Elon Musk, dyrektor generalny Tesli, ma "bardzo złe przeczucia" na temat gospodarki USA i chce zwolnić 10 proc. załogi w swojej firmie samochodów elektrycznych - napisał najbogatszy człowiek świata w e-mailu do kadry kierowniczej, który opisuje Reuters.
Musk boi się o gospodarkę USA i chce zwalniać ludzi
Mail pojawił się dwa dni po tym, jak miliarder zagroził pracownikom Tesli, że odmowa powrotu do biura i pracy stacjonarnej będzie równoznaczna z wypowiedzeniem umowy o pracę. "Każdy w Tesli jest zobowiązany do spędzania w biurze minimum 40 godzin tygodniowo" - pisał Musk w mailu, dodając: "jeśli się nie pojawisz, założymy, że złożyłeś rezygnację".
Zgodnie z zapowiedziami szefa Tesli na bruk może pójść 10 tys. osób, gdyż firma wraz ze spółkami zależnymi zatrudnia ok. 100 tys. osób. Reuters podkreśla, że pomimo gorszych gospodarczych wiatrów, gigant w produkcji elektryków na razie nie widzi tempa spadku zamówień i silny popyt na auta się utrzymuje.
"Ale Tesla ma trudności z wznowieniem produkcji w fabryce w Szanghaju przez politykę zero-COVID, która wymusiła kosztowne przestoje" - dodaje agencja.
Kilka dni temu Musk zapytany przez użytkownika Twittera, czy gospodarka USA zbliża się do recesji, odpowiedział: "Tak, ale to właściwie dobra rzecz. Zbyt długo spadał na głupców deszcz pieniędzy. Jakieś bankructwa muszą się zdarzyć". Jego zdaniem recesja ma w sobie pierwiastek oczyszczenia z nierentownych biznesów.
Recesja w USA. Jest się czego bać?
Kilka dni temu przed zagrożeniem ostrego spowolnienia mówił także Jamie Dimon, prezes największego holdingu finansowego na świecie – JP Morgan. Ostrzegał on, że nadciąga "huragan". Stwierdził, że wojna w Ukrainie wraz z działaniami amerykańskiego banku centralnego stanowią dla gospodarki USA bezprecedensowe wyzwanie. W związku z tym, że nie wiadomo, jak mocno będzie "wiało", szef lidera w zakresie bankowości inwestycyjnej zalecił przygotowanie się na najgorsze.
Ruchy widać także na szerokim rynku. Ekonomiści Goldman Sachs uważają, że jest 35 proc. szans, że amerykańska gospodarka wejdzie w recesję w ciągu dwóch najbliższych lat. Z kolei Wells Fargo zakłada, że w USA nastąpi łagodna recesja na przełomie 2022 i 2023 roku.
Prezes Fed, amerykańskiego banku centralnego, Jerome Powell jest przekonany, że możliwe jest "miękkie lądowanie" gospodarki w USA, ale inwestorzy z Wall Street zdają się mieć w tej sprawie odmienne zdanie.
Rynek akcji w potrzasku?
Rynki akcji ciągną w dół obawy przed rosnącą inflacją, jastrzębią polityką Fed i perspektywami dla globalnego wzrostu gospodarczego. Do wyprzedaży przyczynia się też wojna w Ukrainie, co pociągnęło za sobą wzrost cen ropy naftowej, gazu i innych surowców.
Co więcej, w czerwcu Rezerwa Federalna rozpoczyna redukcję swego bilansu. Na rynku operacja ta określana jest mianem "ilościowego zacieśniania" (quantitative tightening, QT) dla podkreślenia, że jest to ruch odwrotny w stosunku do "ilościowego luzowania" (QE). Im więcej aktywów bank rzuci na rynek, tym ich cen bardziej spadnie. Tego obawiają się inwestorzy na całym świecie.
"Suma bilansowa (aktywa) Fedu ma stopniowo maleć na skutek radykalnego ograniczenia reinwestycji środków z wykupywanych sukcesywnie obligacji skarbowych i hipotecznych. Do końca sierpnia reinwestowane mają być środki powyżej progu 30 mld dol. w przypadku "skarbówek" i 17,5 mld dol. w przypadku papierów hipotecznych. Od września limity mają zostać podniesione do odpowiednio 60 i 35 mld dol." - wyjaśnia Tomasz Hońdo, analityk Quercus TFI.
Jego zdaniem redukcja bilansu będzie zupełną odmianą w porównaniu do sytuacji po wybuchu pandemii, kiedy to Fed przeprowadził "bezprecedensowe QE".
Obawy o załamanie są więc jak najbardziej uzasadnione. Przypomnijmy, że na początku maja Bank Anglii ostrzegał, że w przyszłym roku Wielkiej Brytanii grozi recesja, a inflacja pod koniec 2022 r. może sięgnąć 10 proc. Prognozy banku były bardzo złowrogie. Brytyjczyków ma czekać jedno z największych uderzeń w realne dochody od 1964 r. Bezrobocie z kolei sięgnie 5,5 proc. przed 2025 r.
Polska także w recesji?
Czarne chmury gospodarcze nie dotyczą jedynie zagranicy, ale także i polskiej gospodarki. Na przykład zdaniem ekspertów BNP Paribas w drugiej połowie roku możemy w Polsce oczekiwać technicznej recesji, ale dzięki świetnym wynikom gospodarczym za I kw. tego roku całoroczny wzrost PKB wyniesie 5,5 proc.
Końcówka może oznaczać już jednak dla nas stagnację (wzrost rok do roku na poziomie 0 proc.). Bank prognozuje także, że inflacja CPI w Polsce wyniesie średnio 13,5 proc. w 2022 r. i 10,5 proc. w 2023 r.
Podobne trudne dla nas prognozy przedstawiał niedawno główny ekonomista mBanku Marcin Mazurek. Uważa on, że 2023 r. przyniesie mocne hamowanie polskiej gospodarki - dynamika PKB spowolni do 0,7 proc. To jedna z najniższych prognoz rynkowych. Ceny mają natomiast wzrosnąć o 9 proc.