- Chcemy ograniczać liczbę kontaktów - mówi minister zdrowia Adam Niedzielski. - W ciągu kolejnych godzin pokażemy obostrzenia, które ograniczą liczbę kontaktów - zapowiada Michał Dworczyk, szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Konferencja dziś o godzinie 14. Wystąpią premier i minister zdrowia.
Jak wynika z informacji money.pl, podczas wtorkowego wieczornego posiedzenia Rządowego Zespołu Zarządzania Kryzysowego sporo uwagi poświęcono dalszemu funkcjonowaniu szkół. I to właśnie one są na celowniku, to właśnie o nich najprawdopodobniej usłyszymy na dzisiejszej konferencji prasowej.
I nie powinno to dziwić. Jak wynika z danych Głównego Urzędu Statystycznego, w wieku od 6 do 9 lat w Polsce jest blisko 1,5 mln dzieci. Większość z nich wciąż chodzi do szkoły.
Od obostrzeń nie ma odwrotu. Zgodnie ze strategią Ministerstwa Zdrowia, polska służba zdrowia znajduje się około 2 tygodnie od stanu krytycznego.
Jak wynika z informacji money.pl, podczas wtorkowego spotkania omawiany był wariant zamknięcia żłobków, szkół i przedszkoli. A ten dotknąłby blisko 3 mln dzieci (w wieku od 1 roku do 9 lat). Oczywistym jest, że rząd natychmiast uruchomiłby zasiłek dla tych rodziców, którzy nie mają jak jednocześnie pracować i zostawić dziecko pod czyjąś opieką (partnera lub jak to często bywa w Polsce - dziadków).
Wiążące decyzje zapadną w ciągu najbliższych godzin. Obostrzenie może dotyczyć wszystkich grup wiekowych (czyli żłobków, przedszkoli i szkół) lub samych szkół. To ograniczyłoby liczbę rodziców zamkniętych w domu. Nie ma jednak wątpliwości, że to właśnie w stronę szkół rząd skierował swoją uwagę.
Informacje o obostrzeniach dla szkół zdobył również dziennikarz Wirtualnej Polski Marcin Makowski.
Jak wynika z naszych informacji, we wtorek wieczorem nie było za to zgody na wprowadzenie zmian dla branży fryzjerskiej i kosmetycznej oraz na znaczne ograniczenie działalności placówek handlowych. Od dłuższego czasu na stole leży pomysł zamknięcia galerii handlowych. Na to "zielonego światła" od premiera jednak nie było. Brak zgody nie oznacza jednak całkowitego wykluczenia tych wariantów.
Tym bardziej, że trudno np. zamknąć Polaków w domach i jednocześnie utrzymać działalność galerii handlowych. Czy wychodzenie po odzież byłoby uznane za wyjście pierwszej potrzeby? To właśnie te dylematy teraz rozstrzyga rząd.
Omawiane były też rozwiązania z innych krajów. I tak Holandia np. zakazuje goszczenia w domu więcej niż 3 osób, a Francja nie pozwala obywatelom wychodzić z domu bez uzasadnionej potrzeby. Tu jednak szkoły wciąż działają. W Czechach z kolei szkoły są zamknięte od połowy października. Włosi zamknęli placówki edukacyjne tylko tam, gdzie rozprzestrzenianie się wirusa jest najszybsze. W Niemczech szkoły są otwarte, choć w większości landów obowiązkowe są maseczki przez całe zajęcia. Szkoły w pełni działają jednak tam, gdzie służba zdrowia wciąż jest wydolna.
Warto jednak zaznaczyć, że wczorajsze rozmowy odbywały się w zupełnie innej atmosferze niż panuje dziś. A jak pokazuje dotychczasowa historia wprowadzania obostrzeń, żadne nie są pewne do momentu ogłoszenia ich na konferencji prasowej.
Jeszcze wczoraj minister zdrowia Adam Niedzielski mówił, że ostatnie dane pozwalają być umiarkowanie optymistycznym w kwestii przyszłości. Wskazywał, że być może udało nam się zbić dynamikę wzrostu zakażeń, choć tych wciąż przybywa (ale po prostu wolniej). Sugerował, że nadzieje zweryfikują kolejne dane.
W środę stało się jasne, że problem niestety nie zwalnia. Pobiliśmy kolejny rekord. I zakażeń, i zgonów spowodowanych koronawirusem i chorobami współistniejącymi.
Stąd decyzje będą podejmowane właśnie dziś i w oparciu o dzisiejsze dane. Od rana na linii KPRM - Ministerstwo Zdrowia - pozostałe resorty trwają rozmowy. Od razu po nich zaplanowana jest wspomniana konferencja.
Ostatni stopień krytyczny przed nami
Warto jednak uzmysłowić sobie punkt, w którym jesteśmy. Jak wynika ze strategii Ministerstwa Zdrowia przekroczyliśmy 3 z 4 stopni zagrożenia. W służbie zdrowia każdy pacjent przychodzący do lekarza jest uznawany za potencjalnie zakażonego. Realizacja świadczeń ogranicza się jedynie do leczenia podstawowej choroby.
Ostatni krytyczny stopień zagrożenia przekroczony będzie, gdy w Polsce przez COVID-19 zajęte będzie 35 tys. łóżek. To jest jednak punkt, gdy zakażonych jest o wiele więcej niż mogą przyjąć szpitale. To w tym momencie zaczyna nam brakować łóżek z dostępem do tlenu (w szpitalach), a ratunkiem są placówki tymczasowe. To w tym momencie do pomocy włączone są wojskowe służby medyczne. I to w tym momencie rząd będzie musiał zdecydować, czy 50 proc. wszystkich łóżek szpitalnych w Polsce będzie trzeba przeznaczyć na pacjentów z COVID-19.
Jak daleko od tego punktu jesteśmy? Każdego dnia zajmowane jest kolejne 800 - 1000 łózek. W tym tempie mamy dokładnie dwa tygodnie do punktu krytycznego. I to przy założeniu, że liczba zakażonych nie będzie rosnąć. A przecież jasnym jest, że wprowadzenie obostrzeń nie zamyka automatycznie drogi wirusowi. Na pierwsze efekty - w tym liczbowe - trzeba poczekać od 7 do 10 dni.
Co ciekawe, na ostatniej prostej dotyczącej obostrzeń w rządzie dochodzi do wielu tarć. I tak kolejne wymiany zdań na temat zmian mają za sobą minister zdrowia Adam Niedzielski i wicepremier Jarosław Gowin, który jest jednocześnie szefem resortu rozwoju.
Istota sporu? Właśnie pełen lockdown. Minister zdrowia jest przekonany, że nie możemy wykluczyć żadnego scenariusza - w tym tego, który trzeba uruchomić w krytycznej dla polskiej służby zdrowia sytuacji.
Minister rozwoju, pracy i technologii konsekwentnie powtarza za to, że nie wyobraża sobie zamknięcia gospodarki. Niedzielski odpowiada, że brak decyzji jest jeszcze gorszy niż decyzje wyglądające na pierwszy rzut oka nad wyrost. Stronę w tym sporze ostatecznie jednak wybiera premier. I to on dziś zdecyduje, jak będzie wyglądać nowa rzeczywistość.
Jak wynika z informacji money.pl, rząd decyduje się na ogłoszenie zmian już dziś, by dać więcej czasu Polakom na przygotowanie się do nich. A warto przypomnieć, że ostatni raz tak wyglądała marcowa decyzja dot. zamknięcia wszystkich szkół.