W środę padła długo wyczekiwana data przez pracowników branży gastronomicznej. Od 15 maja rozpocznie się odmrażanie zamkniętych restauracji. Najpierw otwarte zostaną ogródki restauracyjne, a pod koniec miesiąca klienci skorzystają i z wnętrz w lokalach.
- Najważniejsze, że możemy w końcu działać. Jednak tych strat z ostatnich kilku miesięcy nie uda nam się nadrobić. Przez te kilka miesięcy nie zarabialiśmy i nie ma teraz możliwości, by jakoś wyrównać te straty - ocenia Dariusz Sobolewski, właściciel gdańskiej restauracji Zagroda Rybacka.
Gorzka radość
Wśród restauratorów emocje są skrajne. Cieszą się, bo po 7 miesiącach mogą wrócić do normalnej działalności. Natomiast niektórzy liczyli na szybsze otwarcie. Jak słyszymy od Katarzyny Wichy-Gajek, event menadżer warszawskiej restauracji Na cyplu, nadzieje na odmrożenie ogródków wiązały się z weekendem majowym.
- Jesteśmy otwarci przez cały rok, ale ponieważ mamy duże zaplecze na świeżym powietrzu, sezon letni to dla nas żniwa. W przypadku obiektów sezonowych majówka jest tak naprawdę rozpoczęciem sezonu letniego i szansą na odbicie się po zimie. Każdy kolejny tydzień zwłoki dla całej gastronomii jest stratą potencjalnych możliwości - ocenia rozmówczyni.
- Przez otwarcie 15 maja tak naprawdę jesteśmy już dwa weekendy w plecy. Natomiast nie ma co ukrywać - cieszymy się z każdej decyzji, która dotyczy w jakimś stopniu odmrożenia gastronomii - dodaje Wicha-Gaja.
W ostatnich miesiącach w restauracji można było skorzystać z możliwości dostawy jedzenia. Jednak lokalizacja miejsca skłaniała klientów do odbierania posiłków na miejscu. Lokal położony jest przy samej Wiśle, w sąsiedztwie mostu Łazienkowskiego. - Przy ładnej pogodzie klienci korzystali z leżaczków nad wodą - słyszymy.
"Nie ma co się nastawiać na tłumy"
Natomiast na północy kraju restauratorzy, choć zniecierpliwieni, przychylniej mówią o dacie 15 maja. Zdaniem menadżerki jednej z gdyńskich restauracji "decyzja o otwarciu w połowie maja jest nawet lepsza" niż od razu po weekendzie majowym.
Jak tłumaczy - chodzi o przygotowanie lokalu do działania na pełnych obrotach. Gdyby ogródki zostały otwarte 4 maja, mogliby po prostu nie zdążyć.
- W naszym przypadku decyzja o otwarciu ogródków gastronomicznych w połowie maja jest nawet lepsza. Gdyby restauracje otwarto na majówkę lub po niej, nie mielibyśmy czasu tak naprawdę dobrze się do tego przygotować. Do tego trzeba zamówić większą ilość produktów - słyszymy od rozmówczyni.
Dlatego - jak sama przyznaje - decyzja o otwarciu 15 maja jest "o dziwo zaskakująca", ale najwyraźniej w pozytywnym tego słowa brzmieniu.
Z kolei Dariusz Sobolewski po prostu nie spodziewa się tłumów w najbliższych tygodniach. Jak mówi - w majówkę jest tłok, ale poza jednym weekendem jest raczej spokojnie.
- Sądzę, że w maju już nie ma co się nastawiać na tłumy. Dopiero na początku czerwca, w weekend gdy wypada Boże Ciało, większość dostępnych miejsc zostanie zapełniona - dodaje Sobolewski.
Wszystkie ręce na pokład
Lokal znajduje się przy samej plaży. Od października restauracja była zamknięta, co - zdaniem naszego rozmówcy - najbardziej uderzyło w pracowników punktu.
- Najbardziej istotni są tutaj ludzie. Od zamknięcia restauracji nasi pracownicy nie mogli zarabiać i to był dla nich najgorszy okres. Nie wiem jeszcze, ilu z nich zdecyduje się teraz wrócić - dodaje. Restaurator póki co kompletuje zespół. Przed zamknięciem branży gastronomicznej w lokalu pracowało 15 kelnerów.
Sam ogródek restauracyjny jest w stanie pomieścić ponad sto osób. Zanim zostanie jednak otwarty, w restauracji po kilku miesiącach wróci możliwość zamawiania jedzenia. Wszystko małymi krokami, bo najpierw będzie można odebrać posiłki na wynos.
- Decyzja o otwarciu branży padła o wiele za późno. Mam jednak nadzieję że teraz już wszystko wróci do normy i będziemy mogli normalnie funkcjonować i zarabiać - dodaje.