Skargę do sądu wniosła Robotnicza Spółdzielnia Mieszkaniowa "Praga". Chodziło o różnice w opłatach dla bloków mieszkaniowych i domów jednorodzinnych po tym, jak w marcu 2020 roku władze Warszawy zmieniły opłaty za wywóz śmieci.
Sąd przystał na argumenty Robotniczej Spółdzielni Mieszkaniowej "Praga", która zaprotestowała przeciwko różnicom w opłatach dla bloków mieszkaniowych i domów jednorodzinnych po tym, jak w marcu 2020 roku władze Warszawy zmieniły opłaty za wywóz śmieci. Ryczałt ten wynosi 65 zł od mieszkania w bloku i 94 zł od domu jednorodzinnego.
WSA nie przychylił się do zarzutów dotyczących ustalenia stałej stawki opłaty od gospodarstwa domowego czy zbyt wysokiego wzrostu opłat. Problemem było jednak ustalenie różnych opłat w zależności od rodzaju zabudowy, w którym znajduje się gospodarstwo domowe. Sąd podkreślił, że zgodnie z decyzją ustawodawcy w przypadku metody od gospodarstwa domowego stawka powinna być jedna.
"Tymczasem Rada w zaskarżonej uchwale ustaliła dwie stawki, przyjmując jako dodatkowe kryterium rodzaj zabudowy, w którym znajdują się gospodarstwa domowe. Inna stawka przewidziana została dla gospodarstwa domowego zabudowy jednorodzinnej oraz inna dla wielorodzinnej" - czytamy w uzasadnieniu styczniowego postanowienia.
Wiceprezydent Warszawy Michał Olszewski jednak nie zgodził się z takim postawieniem sprawy. Na specjalnej sesji Rady Warszawy zastępca prezydenta podkreślał, że orzeczeniu WSA przeczą dotychczasowa linia orzecznictwa sądów administracyjnych w analogicznych sprawach oraz stanowisko samego rządu.
Zdaniem stołecznego ratusza, rada gminy może różnicować stawki opłat wywozu śmieci w zależności od rodzaju zabudowy, także przy przyjętej metodzie opłat od gospodarstwa domowego. Olszewski zapowiedział także, że ze względu na rozbieżność w orzecznictwie miasto planuje wnieść o podjęcie uchwały przez skład poszerzony Naczelnego Sądu Administracyjnego.
- Sprawa naprawdę zaczyna przybierać charakter ustrojowy i dotyczy fundamentalnych kwestii, które powinny być rozstrzygnięte przez skład poszerzony - mówił na początku marca.
Na spotkaniu z dziennikarzami natomiast przyznał, że miasto chciało ulżyć mieszkańcom bloków, dlatego stawka dla nich wynosi 65 złotych, a dla mieszkańców budynków jednorodzinnych 94 złote.
- W innym przypadku wszyscy płaciliby po 75 złotych - mówił Olszewski. Dodawał, że uchwały gmin dotyczące opłat za wywóz śmieci były już w Polsce unieważniane przez sądy, ale nikt pieniędzy mieszkańcom nie zwracał.
Olszewski jest przekonany, że Warszawa wygra w NSA, bo prawo pozwala na różnicowanie stawek w zależności od rodzaju budynku.
- Wiceminister środowiska Jacek Ozdoba sam to zresztą napisał do marszałek Sejmu w odpowiedzi na interpelację - różnicowanie cen w zależności od rodzaju zabudowy jest możliwe - mówi Olszewski.
Ale nawet gdyby stolica przegrała, pieniędzy mieszkańcom zwracać prawdopodobnie nie będzie. Wiceprezydent zwraca uwagę na to, że usługa odbioru śmieci została wykonana.
- Nie jesteśmy przekonani, że środki trzeba będzie zwracać. Opłata jest pobierana za coś, więc sam fakt uchylenia przepisu nie oznacza, że mieszkaniec nie jest winny za usługę - mówi Michał Olszewski. I dodaje, że przepisach nie jest opisane, co się dzieje w takim przypadku.
Od 1 kwietnia tego roku w Warszawie ma wejść w życie kolejny sposób naliczenia opłat uzależniający wysokość opłaty za gospodarowanie odpadami komunalnymi od zużycia wody. Na uchwałę w tej sprawie skargę do sądu administracyjnego złożyła Prokuratura Okręgowa w Warszawie; skarga nie została jeszcze rozpoznana. W money.pl opisywaliśmy natomiast przypadek mieszkańców Ursynowa, którzy poznają nowe stawki wywozu odpadów, które są wyższe w skrajnych przypadkach nawet o 350 proc.