W ostatnią niedzielę na placu Kalvin w centrum Budapesztu zebrali się uczniowie i rodzice, aby wesprzeć nauczycieli w największej demonstracji od 2014 roku, kiedy to rząd Orbana chciał wprowadzić tzw. podatek od internetu.
Protesty na Węgrzech. Płace i polityka Victora Orbana na cenzurowanym
Jak relacjonuje Bloomberg, "14 października tysiące nauczycieli opuściło pracę na Węgrzech, aby zaprotestować przeciwko niskim płacom, ignorując ostrzeżenie rządu premiera Viktora Orbana, że ryzykują utratę pracy". Dalsza część przemarszów miała miejsce w ostatni weekend. Protestujący nieśli ze sobą tablice krytykujące Orbana za jego prorosyjską politykę i bliskie związki z prezydentem Władimirem Putinem.
Organizatorzy, w tym stowarzyszenia studenckie, oszacowali, że protestowało nawet 80 tys. osób.
Bloomberg podaje, że węgierscy nauczyciele według najnowszych dostępnych danych z 2021 r. zarabiają najmniej spośród 38 krajów członkowskich OECD (Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju).
Co więcej, rząd Orbana powiązał podwyżkę płac nauczycieli z dostępem do miliardów euro w funduszach Unii Europejskiej, które są obecnie blokowane z powodu obaw Brukseli o rozprzestrzenianie się korupcji i możliwe defraudacje środków unijnych podczas 12-letnich rządów Fideszu.
W niedzielnym przemówieniu w Zalaegerszeg na zachodnich Węgrzech Orban skrytykował politykę UE i uznał ją za szkodliwą dla Węgier.
Przypomnijmy, że to już kolejna fala protestów po wakacyjnej, kiedy to na ulice wyszli przedsiębiorcy, którym nie spodobało się przyjęcie przez parlament rządowej ustawy ograniczającej możliwość korzystania z preferencyjnej stawki podatku dla małych przedsiębiorstw. Reforma zwiększała podatki dla setek tysięcy drobnych przedsiębiorców. Były to wtedy pierwsze tak poważne protesty społeczne na Węgrzech od czasu kolejnego zwycięstwa partii Fidesz w wyborach parlamentarnych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Płace na skraju załamania
Ale to nie jedyny problem rządu Victora Orbana. Jak piszą ekonomiści globalnego ING, według najnowszych danych za sierpień tego roku realne płace (czyli średnia płaca po odjęciu wskaźnika inflacji) w tym kraju wzrosły o 0,9 proc. przy inflacji rzędu 15,6 proc.
We wrześniu mieliśmy jednak do czynienia z wyraźnym skokiem inflacji (do 20,1 proc. - przyp. red.). W związku z tym w pozostałej części roku zaobserwujemy spadek siły nabywczej - ostrzegają.
Co to znaczy? Ni mniej, ni więcej jak realne ubożenie węgierskiego społeczeństwa (ten sam proces zaczął się już w Polsce oraz w Czechach).
Według ING ze względu na wysoki wzrost płac realnych w pierwszej połowie roku, tegoroczny wskaźnik wynagrodzeń pozostanie średnio na poziomie dodatnim.
Nie jesteśmy jednak zbyt optymistyczni co do przyszłego roku. Inflacja okaże się uporczywa, więc spodziewamy się ujemnego wzrostu płac realnych w 2023 roku. Choć będzie to bolesne, konieczne jest to, by zbić inflację w przewidywalnym terminie - konstatują.
Problem wysokości pensji był jednym z głównych motywów niezadowolenia Czechów, którzy na przełomie sierpnia i września masowo protestowali m.in. w Pradze. Jak zauważał wtedy Mateusz Urban, ekonomista Oxford Economics, w Czechach pracujący już są ok. 10 proc. biedniejsi w stosunku do zeszłego roku.