Unijne regulacje, które przewidują odszkodowania za złamanie zasad dot. ochrony danych osobowym, a więc również za spamowanie skrzynek mailowych, od dawna obowiązują. Wystarczy z nich korzystać - mówi w rozmowie z PAP Stephane De Schutter, brukselski adwokat specjalizujący się w ochronie danych.
Sprawa, do której odnosi się prawnik miała miejsce w Niemczech w 2018 roku. Pewien prawnik pozwał tam firmę, która zagracała mu skrzynkę mailową informacjami o "niepowtarzalnych okazjach" i "ostatnich sekundach promocji".
Niemiecki sąd nakazał firmie zaprzestać wysyłania e-maili, ale prawnik żądał odszkodowania i odwoływał się do kolejnych instancji. Sprawa trafiła w końcu aż do Federalnego Trybunału Konstytucyjnego w Karlsruhe, który stwierdził, że należy w tej kwestii zwrócić się z pytaniami prejudycjalnymi do Trybunału Sprawiedliwości UE.
Jak mówi De Schutter, rozsyłanie informacji marketingowych do konsumentów wymaga ich ważnej zgody . Jeśli takiej zgody nie ma, to jest to po prostu złamanie regulacji dotyczących e-prywatności sprecyzowanych przez unijne rozporządzenie w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych (GDRP) z 2016 r. - wyjaśnia.
Jednak przed sądem kluczowe jest pytanie o poniesione straty. Jak je wykazać i co tak naprawdę tracimy przez spam?
- Może w skali jednego dnia czyszczenie skrzynki mailowej nie zajmuje dużo czasu, ale w skali miesiąca, roku, 10 lat - tak. Ten czas można przeznaczyć na coś pożytecznego. Podobnie jak uwagę, która jest rozpraszana przez przychodzące bez naszej zgody maile - przekonuej De Shutter.
Kolejna bardzo poważna sprawa, to fakt, że skoro dostajemy niechciane maile oznacza to, że nasze dane osobowe są w dyspozycji podmiotów, czy osób do tego niepowołanych. A przecież chodzi o naszą prywatność i bezpieczeństwo.
Nie wiadomo, co z nimi robią, do jakich jeszcze celów używaja, skąd i ile informacji o nas mają. Prowadzi to do uzasadnianego poczucia braku bezpieczeństwa. Choć są to straty niematerialne, to jednak realne i należą się za nie odszkodowania.
Jakiego zatem wyroku można spodziewać się w sprawie z 2018 r? Zdaniem, TSUE w orzeczeniu może tylko przypomnieć jakie są obowiązujące regulacje. Jedyna rzecz jaką należy wziąć pod uwagę przy ewentualnej decyzji o skierowaniu sprawy do sądu ws. uciążliwych maili, to legislacja państwa, w którym się mieszka, określająca sposób obliczania strat.
Decyzja TSUE może nie spowoduje lawiny pozwów. Może jednak zwiększyć świadomość zarówno obywateli, jak i sędziów, że taki problem i takie przepisy istnieją - konkluduje De Schutter.