O sprawie informuje "Uwaga" TVN i relacjonuje, że "rodzina K. zamieniła w piekło życie pani Bożenie". Choć sądy skazały ją na więzienie za stalking, to sprawa jednak nie znalazła jeszcze swojego finału. A pani Bożena musiała sprzedać dom i znaleźć nowe miejsce do życia. Wszystko w tajemnicy.
Sąsiedzi-stalkerzy
Sprawa trwa już od 10 lat. Rodzina K – matka i dwójka dorosłych dzieci – stale składają steki skarg oraz zawiadomień na policję i do prokuratury. Na co się skarżą? Na przykład na psa, który szczeknął dwa razy nad ranem. Bohaterka reportażu "Uwagi" musiała z tego powodu zapłacić mandat.
To jednak tylko wierzchołek góry lodowej. Panią Bożenę oskarżono także o kradzież i niszczenie mienia. Grożono jej też śmiercią, a po tym, jak się wyprowadziła, sąsiedzi namierzyli szkołę, w której pracuje jako nauczycielka i wysłała oczerniające wiadomości do dyrekcji – relacjonuje TVN.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Byłam przerażona. Bałam się pojechać do pracy samochodem. Jeżeli oni nie trafią do więzienia, to będę się tak ukrywać do końca życia. Wymiar sprawiedliwości chyba czeka na to, żeby oni mnie zabili i wtedy będą mieli dowód. To jest skandal – stwierdziła kobieta przed kamerami TVN.
Sytuacja powtarza się
Trzy lata temu mieszkanie od pani Bożeny kupił pan Antoni. I sytuacja w jego przypadku się powtarza.
Założyli jakieś czujki, żeby mi przeszkadzać. Jak wyjdę z domu, to zaczynają wyć. Wyje to od tygodnia non stop. Najgorzej jest w nocy, bo wystarczy, że przebiegnie kot i to się uruchamia – opowiedział dziennikarzom.
Sprawa trafiła zresztą do sądów. Na korzystne rozstrzygnięcie trzeba będzie jednak poczekać.
SN odesłał sprawę do ponownego rozpatrzenia
Mimo licznych nagrań ukazujących nękanie Sąd Najwyższy nakazał powtórzenie procesu. Z uzasadnienia, które cytuje "Uwaga", wynika, że SN miał wątpliwości co do bezstronności jednego z sędziów. Problemem są też niepełne i sprzeczne opinie psychiatryczne. Ponadto sąd pierwszej i drugiej instancji nieprecyzyjnie ustaliły udziały każdego z oskarżonych w zarzucanych im czynach.
Jak wytłumaczył dziennikarzom Piotr Falkowski, zastępca rzecznika prasowego SN, nie można ukarać kogoś za to, że był w grupie, która zarobiła coś złego.
– Nie chodzi o to, żeby rozstrzygnięcie sądu się podobało, tylko żeby było dobre. Żeby sąd wziął pod uwagę argumenty opinie obu stron i je przeanalizował – przekazał rzecznik.
Rodzina K. wydała oświadczenie
Po wizycie dziennikarzy rodzina K. przesłała oświadczenie do redakcji "Uwagi". Żaden z jej członków nie chciał wystąpić przed kamerami. Oto fragment wspomnianego oświadczenia:
"Przez cały ten okres czasu, nie dopełniliście obowiązku (…) wysłuchania Nas jako drugiej strony, jak również wszelkie próby kontakty z Wami i wpłynięcia na publikację naszego stanowiska w sprawie, skutecznie tłumiliście, kreując tym samym w/w wyimaginowaną rzeczywistość; w tym w szczególności nadając osobom z waszych reportaży – status "ofiar stalkingu". W rzeczywistości żadne z waszych bohaterów reportaży, taką ofiarą nie jest".