Konsorcjum PGZ-Miecznik będzie odpowiedzialne za budowę trzech fregat dla polskiej armii. Do końca listopada ma przygotować trzy projekty koncepcyjne najlepsze pod względem wymagań wojska i kosztów.
Wykonawca w programie fregaty Miecznik zostanie wybrany spośród oferentów z Hiszpanii, Niemiec i Wielkiej Brytanii, ale jak zapowiada Inspektorat Uzbrojenia, nie oznacza to, że platformą dla Polski będzie jedna ze znanych konstrukcji z tych państw.
"Konstrukcje oferowane Polsce będą odmienne od tego, co ci trzej producenci zrobili dla innych odbiorców" - wskazuje Tomasz Grotnik z miesięcznika "Wojsko i Technika".
"Będziemy chcieli wybrać to, co nam odpowiada w ofercie zagranicznej, ale i dodać część wyposażenia - armaty, urządzenia łączności, optoelektroniczne głowice obserwacyjne, produkowane przez polski przemysł lub już wykorzystywane przez Marynarkę Wojenną RP, czyli 'spolonizować' projekt" - dodaje.
Potencjalni wykonawcy ogłosili w ubiegłym tygodniu, na jakich konstrukcjach opierają się ich propozycje dla Polski. Komentatorzy wskazują, że polonizacja może objąć systemy obserwacji i uzbrojenia oraz drobne wyposażenie - żurawie, kabestany, windy kotwiczne - ale nie zasadnicze elementy platformy.
MON do dalszych negocjacji dotyczących wyboru ostatecznego projektu koncepcyjnego, który będzie podstawą projektu technicznego, wybrało trzy firmy: Navantię z Hiszpanii, thyssenkrupp Marine Systems (TKMS) z Niemiec i brytyjską Babcock International.
Czego się spodziewać?
"Niemcy proponują fregatę MEKO A-300 PL, stanowiącą ewolucję okrętów typu MEKO A 200, zbudowanych dla RPA, Algierii i produkowanych obecnie dla Egiptu. Jeśli chodzi o ofertę brytyjską, jest nią fregata Arrowhead 140, eksportowa odmiana jednostek typu 31 wybranych przez brytyjską Królewską Marynarkę Wojenną. To sprawdzona konstrukcja, bazująca na duńskich fregatach typu Iver Huitfeldt" - wylicza ekspert.
"Jeśli chodzi o konstrukcję hiszpańską, czyli fregatę F100, to są okręty służące w siłach morskich Hiszpanii. Ich projekt wykorzystano do stworzenia jednostek typu Fridtjof Nansen dla Norwegii i niszczycieli przeciwlotniczych typu Hobart dla Australii" - dodaje Grotnik.
Ekspert zwrócił uwagę, że niedawno wszedł do służby Ślązak, który ma określone uzbrojenie i wyposażenie techniczne; można więc przyjąć, że MON będzie chciało, by nowy okręt był uzbrojony w taką samą armatę jak na Ślązaku.
"Można się domyślać, że Polska będzie stawiała nacisk na możliwości obrony powietrznej, system przeciwlotniczy i przeciwrakietowy średniego zasięgu" - sugeruje.
Duże pole manewru
Zdaniem Mariusza Cielmy z "Nowej Techniki Wojskowej" pole manewru jeśli chodzi o konfigurację tych jednostek zgodnie z naszymi wymaganiami jest całkiem duże.
Zwrócił uwagę, że "nie bez powodu podano kwotę 8 mld brutto". Dodał, że chodzi o uniknięcie sytuacji, w której podczas realizacji projektu z jednej strony rosną wymagania wojska, a z drugiej cena wystawiana przez wykonawcę.
- Żeby ograniczyć ryzyko, że program okaże się za drogi, i aby zmieścić się w budżecie, ma być zachowana współpraca PGZ i wojska. To przyjęta w świecie koncepcja projektowania pod dany budżet: wiemy, ile chcemy jednostek, wiemy, ile mamy pieniędzy. Tworzy się warianty minimum, optimum i maksimum - powiedział.
Fregaty mają zostać zbudowane w polskich stoczniach we współpracy z partnerem zagranicznym i przekazane wojsku do roku 2034 roku.