Pan Daniel z Katowic po zimowej przerwie wszedł na swoje internetowe konto klienta u operatora telekomunikacyjnego Orange. Przez kilka miesięcy nie miał potrzeby zaglądania na nie – ma jedynie kartę SIM działającą w lokalizatorze GPS swojego motocykla. Chciał ją doładować, ale jego uwagę przykuło coś innego. Na jego koncie widnieje zadłużenie w wysokości prawie 8,5 tysiąca złotych.
To suma naliczona za usługi i produkty, których nie zamawiał. Ktoś zrobił to w jego imieniu i na jego koszt.
- Udało mi się ustalić, że ktoś wykorzystał moje dane i stary dowód osobisty. Nie wiem, jakim cudem to się oszustowi udało, ale nie dość, że zamówił telefon i abonament na moje dane, to jeszcze wszystko odebrał i podpisał umowę – mówi pan Daniel w rozmowie z money.pl.
Tłumaczy, że stary dowód jest od 4 lat nieaktualny, ale nie został zgubiony czy skradziony. Leży w szufladzie z obciętym rogiem. Dlatego podejrzewa, że sprawa związana jest z wyciekiem jego danych z jakiejś firmy bądź urzędu.
Ale w tej historii jest więcej zagadek. W jaki sposób oszust mógł – posługując się danymi z nieaktualnego dowodu – zmienić dane w serwisie Orange, zrobić zamówienie, a następnie odebrać przesyłkę i podpisać umowę? Już sama zmiana danych w Orange nie powinna być możliwa – bo firma ma aktualny numer dowodu pana Daniela. A poza tym telekom ma jego adres mailowy, numer telefonu, adres i wszelkie inne dane.
Nie wiadomo też, jak oszust – nie mając przecież dowodu pana Daniela (nawet starego) - zdołał odebrać zamówienie i podpisać umowę. W zasadzie jest to niemożliwe.
- Po moim odkryciu i zgłoszeniu sprawy Orange sobie o mnie przypomniało. Zadzwoniła do mnie pani konsultantka, że mam zaległości w spłacie i pytała, kiedy mógłbym je uregulować. Dziwny zbieg okoliczności. Wyjaśniłem, o co chodzi, pani niby dodała adnotację do mojego zadłużenia i zakończyła rozmowę – opowiada pan Daniel.
Dodaje, że dzień po tej rozmowie dostał informację z Biura Informacji Kredytowej, że został zgłoszony przez Orange jako dłużnik.
- Kiedy szybko zadzwoniłem zapytać, o co chodzi, zostałem poinformowany na infolinii, że to niemożliwe, żeby to było teraz i że podobno zgłosili mnie pod koniec kwietnia. Nie wierzę Orange – mówi pan Daniel.
Dodaje, że boi się teraz windykacji.
- Firma może przecież sprzedać mój rzekomy dług – mówi. Dodaje, że ma jeszcze jeden poważniejszy problem – właśnie stara się kupić własne lokum w programie "Mieszkanie Plus". A przed podpisaniem umowy sprawdzany jest status jego zdolności kredytowej. Obecnie jest negatywny, bo przecież wpisano go do BIK jako dłużnika.
- Teraz gdy jestem dłużnikiem, prawdopodobnie odrzucą mój wniosek i stracę szansę na własne mieszkanie. Na chwilę obecną obciążenie zostało ponoć zawieszone, sprawa trafiła do działu nadużyć. Ja niezależnie zgłosiłem ją na policję. Dług wynosi prawie 8500 złotych, a umowa została zawarta na dwa lata - opowiada.
Dodaje, że adres na fakturach jest fałszywy i pod tym adresem została podpisana umowa z kurierem DPD.
- Podejrzewam o to oszustwo lub wyciek danych jakiegoś pracownika Orange, ponieważ tylko w Orange i w moim banku w systemie posiadają oba moje dowody osobiste, a sam dokumentów nigdy nie zgubiłem - tłumaczy.
O sprawę zapytaliśmy biuro prasowe Orange, które również zostało okradzione przez oszusta.
- Umowa została zawarta przez internet. W procesie sprzedaży nie weryfikujemy numeru dowodu osobistego. Weryfikowany jest numer PESEL. W przypadku dostawy przez kuriera, również numer PIN, który wysyłamy na podany w zamówieniu numer telefonu - tłumaczy w rozmowie z money.pl Wojciech Jabczyński, rzecznik telekomu.
- Podjęliśmy już decyzję o wstrzymaniu działań windykacyjnych i wycofamy dane klienta z bazy BIG. W tej sprawie poszkodowanym jest zarówno klient, jak i Orange Polska. Sprawa zostanie zgłoszona na policję, która będzie mogła ocenić, jak doszło do oszustwa - dodaje Jabczyński.