Średnia cena benzyny Pb95 na stacjach w Polsce to obecnie 6,1 zł/l. Za olej napędowy trzeba zapłacić przeciętnie 6,14 zł/l. To najnowsze dane e-petrol.pl z 25 października, obrazujące aktualne poziomy cen paliw w kraju.
Jak pisała "Rzeczpospolita", Orlen wyraźnie podniósł ceny paliw w hurcie. Ale podwyżki widać też na stacjach paliw z szyldem państwowego giganta. Tam, gdzie jeszcze niedawno litr benzyny i diesla kosztował 5,99 zł, dziś trzeba zapłacić o kilkanaście groszy więcej.
To może być zaskakujące, zważywszy na to, że jeszcze kilka dni przed wyborami parlamentarnymi prezes Orlenu zapewniał, że podwyżek po wyborach nie będzie.
Biorąc pod uwagę obecną sytuację na rynku, pragnę poinformować, że w najbliższych tygodniach nie przewidujemy wzrostu cen na stacjach paliw – mówił Daniel Obajtek w połowie października.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
To, co dziś dzieje się w cennikach hurtowych i na stacjach Orlenu, nie dziwi jednak analityków. - Podwyżki cen hurtowych Orlenu nie mają nic wspólnego z sytuacją na światowych rynkach - mówi money.pl Dawid Czopek, ekspert rynku paliw, zarządzający Polaris FIZ.
Zwraca uwagę, że w ostatnim czasie notowania ropy naftowej zaliczają nawet kilkuprocentowe zmiany w górę, ale i w dół. Baryłka ropy Brent w środę kosztowała 87,74 dol. - Tymczasem Orlen systematycznie podnosi ceny hurtowe, o 3-4 grosze na litrze dziennie - podkreśla ekspert.
Nie jest to głos odosobniony.
Dotychczasowe ceny były zaniżone, nie odzwierciedlały warunków na rynku europejskim. To, co obserwujemy dziś, to urealnienie poziomu cen i stopniowe przywracanie równowagi rynkowej - mówi money.pl Rafał Zywert, analityk firmy Reflex.
Koniec cudu paliwowego
Orlen ma w swoich rękach około 65 proc. polskiego rynku paliw, wliczając w to hurt i detal. Sytuacja opisywana jako "cud paliwowy" dotyczyła m.in. obniżki marż Orlenu w hurcie, dzięki czemu we wrześniu i na początku października paliwa w Polsce były średnio co najmniej o złotówkę tańsze niż w krajach sąsiednich. Po sukcesywnych obniżkach doszły do poziomu nieco poniżej 6 zł/l, przełamując psychologiczną granicę.
Bardzo tanie paliwa produkcji krajowej sprawiły, że ich import przestał się opłacać. Tymczasem polskie rafinerie nie są w stanie zaspokoić całego popytu rodzimej gospodarki na paliwa. Około 25 proc. benzyny i 30 proc. diesla sprzedawanego na stacjach w Polsce pochodzi z zagranicy.
Eksperci oraz byli prezesi Orlenu ostrzegali, że grozi to tzw. scenariuszem węgierskim, czyli brakami paliwa na stacjach, a także wyraźnymi podwyżkami cen po wyborach. Orlen konsekwentnie zaprzeczał "upolitycznieniu" cen paliw przed wyborami i ręcznemu sterowaniu cenami. W swoich oświadczeniach i odpowiedziach na nasze pytania podkreślał, że jednym z jego celów jest stabilizacja cen na rynku.
W money.pl pisaliśmy, że w ocenie analityków już kilka tygodni temu konkurencyjne sieci i niezależni operatorzy przestali "ścigać" się cenowo z Orlenem, dlatego ceny na ich stacjach były o 20-30 gr na litrze wyższe niż na tych z szyldem państwowego giganta.
Ile powinna kosztować benzyna i diesel? Analityk wylicza
Ile powinny kosztować paliwa na stacjach, aby analitycy uznali, że są na poziomie rynkowym? - Jeśli weźmiemy pod uwagę obecną sytuację na rynkach, to litr benzyny powinien kosztować około 6,5 zł, a diesla w graniach 6,9-7 zł - wskazuje Rafał Zywert.
Podobny poziom cen podaje nasz drugi rozmówca.
- Orlen próbuje odzyskiwać marżę, której nie miał przez ostatnie tygodnie. Premia lądowa nie jest już ujemna, a bliska zeru. Aby znów opłacało się sprowadzać paliwo do Polski, to diesel powinien być o 50 gr droższy na każdym litrze. Aby można było znów na nim zarabiać, powinien kosztować o 70 gr więcej - stwierdza Dawid Czopek. I dodaje:
W skali tygodnia Orlen podnosi ceny hurtowe o 20-25 gr na litrze, co oznacza, że za dwa-trzy tygodnie powinny one wrócić do poziomu rynkowego. Koniecznie muszę podkreślić: przy obecnej sytuacji makroekonomicznej.
"Rynki obserwują konflikt w Izraelu i strefie Gazy"
Obaj eksperci podkreślają, że jeśli chodzi o ceny paliw i ich powrót do realiów rynkowych, to sytuacja na świecie może zadziałać w dwóch kierunkach. "Poziom równowagi", do którego chce dorównać Orlen - czyli rynkowe ceny, o których mówią analitycy, na dziś 6,50-7 zł - może pójść jeszcze w górę. Jeśli jednak sytuacja na świecie będzie sprzyjająca, to podwyżki mogą być mniej dotkliwe.
To będzie zależało od notowań ropy, kursów walut i cen paliw gotowych w hubie ARA (porty Antwerpia-Rotterdam-Amsterdam). Myślę, że w listopadzie wrócimy do poziomów rynkowych. Dziś trudno jednoznacznie powiedzieć, czy potrwa to dwa czy cztery tygodnie - ostrożnie prognozuje analityk firmy Reflex.
Dawid Czopek wskazuje na sytuację na Bliskim Wschodzie. - Głównym czynnikiem, który będzie decydował o kierunku cen paliw, są notowania ropy. Rynki obserwują konflikt w Izraelu i strefie Gazy. Jeśli Iran się przyłączy, zablokuje cieśninę Ormuz, przez którą przepływa 20 proc. światowej ropy, to cena surowca sięgnie 150 dol. za baryłkę. Jeśli Hamas wypuści zakładników i nie dojdzie do inwazji lądowej (Izraela na Strefę Gazy - przyp. red.), ceny ropy spadną poniżej 80 dol. - tłumaczy.
Ekspert przypomina, że nie bez znaczenia jest też kurs złotego. A na notowania polskiej waluty też wpływa wiele czynników. - Jeśli coś się wydarzy na Bliskim Wschodzie, to złoty pewnie się osłabi. Ale gdyby Donald Tusk ogłosił odblokowanie pieniędzy z KPO dla Polski, to by się umocnił. Naprawdę wiele może się jeszcze stać w najbliższych tygodniach - podsumowuje Dawid Czopek.
Zapytaliśmy Orlen o powody podnoszenia cen paliw po wyborach w kontekście wcześniejszej zapowiedzi Daniela Obajtka. Czekamy na odpowiedź.
Marcin Walków, dziennikarz i wydawca money.pl