Krupówki pełne turystów, choć restauracje w środku gości przyjąć nie mogą. Dystans społeczny taki jak w korku na Zakopiance. Maseczki? Tylko na twarzy nielicznych. Alkohol za to w ilościach nieprzebranych, bijatyki jakby w Tatrach zorganizowano obóz treningowy MMA. Tak Polacy zrobili sobie ferie 2.0 w pierwszy odmrożeniowy weekend.
Pierwszy i zapewne ostatni. Kolejny raz nie zdaliśmy egzaminu z odpowiedzialności i solidarności. To nie jest obywatelskie nieposłuszeństwo, to nie jest bunt przedsiębiorców, to nie jest nawet – mówiąc językiem ekonomistów – odłożony i skumulowany popyt. To, co działo się w weekend w Zakopanem, to zwykła głupota.
To dziwna chuć osób, które uznały, że skoro otworzono hotele i stoki, to epidemii już nie ma. Nie ma i nie będzie, lockdown się skończył. Policja apelująca o założenie maseczek? Na nagraniu "Tygodnika Podhalańskiego" widać wyraźnie, że nikt się tym nie przejmuje. Zadziałał instynkt stadny. Jedna osoba zasugerowała drugiej, ta trzeciej i nagle wszyscy o COVID-19 zapomnieli.
Możemy więc później narzekać, że policja i sanepid wręczają mandaty, że "gnębią" przedsiębiorców i obywateli. Zakopane i Krupówki w weekend to jednak nie protest wobec restrykcyjnego prawa ani złego rządu. To żart z zasad covidowych. To kpina ze zdrowego rozsądku. Nie mamy normalnych czasów, mamy stan epidemii.
W zeszłym roku z tego powodu zmarło około 70 tys. osób. To tak jakby całe Suwałki w jednym roku zniknęły z mapy, wyparowały. To czy zniknie Zakopane i Karpacz w 2021 roku zależy tylko od nas. Na razie robimy wszystko, by ratować nie branżę turystyczną, ale funeralną.
Nie zdziwię się i nie będę protestował, wręcz przeciwnie, poprę tu rząd, by za dwa tygodnie gospodarkę znowu zamknąć. Jeśli bowiem teraz odmrażanie polega na tym, że coś się otwiera, ale wszelkie zasady dystansu społecznego i zakładania maseczek idą w niepamięć, to znaczy, że do otwierania nie dorośliśmy. Nie jesteśmy na tyle odpowiedzialnym społeczeństwem, by móc korzystać z racjonalnych obostrzeń.
Czy otwierać restauracje? Z całą stanowczością nie. Skoro nawet na otwartej przestrzeni, przy policyjnym aucie nie potrafimy założyć maseczki, to dlaczego mam uwierzyć, że w zamkniętych lokalach zachowamy choćby pozory epidemiologicznych obostrzeń?