"Apelujemy do Pana Premiera o uwzględnienie naszego postulatu, który służy zapewnieniu bezpiecznych warunków przebywania poza miejscem zamieszkania" - napisał w liście otwartym do Mateusza Morawieckiego Ireneusz Węgłowski, prezes Izby Gospodarczej Hotelarstwa Polskiego.
Chodzi o możliwość serwowania posiłków gościom hotelowym stacjonarnie, a nie w trybie "na wynos", jak przewidują najnowsze obostrzenia wprowadzone przez rząd w związku z rozwojem pandemii koronawirusa w Polsce.
"Bezpieczniejsza jest obsługa gości w restauracji hotelowej przy zachowaniu reżimu sanitarnego, zachowaniu odległości między osobami i innych ograniczeń, niż umożliwienie im szukania wyżywienia poza hotelem" - argumentuje IGHP.
Jak podkreśla prezes Węgłowski, po półrocznym okresie funkcjonowania w zaostrzonym reżimie sanitarnym hotele wyspecjalizowały się w bezpiecznej obsłudze gastronomicznej, bez której funkcjonowanie obiektów jest ułomne.
"Frekwencja obecnie we wszystkich hotelach jest tak niewielka, że nie ma niebezpieczeństwa naruszenia wymaganego dystansu społecznego w restauracjach hotelowych" - piszę w liście przedstawiciele branży hotelowej.
Jak dodaje prezes Węgłowski, w hotelach powszechnie zostały wdrożone standardy sanitarne opracowane przez IGHP, Ministerstwo Rozwoju, GIS i POT.
- Jeśli nie uda się otworzyć restauracji w hotelach, to nie ma sensu w ogóle funkcjonować - mówi w programie "Money. To się liczy" Jan Wróblewski z sieci hoteli Zdrojova Invest&Hotels.
Jego zdaniem oznacza to praktyczny lockdown całej branży hotelowej i gastronomicznej. - Nie mamy żadnych danych, że ludzie zakażali się w hotelach czy restauracjach - mówi Wróblewski. Co więcej, branży wcale nie pomógł Polski Bon Turystyczny. - To program socjalny. Ludzie, którzy mieli w wakacje wyjechać na urlop, to wyjechali. Teraz by się przydała promocja - dodał.