Dla kandydatów do szkół ponadgimnazjalnych to już ostatni dzwonek na złożenie dokumentów. Szkoły w Warszawie czekają co prawda jeszcze do 28 czerwca, ale w na przykład w Lublinie czy Szczecinie termin mija już we wtorek.
W tym roku o miejsca w liceach ubiegają się zarówno absolwenci gimnazjów, jak i uczniowie, którzy kończą podstawówkę według nowych zasad.
O efektach "podwójnego rocznika" dużo mówią zarówno szkoły, jak i samorządy. Warszawski ratusz przyznaje money.pl, że obecnie brakuje w stołecznych liceach ok. 7 tys. miejsc. - Przygotowaliśmy 28 tys. miejsc w liceach, a mamy ponad 35 tys. chętnych uczniów - mówi Katarzyna Pienkowska z Urzędu Miasta w Warszawie.
Trochę luźniej jest w technikach czy szkołach branżowych. Jednak renomowane szkoły, jak Technikum Mechatroniczne nr 1 w Warszawie, są oblegane nawet bardziej niż niektóre cenione "ogólniaki".
W innych dużych miastach nie jest lepiej. Przykładowo w Poznaniu łatwiej dostać się na renomowane studia niż do dobrego liceum. IX Liceum Ogólnokształcące im. Karola Libelta proponuje w tym roku absolwentom gimnazjów i podstawówek 140 miejsc. Tymczasem zgłoszeń jest do tej pory... 2418. O jedno miejsce bije się więc ponad 17 kandydatów. Jeszcze bardziej skomplikowana jest sytuacja w poznańskim XII Liceum Ogólnokształcącym im. Marii Skłodowskiej-Curie. Tam na jedno miejsce przypada 22 kandydatów.
W zeszłym roku na studia na poznańskim UAM tylko na jednym kierunku było więcej chętnych na jedno miejsce. O jeden indeks na filologię szwedzką ubiegało się aż 27 kandydatów. Ale już na zarządzanie i prawo w biznesie było "tylko" dziesięciu chętnych na miejsce. Wszystko wskazuje więc, że w tym roku do niektórych liceów będzie się trudniej dostać niż na renomowane studia w Poznaniu.
W mniejszych miastach sytuacja jest lepsza, ale również rekrutacja jest niezwykle trudna dla uczniów. W III LO w Łomży jest w tym roku 180 miejsc, a chętnych niemal 500.
Nie tylko tłumy chętnych. "Nigdy nie było takiego chaosu"
Nie tylko z powodu tłoku w szkołach uczniowie i ich rodzice muszą się w tym roku uzbroić w cierpliwość. W stolicy na przykład przed weekendem system elektronicznej rekrutacji do liceów i techników miał źle naliczać punkty, o czym poinformowano w komunikacie. Uczniowie i rodzice byli przerażeni - dzwonili do biura edukacji warszawskiego ratusza. Wykonawca systemu szybko wystosował kolejny komunikat. Z niego wynikało już, że... wszystkie punkty wyliczano odpowiednio.
- Wiadomo było, że będzie chaos. Ale to, co się dzieje, przekracza nasze najgorsze obawy. A przecież rekrutacja dopiero się zaczyna. O tym, kto się dostanie do szkół, dowiemy się jakoś na początku lipca. Wtedy się zaczną wszystkie potwierdzania, odwołania... I obawiam się, że zamieszanie będzie jeszcze większe niż teraz - słyszymy od pani Marii, matki dziewczyny, która stara się o miejsce w warszawskim liceum.
Anna Zalewska, do niedawna minister edukacji, wielokrotnie zapewniała, że szkoły są przygotowane, by przyjąć we wrześniu wszystkich uczniów. Pytania o sytuację w szkołach wysłaliśmy do resortu, którym dziś kieruje Dariusz Piontkowski. Czekamy na odpowiedzi.
Tymczasem ZNP przypomina, że już dawno alarmował o dramatycznej sytuacji w szkołach przez "podwójny rocznik". - Należy się zastanowić, czy cała ta sytuacja nie jest złamaniem konstytucyjnej zasady równości w dostępie do edukacji - mówi w rozmowie z money.pl rzeczniczka ZNP Magdalena Kaszulanis. Chodzi jej o to, że uczniowie, którzy starali się o miejsce w liceum rok temu, byli w nieporównywalnie lepszej sytuacji niż ci, którzy starają się o to dziś.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl