Rentowność polskich obligacji 10-letnich zeszła w piątek nawet poniżej 1,7 proc. To poziomy dotąd wręcz niewyobrażalne. Jeszcze dekadę temu polski rząd musiał za takie papiery dawać inwestorom ponad 5 proc. odsetek.
Przypomnijmy, że aukcja papierów dłużnych w drugim tygodniu sierpnia przyniosła historyczny rekord, czyli oprocentowanie na poziomie 2,038 proc.
Ale to okazało się tylko preludium do kolejnych szokujących informacji. Kolejna aukcja powinna dać wynik, który przełoży się już na setki milionów złotych rocznie oszczędności budżetu.
Zobacz też: Prof. Orłowski: rząd schowa spowolnienie gospodarcze pod dywan
Oszczędności będą rosły. W ciągu trzech lat dojdzie do wykupu papierów dłużnych za 65 mld zł oprocentowanych powyżej 5 proc. Spadek oprocentowania o 3,5-4 proc. rocznie to będzie dla budżetu oszczędność, przekraczająca 2,5 mld zł rocznie.
Brutto jako netto w trzynastej emeryturze
W ten sposób dynamicznie rośnie kolejne źródło finansowania programów rządowych. Nie tylko wpływy podatkowe z rosnącej gospodarki, ale i oszczędności na wydatkach.
Żeby lepiej wyobrazić sobie co to są za pieniądze, porównanie: gdyby przeznaczyć te szczędności w całości na trzynastą emeryturę, to emeryci zamiast 888 złotych na rękę (1,1 tys. zł brutto) dostaliby 1095 zł. Czyli kwota brutto świadczenia zmieniła by się w netto.
Gdyby te kwoty wydać na 500+, to nawet w tej nowej odsłonie, gdy przysługuje ono każdemu dziecku, można by za 2,5 mld zł podwyższyć wypłatę o 31 zł miesięcznie.
Obsługa długu państwa to poważny koszt. W ciągu sześciu miesięcy roku wydano na to ponad 14 mld zł. To ponad 7 proc. łącznych wydatków państwa.
Obligacje stanowią dwie trzecie całego długu Polski. Wyemitowano je już za łącznie 650 mld zł. Tylko w tym roku dojdzie jeszcze do wykupu 8,7 mld zł wysokooprocentowanych (5,5 proc. odsetek) papierów.
Spadek rentowności dotyczy jednak nie tylko polskich obligacji i nie jest to jakiś szczególny ukłon w stronę naszej gospodarki.
Bankierzy dyskutują - obligacje schodzą na pniu
- Rozwój sytuacji na rynkach obligacji w ostatnim czasie może przyprawić o zawrót głowy. W Europie już nie tylko dług Szwajcarii, Niemiec czy Holandii notowany jest przy ujemnych rentownościach - w tych przypadkach nawet kupując 30-letnie obligacje przy wykupie dostaniemy mniej - opisuje Przemysław Kwiecień, główny ekonomista XTB.
Czytaj też: Kurs franka to nic. Stopy procentowe przemeblują portfele Polaków, gdy inflacja przyśpieszy
Dług takich krajów jak Włochy, Hiszpania czy Portugalia kupowany jest z rentownościami poniżej zera. - A przecież te kraje jeszcze na początku obecnej dekady zagrożone były niewypłacalnością - podaje zszokowany ekonomista.
- To pokazuje jedynie bezwarunkową wiarę rynków w ogromną skalę luzowania monetarnego, które czeka nas w przyszłości - ocenia.
Zwraca uwagę, że dotąd to banki centralne kreowały rzeczywistość. W czasie spowolnienia gospodarczego łagodziły politykę, co wspierało powrót do wzrostów. Teraz rynek zdaje się wpływać na bankierów. Ostatnie decyzje Europejskiego Banku Centralnego i amerykańskiego Fed, choć wskazujące na lekkie luzowanie polityki pieniężnej, rozczarowały rynek, który żąda już wręcz jeszcze niższych odsetek.
To już zakrawa na szaleństwo, bo tradycyjny pieniądz staje się bezwartościowy. Jego wartość opiera się na zaufaniu i w miarę coraz łatwiejszego de facto jego rozdawnictwa, może dojść do katastrofalnej inflacji.
W piątek rozpocznie się w Jackson Hole w USA sympozjum największych banków centralnych świata. I zmiany na rynku obligacji to obraz oczekiwań odnośnie treści, jakie tam będą ogłaszane.
- Sympozjum zyskało sławę po tym, jak Ben Bernanke (ówczesny prezes Fed) zakomunikował na nim QE2, czyli drugą rundę programu skupu obligacji. Tym razem bankierzy stoją przed niemiłym wyborem - utrzeć rynkom nosa za cenę wyprzedaży jednocześnie akcji i obligacji (i zwiększyć ryzyko recesji), czy też jeszcze bardziej nakręcić spiralę rynkowego szaleństwa - wskazuje Kwiecień.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl