W sobotę (7 października) Hamas, nazywający się palestyńskim "ruchem oporu", dokonał krwawego ataku na Izrael, który odpowiedział okupacją i bombardowaniami Strefy Gazy. Ofiary po obu stronach konfliktu liczone są już w tysiącach.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pomysł Chin na wojnę izraelsko-palestyńską
Chiny dotąd starały się trzymać na dystans od napiętej sytuacji na Bliskim Wschodzie. Jednak w czwartek (12 października) sytuację na terytorium Izraela, czyli także w Strefie Gazy, skomentował chiński minister spraw zagranicznych Wang Yi.
Szef dyplomacji oświadczył, że Chiny przeciwne są "działaniom" wymierzonym w ludność cywilną i potępiają akty stanowiące pogwałcenie prawa międzynarodowego.
Z kolei specjalny wysłannik Chin na Bliski Wschód Zhai Jun - w rozmowie z Osamą Khedrem, szefem departamentu spraw palestyńskich przy egipskim MSZ - oświadczył, że Pekin jest gotowy współpracować z Kairem, by wypracować zawieszenia broni w wojnie Izraela z Hamasem.
Sednem powracającego konfliktu izraelsko-palestyńskiego jest opóźnienie w znalezieniu sprawiedliwego rozwiązania kwestii Palestyny, a fundamentalnym rozwiązaniem jest wdrożenie rozwiązania dwóch państw - ocenił Zhai.
Chiny znów mają kryzys do zażegnania
Waszyngton miał pretensje do Pekinu o to, że dystansuje się od ataku Hamasu na Izrael. "The New York Times" w swojej analizie wskazuje, że destabilizacja Bliskiego Wschodu nie jest w interesie Chin. Dlaczego?
Państwo Środka, jak zaznacza "NYT", jest największym importerem ropy z Arabii Saudyjskiej oraz Iranu. Co istotne, na początku lat 90. Chiny były samowystarczalne, jeśli chodzi o ten surowiec. W tym momencie od importu zależy 72 proc. zużycia ropy.
- Chiny stały się głównym interesariuszem na Bliskim Wschodzie, czy im się to podoba, czy nie, i muszą odegrać rolę w stabilizacji regionu w nadchodzących latach - powiedział cytowany przez "NYT" Kevin Tu, pekiński konsultant ds. energetyki.
Warto wspomnieć, że również w kontekście wojny w Ukrainie eksperci spodziewają się, że to Chiny będą wspólnie z USA musiały nakłonić walczące strony do rozpoczęcia negocjacji. Także po ataku reżimu Władimira Putina na sąsiedni kraj wskazywano, że rozwój sytuacji krzyżuje plany pościgu chińskiej gospodarki za amerykańską.