15 kwietnia minister rozwoju i technologii Waldemar Buda podpisał rozporządzenie w sprawie zakazu przywozu z Ukrainy produktów rolnych. Blokada ma na celu uzdrowienie polskiego rynku zboża przesyconego ziarnem ze Wschodu oraz zapobieganie importowi tzw. zboża technicznego, które mogło być wykorzystywane w naszym kraju w celach konsumpcyjnych.
Dokument resortu rozwoju zakłada, że do 30 czerwca 2023 r. do Polski nie może trafić ukraińskie zboże, a także jaja, cukier czy owoce i warzywa.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Blokada importu, czyli blokada tranzytu
Zdaniem Dariusza Szymczychy, wiceprezesa Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej (PUIG), wielu polskich celników traktuje blokadę importu ukraińskiego zboża jak blokadę tranzytu. A to rodzi podwójny problem.
- Mamy przykład pewnego towaru, który z Ukrainy miał popłynąć przez Gdańsk do USA. Towar ten nie może wjechać, celnicy go zatrzymali, jest na liście produktów objętych zakazem importu, ale adresatem listu przewozowego są Stany Zjednoczone, czyli mamy problem zwielokrotniony. O co tu chodzi? O ochronę polskiego rolnika na rynku amerykańskim? - pyta ekspert.
Co ciekawe, w zestawieniu produktów z Ukrainy objętych zakazem wwozu do Polski są również takie, które trudno skojarzyć z kryzysem na rynku zbóż. - Na tej liście jest bardzo dużo towarów. Dla części z nich nie znajdujemy istotnego związku z sytuacją na polskim rynku rolno-spożywczym. Skąd na liście np. ukraińskie wina? Ich udział w polskim rynku jest mikroskopijny - zwraca uwagę nasz rozmówca.
Działania rządzących Szymczycha nazywa "pospiesznymi, nieproporcjonalnymi, nieskonsultowanymi oraz szkodliwymi gospodarczo i politycznie". - Dla Ukrainy Polska jest ważnym korytarzem przewozowym na rynek unijny i rynki światowe. Do dnia wybuchu wojny głównym korytarzem było Morze Czarne. Wiemy, że od kilku dni są tam przynajmniej dwa podwodne okręty rosyjskie z rakietami typu Kalibr i kilkanaście innych okrętów - ta droga eksportu nie jest bezpieczna - wskazuje wiceprezes PUIG.
Kłopoty na Morzu Czarnym
Wynegocjowana z Rosją i Ukrainą przez Organizację Narodów Zjednoczonych i Turcję w lipcu 2022 r. tzw. umowa zbożowa otworzyła korytarz zbożowy przez Morze Czarne, ale w opinii Szymczychy dotyczy on wywozu wyłącznie zboża. - Rosja na różne sposoby przeszkadza w jego funkcjonowaniu - dodaje.
- Mimo zagrożenia czyhającego na Morzu Czarnym, to właśnie transport drogą morską będzie od teraz najistotniejszy dla ukraińskiego handlu zagranicznego - twierdzi były minister rolnictwa Marek Sawicki. - Kierunek polski nie był i nie jest znaczącym kierunkiem eksportu żywności z Ukrainy. Hiszpania zaopatrywała się do tej pory przez Morze Czarne i Śródziemne, a nie przez Bałtyk czy Wisłę. Morze Czarne jest kluczowe - to tam był koncentrowany transport i przeładunek - zaznacza.
Jednak rzeczywistość może okazać się zgoła odmienna. Nowe informacje w sprawie realizacji umowy zbożowej przekazało w poniedziałek Ministerstwo Infrastruktury Ukrainy.
"Dziś, 17 kwietnia, strona rosyjska po raz drugi zablokowała inspekcje statków na wodach terytorialnych Turcji" - podało ministerstwo w komunikacie. Jak dodało, we Wspólnym Centrum Koordynacyjnym, prowadzącym w ramach umowy zbożowej kontrole w Bosforze, strona rosyjska "w trybie jednostronnym wstrzymała rejestrację statków" zgłaszanych przez porty ukraińskie do planowanych inspekcji.
Odszkodowania dla ukraińskich firm
Co dalej? - Ukraina ma ograniczone możliwości eksportu. Z Rosją nie handluje z oczywistych powodów, z Białorusią także, bo to sojusznik agresora, Polska, Węgry i Słowacja zablokowały import produktów rolnych z Ukrainy. Zostaje Rumunia i Morze Czarne. Podejrzewam, że wielu ukraińskich przedsiębiorców, których towary nagle nie mogą wjechać na terytorium UE, będzie domagać się odszkodowań - przekonuje Szymczycha.
Kiedy wspólnie z Unią otwieraliśmy rynek dla Ukrainy w geście solidarności i przyjaźni, trzeba było pomyśleć o tym, jak usprawnić przewozy i przeładunki w polskich portach. Tym bardziej że realizowały one wcześniejsze umowy przeładunkowe i dostały "bonus" w postaci węgla i miału węglowego, który miał ratować nas w czasie zimy. Brak wyobraźni i zaniedbania organizacyjne - głównie resortu rolnictwa - doprowadzają nas do niepotrzebnego napięcia w relacjach polsko-ukraińskich i polsko-unijnych - stwierdza ekspert.
Szymczycha decyzji Polski o blokadzie importu z Ukrainy nie chce nazywać "ciosem" w ukraińską gospodarkę, jednak jego zdaniem pozostawi ona znaczący ślad na budżecie Ukrainy. - Proszę pamiętać, że towary rolno-spożywcze lutego ubiegłego roku stanowiły połowę wartości ukraińskiego eksportu i wskutek tego mają istotny wpływ na dochody budżetowe państwa. Ta decyzja jest dotkliwa nie tylko dla producentów i handlowców, ale także dla budżetu ukraińskiego. Nie rozumiem tego. To nieproporcjonalne i nieprzemyślane działanie - mówi.
- Założę się, że minister Buda nie był szczęśliwy, kiedy podpisywał to rozporządzenie - podsumowuje wiceszef PUIG.
Polska, Węgry i Słowacja nie chcą zboża z Ukrainy
Import zboża, nasion roślin oleistych i niektórych innych produktów rolnych z Ukrainy tymczasowo zablokowały również Węgry. Podobny krok zrobił też rząd Słowacji. Tamtejsze ministerstwo rolnictwa oświadczyło, że wyczerpało już wszystkie prawne możliwości kontroli napływu zboża z Ukrainy przy jednoczesnym zachowaniu tzw. korytarzy solidarności.
Głos zabrała Komisja Europejska. "Polityka handlowa należy do wyłącznych kompetencji Unii Europejskiej, a zatem działania jednostronne są niedopuszczalne. W tak trudnych czasach kluczowe znaczenie mają koordynacja i uzgodnienie wszystkich decyzji w UE" - oświadczyła rzecznika KE ds. gospodarczych Arianna Podesta.
W przypadku Polski zakaz importu to tylko jedno z rozwiązań, których realizację zakłada rząd. Pod uwagę brany jest także interwencyjny skup zboża oraz dopłaty do nawozów.
- Rząd musi podejmować decyzje, które czasami są ciężkie, ale które wychodzą naprzeciw oczekiwaniom Polski, Polaków - tłumaczył na antenie Radia Koszalin wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Paweł Szefernaker.
Budowanie silnych relacji, także z Ukrainą, polega na tym, że musimy dbać o polski interes w tych relacjach. Nie może być tak, że będziemy podejmować decyzje, które będą wbrew polskiemu interesowi, tylko po to, by te relacje z Ukraińcami były dobre. Zrobimy wszystko, aby działania, które mogłyby w Polsce szkodzić bezpieczeństwu żywnościowemu, były ukrócone - dodał Szefernaker.
Paweł Gospodarczyk, dziennikarz money.pl