Nowoczesne superlotnisko na terenie gminy Baranów ma powstać do 2027 roku. Kilka dodatkowych lat będzie potrzeba na ukończenie innych inwestycji związanych z portem, przede wszystkim rozbudowy siatki kolejowych połączeń umożliwiających dojazd do portu mieszkańcom 100 głównych miast Polski w czasie do dwóch i pół godziny.
Plany są bardzo ambitne, ale nie pozostają tylko planami – toczą się prace nad lokalizacją i ostateczną koncepcją działania lotniska, pod koniec listopada wybrano doradcę strategicznego dla tego projektu. Władze podtrzymują termin oddania portu do użytku mimo kryzysu w branży, spowodowanego przez pandemię COVID-19.
Jednocześnie powstaje praktycznie nowy port lotniczy w Radomiu, który ma wspomagać CPK, obsługując głównie loty czarterowe i tanie linie lotnicze. Wcześniej jednak ma przejąć część ruchu z lotniska Chopina, które wymaga modernizacji. A potem?
Decyzji, która musi zapaść w Ministerstwie Infrastruktury, wciąż jeszcze nie ma, ale Piotr Rudzki, rzecznik Polskich Portów Lotniczych (PPL), nie pozostawia wątpliwości:
– Lotnisko w takiej formie jak dziś przestanie działać. Przemawiają za tym względy pragmatyczne – jeżeli miałoby istnieć dalej, żadna z latających tutaj linii lotniczych nie przeniesie się do Baranowa. Tutaj ma już wypracowaną pozycję i jest oczywiste, że nie zechce się przenieść, jeśli będzie miało wybór między CPK a Chopinem. A budowa CPK jest konieczna, między innymi dlatego, że w Warszawie nie ma już miejsca na rozwój, który jest niezbędny – wyjaśnia przedstawiciel PPL.
Obecnie trwają analizy, które mają dać rządowi dane konieczne do decyzji o tym, jak będzie działać lotnisko w Warszawie po uruchomieniu CPK.
Wieczny tłok na Okęciu
Obecnie lotnisko Chopina jest jedynym przesiadkowym portem w Polsce, podróże transferowe stanowią nawet 30 procent wszystkich lotów obsługiwanych na Okęciu.
Pod względem "hub connectivity" (to wskaźnik mierzący liczbę lotów transferowych, które mogą być zrealizowane przez dany port lotniczy, biorąc pod uwagę m.in. minimalny czas potrzebny na przesiadkę na danym lotnisku) Lotnisko Chopina znajduje się na 14. miejscu wśród najlepiej połączonych lotnisk na kontynencie.
Port ten jest też jedynym w regionie utrzymującym w znaczącej skali połączenia dalekodystansowe. Pod względem wskaźnika dotyczącego dostępności lotniczej – tzw. "direct connectivity" (mierzonego nie tylko liczbą dostępnych bezpośrednich destynacji, ale częstotliwością lotów), Lotnisko Chopina znajduje się jednak poza pierwszą dwudziestką europejskich portów lotniczych.
Trudno więc powiedzieć, że nasze główne obecnie lotnisko jest regionalnym liderem. Nie ma jednak możliwości dalszego rozwoju. Oddanie do użytku portów w Radomiu sprawi, że w Warszawie zrobi się luźniej, co da możliwość utrzymania sumarycznie dużego ruchu w obu portach. Ale gdy dodamy do tego CPK wraz z całym jego potencjałem dużego europejskiego hubu – mamy obraz praktycznie pustego lotniska na Okęciu.
Latają "nad głowami"
Warszawskie lotnisko ma niekorzystne położenie względem innych części miasta. Kiedy powstawało – w okresie międzywojennym – Okęcie było podmiejską osadą. Dzisiaj to dzielnica oddalona zaledwie o 7 km od centrum miasta. Wybudowane dookoła osiedla i związane z tym ograniczenia w liczbie obsługiwanych połączeń uniemożliwiają zwiększenie przepustowości, która przed pandemią osiągała 100 procent wydolności lotniska.
– Skargi od okolicznych mieszkańców, którym samoloty latają nad głowami, mamy nawet teraz, kiedy ruch ze względu na pandemię jest mikroskopijny – mówi Piotr Rudzki. I dodaje, że decyzja o zakończeniu eksploatacji lotniska w obecnej formie byłaby dobra dla wszystkich, także dla miasta, które mogłoby lepiej zagospodarować te tereny.
W 2019 roku Lotnisko Chopina obsłużyło 18,86 mln pasażerów, czyli o 6,2 procent więcej niż rok wcześniej.
Dziś port na Okęciu może przeprowadzić maksymalnie 600 operacji na dobę, co daje 119 tysięcy startów i lądowań rocznie. Loty w nocy są znacznie ograniczone, a krzyżujące się drogi startowe negatywnie wpływają na efektywność prowadzonych na lotnisku operacji. Układ terminala, mimo przeprowadzonej kilka lat temu przebudowy, ma spore ograniczenia powodujące, że transfer na tym lotnisku nie może być zorganizowany bardziej efektywnie.
Co po lotnisku?
– Nie widzimy żadnych rynkowych powodów, dla których jakiekolwiek lotnisko cywilne miałoby działać na Okęciu – mówi Ireneusz Kołodziej, Associate Director w firmie doradczej Arup, która przygotowywała m.in. raport rekomendujący przeniesienie części ruchu z lotniska Chopina do Radomia. Jak dodaje, scenariusz, w którym ruch lotniczy byłby podzielony między lotnisko w Warszawie a CPK, nie jest dobrym pomysłem ze względów biznesowych. Do tego powstaje port w Radomiu, który przejmie czartery i tanie linie, a więc dla Okęcia nie będzie już miejsca na rynku.
– Nie będzie uzasadnienia, żeby takie lotnisko utrzymywać w sytuacji, kiedy zarówno CPK, jak i Radom będą dostępne – dodaje dr Artur Bartoszewicz, ekonomista Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie. – Chopin jest mechanizmem, który ma utrzymać zdolność kraju do obsługi dużego ruchu lotniczego do czasu przeniesienia go do CPK.
Co więc czeka port w Warszawie?
Jest kilka scenariuszy. Pierwszy mówi, że mogłoby go w całości przejąć wojsko. Tu pojawia się jednak kontrargument kosztowy – dla wojska byłby to duży wydatek, a poza tym prawdopodobnie nie potrzebuje ono aż tak rozbudowanej bazy (lotnisko na Okęciu ma już część wojskową).
Drugi scenariusz to pozostawienie na Okęciu lotów biznesowych. Przedstawiciele lotnictwa biznesowego przekonują, że lotnisko tak bliskie centrum stolicy jest bardzo pożądane przez pasażerów prywatnych odrzutowców. Tu z kolei problemem jest niewielka liczba takich lotów – raptem ok. 150 miesięcznie.
Jest też trzeci scenariusz – oddanie terenów lotniska urbanistom, którzy zaprojektują i zbudują nowoczesną dzielnicę w bardzo atrakcyjnym miejscu.
Która z tych opcji zwycięży – dopiero się okaże. Może uda się wypracować rozwiązanie, które je wszystkie połączy. Jedno jest pewne – lotnisko w takim kształcie jak obecnie przestanie funkcjonować wraz z oddaniem CPK.
7 lat prawdy dla Chopina
– Zanim jednak zacznie się ziszczać ten czy inny scenariusz dla lotniska na Okęciu, czeka nas kilka lat przejściowych. Najpierw trzeba przetrwać kryzys pandemii. Potem nastąpi otwarcie portu w Radomiu i przeniesienie tam części ruchu z Chopina. To pozwoli na przeprowadzenie pewnych prac modernizacyjnych na warszawskim lotnisku. To będą jednak tylko najpotrzebniejsze sprawy – zastrzega rzecznik PPL.
– Nie ma mowy o żadnych specjalnych modernizacjach – mówi Piotr Rudzki. – Wszelkie inwestycje poczynione na lotnisku Chopina muszą się zamortyzować przed otwarciem portu w Baranowie. Musi być zrobione tylko to, co jest konieczne dla utrzymania tego lotniska w okresie przejściowym, do oddania CPK. Tylko to, co jest konieczne dla komfortu i bezpieczeństwa pasażerów oraz pracowników.
W 2027 roku, kiedy ma zostać uruchomiony port w Baranowie, dla Chopina wszystko się zmieni.
– Pytanie, co się stanie w ciągu tych najbliższych lat, jak zmieni się rynek i czy wtedy będzie miejsce dla tego portu lotniczego – mówi prof. Aleksandra Laskowska-Rutkowska z Uczelni Łazarskiego. – Bo dlaczego nie? Skoro Londyn ma sześć lotnisk, Paryż trzy, są różne koncepcje, są duoporty, triporty i tak dalej. Natomiast jeśli analizy wykażą, że nie ma na niego miejsca, to trzeba będzie je zamknąć, co mówię z żalem, bo czuję wielki sentyment do tego lotniska.
Podobnie jak duża część warszawiaków, dla których Okęcie równa się lotnisko, które było tu od zawsze. Jednak wydaje się, że względy praktyczne i biznesowe tym razem zwyciężą. Ku niewątpliwej radości tych, którym lądujące i startujące na lotnisku Chopina samoloty nie dają spokojnie żyć.
Materiał powstał przy współpracy z PPL