Jak pisaliśmy w money.pl, pracownicy żurawii cierpią katusze w gorących klatkach. Zawieszeni kilkadziesiąt, a często nawet i 200 metrów nad ziemią pieką się w kabinach bez klimatyzacji.
Termometry w środku pokazują niekiedy nawet i temperatury w okolicach 50 stopni. Trudno wtedy wytrzymać, ale w budownictwie terminy gonią jak szalone i trzeba pracować dalej. Najgorsze jest to, że nie ma jak szybko uciec z tego piekarnika, bo w dół idzie się po drabinie.
Po naszym tekście firma Layster, która na rynku żurawii budowlanych jest jedną z największych w kraju, postanowiła zareagować. Kupiła klimatyzcję i... po prostu dała je pracownikom.
- Sprawa piekielnych kabin nie ma końca. Firmy wynajmujące żurawie przywożą klimatyzatory do biura budowy i odjeżdżają. Operatorzy słyszą, że sami mają sobie wciągnąć na górę i zamontować. Tyle, że to waży 30 kg, a żurawie nie mają wind. Trzeba tam wejść po drabince np. 50 albo 100 metrów - mówi Agata Popek, operator żurawia i wiceprzewodnicząca Związków Zawodowych Wspólnota Pracy.
Tymczasem mimo spadku temperatury w ostatnich dniach w szklanych klatkach żurawi budowlanych nadal jest piekielnie gorąco. U Agaty Popek o godz 13 termometr wskazywał 35 stopni.
W sprawie przywiezionych na budowę klimatyzatorów (zdjęcie poniżej) zarówno kierownik budowy, jak i pracodawca operatorów umywają ręce.
Właściciele żurawi milczą
Próbowaliśmy skontaktować się z firmą Layster, która tak potraktowała swoich pracowników na jednej z warszawskich budów. Niestety do czasu opublikowania tego artykułu nie otrzymaliśmy żadnych odpowiedzi. Zresztą przed tygodniem, kiedy o trudnych warunkach pracy operatorów żurawi pisaliśmy po raz pierwszy, też nie dostaliśmy żadnych odpowiedzi.
Layster jest obok firmy Herkules największym w Polsce właścicielem żurawi wynajmowanych na budowy. Co ciekawe, obie firmy są wyjątkowo zgodne jeśli chodzi o reakcje na nasze pytania. Odpowiedzi po prostu nie ma. Czy to przypadek, że klimatyzatory Layster zaczął rozwozić po naszej publikacji o niedopuszczalnych prawem warunkach pracy operatorów najwyższych dźwigów?
Oatorzy mogą odmówić pracy. Ja jednak nie mam nawet wiatraka, temperatura w kabinie wzrosła w piątek prawie do 40 stopni. Dlatego o 14 mogłam iść do domu. Na budowie, gdzie przywieźli klimatyzatory, operatorzy schodzili w ciągu dnia na godzinę, półtorej żeby się przewietrzyć i trochę pobyć na dole, po czym wracali na górę do tej nagrzanej kabiny - mówi Popek.
Jak już pisaliśmy w money.pl, zgodnie z rozporządzeniem ministra przedsiębiorczości i technologii w sprawie bezpieczeństwa i higieny pracy przy obsłudze żurawi wieżowych i szybkomontujących, operator nie powinien pracować, jeśli w kabinie jest więcej niż 28 stopni. Rzecz jednak w tym, że niewiele firm się do tego stosuje.
Przepisy są
Komisja Operatorów Żurawi Wieżowych Związku Zawodowego - Wspólnota Pracy od lat walczy o regulacje w tym zakresie. Już przed rokiem operatorzy żurawi mówili, że na takie warunki pracy nie będą się godzić. Teraz przepisy są, ale nikt ich nie przestrzega. O kontrole pytaliśmy w PIP, ale do czasu opublikowania tego artykułu nie otrzymaliśmy odpowiedzi na pytania wysłane 11 czerwca.
Jak operatorzy poradzą sobie z klimatyzatorami podrzuconymi na budowy? - Nie tylko w Warszawie pojawiły się popakowane klimatyzatory. Podobne informacje docierają do Związku z innych części Polski. Koledzy jakoś na linach planują to wciągać. Wind nadal nie ma choć też przy wysokościach ponad 80 metrów są w rozporządzeniu. Jednak tu firmy maja pół roku na dostosowanie się do przepisów - mówi Popek.
Operatorzy przekonują, że firmy powinny przed upałami pomyśleć o nowych przepisach i komforcie pracy, tak by ludzie już nie mdleli, jak miało to miejsce w zeszłym roku. Podczas jednej z takich akcji ratunkowych koledzy operatora, z braku innej możliwości, ściągali go na ziemię w pojemniku na beton.
Tymczasem z ankiety wśród ponad 220 operatorów Komisji Operatorów Żurawi Wieżowych sprzed kilku dni wynika, że zaledwie 25 proc. żurawi ma klimatyzację. Trudno zrozumieć to lekceważenie przepisów i podstawowych potrzeb pracowników.
- Przecież to my operatorzy dla tych firm jesteśmy kapitałem. To my zarabiamy na nich, wiec dobrze by było gdyby też myśleli o tym, by zapewnić nam godne i bezpieczne warunki pracy. Nie jesteśmy maszynami, jesteśmy ludźmi, mamy rodziny, żony, dziewczyny, mężów, dzieci. Jak wychodzimy rano do pracy to chcemy po południu do nich wrócić cali i zdrowi - podsumowuje Agata Popek.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl