cenne rudy pierwiastków: kobaltu, molibdenu, manganu, litu i miedzi. Są one wykorzystywane w technologiach, w tym do produkcji baterii. Presja pozyskiwania ich rud z dna oceanu jest więc olbrzymia.
Polska działka w strefie Clarion-Clipperton
Co ciekawe, Polska poprzez udział w organizacji Introceanmetal (jej członkami są również: Czechy, Bułgaria, Słowacja, Rosja i Kuba), bierze udział w podwodnej eksploracji działki znajdującej się we wspomnianej strefie. Mowa o obszarze zlokalizowanym ok. 3 tys. km na zachód od Meksyku. Działka ma ok. 75 tys. km kw., jesteśmy jej współwłaścicielem od 1987 r.
Górnicze kombajny na dnie oceanu?
Sama strefa Clarion Clipperton od dawna wywołuje gorące emocje w świecie naukowym. Korporacje i kraje ostrzą sobie zęby na myśl o bogactwach ukrytych pod dnem oceanu. Ale badacze ostrzegają, że wydobycie w takim miejscu może negatywnie wpłynąć na środowisko.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Naukowcy z 30 instytucji z całego świata - także polscy z Wydziału Biologii i Ochrony Środowiska Uniwersytetu Łódzkiego - prowadzą badania, które mają temu zapobiec.
Międzynarodowy projekt, w którym uczestniczą nosi nazwę Ecological Aspects of Deep-Sea Mining. Naukowcy chcą przyjrzeć się żyjącej w strefie faunie i florze i ocenić, jakie skutki mogą przynieść działania człowieka, w tym prace prowadzone na skalę przemysłową.
Jak tłumaczy prof. Magdalena Błażewicz, biolog z Katedry Zoologii Bezkręgowców i Hydrobiologii Wydziału Biologii i Ochrony Środowiska Uniwersytetu Łódzkiego, dno oceanu pokryte jest warstwą miękkich osadów. Można więc sobie wyobrazić, że prace górnicze z wykorzystaniem kombajnów będą je wzruszały, a prądy wody będą je transportowały w inne, być może odległe miejsca.
W ramach wspomnianego projektu przeprowadzono badania, by sprawdzić, jak daleko i w którym kierunku te osady mogą się przemieścić.
- Poszczególne obszary dna oceanicznego zasiedlane są przez odmienne zespoły organizmów, w tym organizmów filtrujących, takich jak gąbki, małże i mszywioły. Duża ilość osadów w wodzie może zatykać ich aparaty filtracyjne i prowadzić do ich rychłej śmierci - tłumaczy prof. Błażewicz.
Przekonuje, że przy obecnej zaawansowanej technologii i odpowiednim finansowaniu, naukowcy są w stanie nie tylko wiarygodnie ocenić, jakie skutki przyniosą prace przemysłowe, ale i zaproponować rozwiązania, które zminimalizują ich negatywne konsekwencje.
Jak wskazuje badaczka, zasoby minerałów, które występują w strefie Clarion Clipperton, na lądzie są nie tylko skromne, ale i trudnodostępne. A na dnie oceanu jest ich dużo, a w tym obszarze najwięcej. Dlatego tak ważna jest odpowiedź na pytanie, jaki wpływ będzie miała podwodna aktywność górnicza dla środowiska, bo "skutki górnictwa na lądzie niestety są nam doskonale znane".
Naukowczyni podkreśla, że wydobycie rud metali z dna oceanu nie jest łatwiejsze niż ze złóż kobaltu np. w Republice Konga, ani tańsze, ale jest nieuniknione.
- Mówimy tu o pracach na głębokości 5000 metrów, gdzie ciśnienie sięga 500 atmosfer. Inżynierowie, którzy konstruują prototypy pojazdów pracujących na dnie oceanu, uważają, że z technicznego punktu widzenia łatwiej poradzić sobie z próżnią w przestrzeni kosmicznej niż z tak wysokim ciśnieniem pod wodą. Technologicznie pozyskiwanie pierwiastków z dna oceanu nie jest proste, ale zapotrzebowanie w wielu gałęziach przemysłu jest olbrzymie - zaznaczyła biolożka.
Jeśli chcesz być na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami ekonomicznymi i biznesowymi, skorzystaj z naszego Chatbota, klikając tutaj.