W nocy z soboty na niedzielę w jednym z rybnickich klubów urządzono dyskotekę, pomimo obostrzeń.
Na miejsce przyjechali policjanci. Jak tłumaczą, lokal został decyzją sanepidu zamknięty, a policja asystowała w doręczeniu właścicielom pisma i dopilnowaniu, żeby postanowienie zostało wykonane.
Wywiązała się awantura, w czasie której doszło do szarpaniny. Padły strzały ostrzegawcze z broni gładkolufowej.
Jak twierdzi policja, osoby, które wyszły z dyskoteki były w większości pijane i agresywne.
Policjanci użyli też gazu, pałek i granatów hukowych. Dwóch funkcjonariuszy zostało poszkodowanych, uszkodzono też dwa radiowozy.
Policja wylegitymowała ponad 200 osób. Trzech mężczyzn zatrzymano.
- Dwaj zatrzymani są podejrzani o naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariuszy, a najmłodszy z mężczyzn, mieszkaniec Chorzowa, naruszenia nietykalności i znieważenia. Częściowo przyznał się do winy. Po przesłuchaniu, po konsultacji policji z prokuratorem, cała trójka została zwolniona do domów - mówi rzeczniczka rybnickiej komendy asp. Bogusława Kobeszko, cytowana przez TVN24.pl
W mediach społecznościowych pojawiły się relacje uczestników imprezy. Ich świadectwa mocno się różnią od policyjnych informacji. Według nich policja miała wewnątrz lokalu użyć gazu.
- Wpadli jak bandyci. Powiedzieli koniec imprezy. Zrobiło się zamieszanie, ludzie zaczęli się tratować. Pani z megafonem dostała gazem pieprzowym i została sprowadzona do parteru – powiedział świadek, cytowany przez rybnicki portal.
W niedzielę przed rybnicką komendą zorganizowano manifestację, która miała być gestem solidarności wobec właścicieli dyskoteki i osób, które brały udział w imprezie.